środa, 24 lutego 2016

Wielkopostne medytacje w Filharmonii Narodowej

Le Concert Spirituel; mat. prom. FN
Kolejny koncert poświęcony muzyce dawnej w Filharmonii Narodowej, który odbył się wczoraj, 23 lutego, został zatytułowany intrygująco: Splendor katedr za czasów Ludwika XIV . Francuscy muzycy z renomowanego zespołu Le Concert Spirituel pod kierunkiem Havré Niqueta przedstawili fragmenty dzieł kompozytorów francuskich z epoki Króla Słońce ułożone w godzinną mszę.
Osią programu była msza Missa pro defunctis (czyli za zmarłych) nