Trzeba przyznać, że ICE Classic potrafi podtrzymać zainteresowanie - nie ma dnia, żeby na fb nie zamieścił przypomnienia o nadchodzącym finale tegorocznego festiwalu, czyli recitalowym koncercie Philippe'a Jaroussky'go w środę 3 lipca w Krakowie. Artyście będzie towarzyszył - jak zresztą zwykle - założony przez niego zespół Artaserse.
Przyznaję to szczerze. Philippe Jaroussky jest moim ulubionym kontratenorem. Jego karierę śledzę od lat, od czasów gdy jako młody śpiewak zadziwiał świeżością i entuzjazmem, z jakim mierzył się z wymagającym barokowym repertuarem, a francuska telewizja Mezzo pokazywała jego kolejne wcielenia z dumą i zachwytem. Od 2010 roku słyszałam go w Polsce wielokrotnie: w Wieliczce, w filharmoniach krakowskiej, warszawskiej, łódzkiej, poznańskiej, w salach katowickiego NOSPR i wrocławskiego NFM. Przez ten czas odkryłam wielu innych śpiewaków, niektórych równie znakomitych, może nawet lepszych. Obserwuje też, jak zmienia się głos Francuza, jak - niestety - słabnie z upływem lat i traci swoją niezwykłą lekkość i czystość, którą tak zachwycał kilka lat temu. Nadal jednak nikt tak jak on nie potrafi wydobyć z głosu tych zupełnie niebywałych pokładów liryzmu, a jego jasny i czysty mezzosopran rozpoznam nieomylnie od pierwszych dźwięków!
Być może Fagioli potrafi śpiewać efektowniej, a Cencić nadać swojemu śpiewowi więcej wyrazistej ekspresji. Ale cóż! Stara miłość nie rdzewieje i w moim osobistym rankingu anielskich głosów Philippe Jaroussky zajmuje szczególne miejsce. I chyba nie tylko w moim...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz