niedziela, 27 marca 2022

In tempore regum - inauguracja

In tempore regum to jeden z festiwali firmowanych przez Polską Operę Królewską - nieodmiennie zachwyca mnie nieustająca aktywność tej instytucji. Festiwal In temopore regum jest poświęcony muzyce czasów Sasów, na muzycznej scenie pojawia się po raz drugi. Nie jest to festiwal bardzo znany, ma na razie charakter lokalny, ale jego konsekwentnie barokowy repertuar i ambicje Opery Królewskiej dobrze wróżą. Niewątpliwie najciekawszym punktem tego festiwalu będzie kantata Antoniusz i Kleopatra Hassego, przewidziana na finał 22 kwietnia, w której zaśpiewają Dagmara Barna i Rafał Tomkiewicz. 

Koncert inauguracyjny 26 marca - przeniesiony z Zamku, zajętego w ten wieczór przez prezydenta Bidena, na scenę w Łazienkach - był w całości Bachowski. W pierwszej części usłyszeliśmy Suitę orkiestrową C-dur BWV 1066, w drugiej natomiast kantatę Lass uns sorgen, lass uns wachen BWV 213, nietypową, bo zdecydowanie świecką, a nawet mitologiczną. Była dedykowana przez kompozytora księciu Fryderykowi Chrystianowi, synowi Augusta III, na dzień jego urodzin 5 września 1733 roku. Autorem libretta tej kantaty zatytułowanego "Herkules na rozdrożu" jest Picander, a treścią utworu są wahania tytułowego bohatera, który spotykając na swej drodze Rozkosz i Cnotę, musi wybrać jedną z nich. Herkules wybiera oczywiście Cnotę, a zstępujący z niebios Merkury dokonuje śmiałego porównania cnotliwego herosa z młodym księciem, któremu dedykowany jest utwór. Jest to więc typowa kantata dworska z czwórką solistów i chórem otwierającym i zamykającym utwór.

Jako soliści wstąpili Marta Boberska jako Rozkosz, Jacek Szponarski jako Cnota, Jakub Foltak jako Herkules i Paweł Michalczuk jako Merkury. Uwagę zwraca przede wszystkim Jakub Foltak, który coraz śmielej podejmuje się coraz ambitniejszych zadań muzycznych, wróżę mu nie od dziś dużą karierę. Jego wysoki kontratenor świetnie predestynuje go do barokowego śpiewu, widać też rosnące umiejętności techniczne.

Komplet wykonawców, czyli soliści, chór i Capella ukryta w kanale orkiestrowym; fot. IR

Największe uznanie należy się jednak Zespołowi Instrumentów Dawnych POK, czyli Capelli Regia Polona, prowadzonemu od pozytywu przez Krzysztofa Garstkę. Ten zespół wciąż robi postępy, a od pierwszych występów w roku bodajże 2018(?) dzielą go lata świetlne. Znaną i bardzo popularną Suitę C-dur wykonali z odpowiednią brawurą i niemal bezbłędnie, w kantacie nieco kulały rogi, ale nie tak znów bardzo, a zresztą to pięta achillesowa wszystkich zespołów barokowych. Słucham ich z rosnącą przyjemnością i cieszę się, że po renomowanych kapelach z Wrocławia, Krakowa i Katowic także Warszawa zyskuje pomału zespół instrumentalistów, którego nie musi się wstydzić. Mam nadzieję, że ten postęp będzie stały, za co trzymam kciuki


niedziela, 13 marca 2022

Żądze górą, czyli "Koronacja Pompei" w Operze Królewskiej

Nowy spektakl przygotowany rzez polska Operę Królewską, czyli L'incoronazione di Poppea Claudia Monteverdiego miał dwie premiery (5 i 6 marca) i jedno przedstawienie 8 marca. Udało mi się uczcić Dzień Kobiet obejrzeniem właśnie tego spektaklu i było to wyjątkowo udane święto.

Monteverdi napisał operę, której treść od zawsze uważana jest za kontrowersyjną. Oparte na faktach libretto Busenella opowiada, jak Poppea i Neron zostają małżeństwem, pozbywając się swoich dotychczasowych małżonków i wszystkich przeciwników tego związku, zwłaszcza mentora Nerona, czyli Seneki. Genialna muzyka Monteverdiego jest tym razem ilustracją miłości występnej, a co gorsza - zwycięskiej. Podziwiam odwagę mistrza, który porzucił obowiązkowe w wielu dziełach operowych tego czasu moralizowanie i obdarzył występnych kochanków najpiękniejszymi muzycznymi frazami.

Spektakl zrealizowany przez Operę Królewską opiera się na znakomitych wykonawcach, w tym przede wszystkim na kreującym rolę Nerona Kacprze Szelążku. Neron niemal nie schodzi ze sceny, a wyrazisty, mocny i pełen emocji głos tego znakomitego kontratenora służy tym razem oddaniu uczuć i poczynań okrutnego cesarza. 

Komplet wykonawców wraz z prowadzącym orkiestrę Krzysztofem Garstką; fot. IR

Inscenizacja opery, którą wyreżyserowała Natalia Babińska, łączy w sobie elementy antyczne i barokowe, wiele w niej zabawy rozmaitymi konwencjami, nie brak też humoru - zresztą w samej operze patos i głębokie emocje są przeplatane groteską i żartem. Wszystko to udało się ująć całkiem udatnie, głównie dzięki grupie niezawodnych solistów i instrumentalistów. 

Więcej wrażeń w relacji na dolcetormento.pl

wtorek, 8 marca 2022

Graindelavoix i Josquin Nieumarły

Belgijski zespół Graindelavoix jest od lat obecny na festiwalu Nowe Epifanie. Jego szef Bjorn Schmelzer nie tylko kieruje tym zespołem, lecz jest równocześnie twórcą multimedialnym - w tym roku prezentuje np. swój film "Van Eyck Diagrams. Spuścizna historyka sztuki Gerarda van den Ackera". 

Dla miłośników muzyki dawnej koncert Graindelavoix jest zawsze wydarzeniem. Nie tylko ze względu na ciekawy repertuar - w 2018 zaprezentowali Nieszpory cypryjskie i Ciemne jutrznie Gesualda, i oba koncerty były niezapomniane. W tym roku poświęcili koncert twórczości Josquina des Prez, a ściślej wyborowi jego utworów, który zawarli na swojej płycie Josquin Nieumarły.

Rok 2021 był rokiem Josquina des Prez ze względu na przypadającą wówczas 500 rocznicę jego śmierci. Stąd wiele koncertów, żeby wspomnieć choćby występ The Gesualdo Six na Festiwalu Bach Świdnica czy znakomity koncert  Ensamble Celement Janequin na festiwalu Barok w Radości. 

Jednak to, co prezentuje Graindelavoix brzmi zupełnie inaczej. Zespół dokonuje specyficznej interpretacji muzyki, prezentując niezwykle oryginalną manierę wykonawczą: wyrazistą dynamikę, os subtelnego wyciszonego śpiewu po niemal krzyk, specyficzną ozdobność prowadzenia linii melodycznej, wyraźne inspiracje śpiewem wschodnim, chętne operowanie dysonansem. Wszystko to, co znamy z poprzednich koncertów, zostało zaprezentowane także wczoraj, 7 marca, w kościele Ewangelicko-Reformowanym w Warszawie. Solistom towarzyszyli tym razem instrumentaliści grający na cytrze i lutni. Monotonny, a jednak przykuwający uwagę i wprowadzający niemal w trans śpiew zespołu w zupełnie wyciemnionym wnętrzu kościoła był przeżyciem niezwykłym. 

A Bjorn Schmelzer nadal wygląda jak fan wardruny, który właśnie zsiadł z Harleya. Jak dobrze, że niektóre rzeczy się nie zmieniają!



niedziela, 6 marca 2022

Mineccia na Zamku

No i doczekaliśmy się wreszcie w Warszawie recitalu jednego z najlepszych obecnie kontratenorów scen europejskich, czyli Filippa Minecci. Artysta występował już w Polsce wielokrotnie, sama miałam okazję dwukrotnie go słuchać na koncertach w ramach festiwalu Opera Rara: jako Unulfa w Haendlowskiej Rodelindzie w 2013 i jako Ottone w L'incoronazione di Poppea w 2015. Natomiast jego koncert podczas Misteria Paschalia (nie pamiętam już w którym roku) nie doszedł do skutku - Mineccia się rozchorował i zastąpiła go wówczas, śpiewając z oh! Orkiestra Historyczną, Sonia Prina. Sam Mineccia występował też bodajże dwukrotnie na Cromer Biecz Festiwal z własnym, bardzo oryginalnym programem przygotowanym specjalnie na to wydarzenie. Dziś znakomity kontratenor wystąpił z recitalem na Zamku Królewskim, a wydarzeniu patronował Warszawska Opera Kameralna.

Koncert został zatytułowany Barok Neapolitański i rzeczywiście, został poświęcony twórczości jednego z całkiem zapomnianych neapolitańskich twórców oper barokowych Domenico Sarro, konia z rzędem temu, kto zna jego twórczość (bycie muzykologiem się nie liczy). Jednak Wikipedia wymienia aż 33 tytuły jego oper, podkreśla również jego twórczość kantatową. Jak mogliśmy się zorientować podczas koncertu i jak nas poinformował sam artysta - Sarro to typowy przedstawiciel neapolitańskiej opery, a w jego twórczości - wybrane arie z kilku oper zostały ułożone niemal chronologicznie - zaobserwować możemy znakomicie rozwój jego stylu: od wczesnego, inspirowanego Scarlattim, po opery w stylu galant. Program został starannie ułożony, arie di brawura przeplatały się z lirycznymi, usłyszeliśmy również jedna arię z Cantata a tre voci z towarzyszeniem basso continuo i wiolonczeli (na której zresztą przepięknie grał Jakub Kościukiewicz).

Klasa i poziom Filippa Minecci to rzeczywiście najwyższa artystyczna półka. Znakomicie panuje nad głosem, wykorzystując wszystkie jego walory, głębokie, intensywne brzmienie, zróżnicowaną dynamikę i przede wszystkim jest mistrzem interpretacji. Opowiadając o tematyce przygotowanych przez siebie arii żartobliwie skwitował, że 85 procent jest o miłości. Ale tylu odcieni miłości, jakie usłyszeliśmy dziś na Zamku, naprawdę rzadko można odnaleźć.

Artyście towarzyszyła Orkiestra Instrumentów Dawnych Warszawskiej Opery Kameralnej Musicae Antiquae Collegium Varcoviense prowadzona od skrzypiec przez Radosława Kamieniarza. Orkiestra brzmiała jak marzenie, dawno nie była w tak świetnej formie! Dynamiczna, precyzyjna w utworach brawurowych, grająca miękko i subtelnie w ariach lirycznych. Już pierwsza uwertura z opery Le gare generose została wykonana perfekcyjnie. Dalej było tylko lepiej.

Na bis Filippo Mineccia wykonał zachwycającą arię Dormi, o fulmine di guerra z oratorium Giuditta Alessandra Scarlattiego. Musi ją bardzo lubić, bo na youtube znajduje się kilka nagrań tej arii w jego wykonaniu z towarzyszeniem różnych orkiestr. Przesłuchałam wszystkie, ale to, co zdarzyło się dziś na Zamku bije wszystkie te nagrania na głowę. To była prawdziwa magia, którą mogą czarować tylko prawdziwi mistrzowie! Publiczność nagrodziła ten występ owacją na stojąco. Bo też tyle tylko mogliśmy zrobić, żeby wyrazić nasz zachwyt. Cudowny wieczór!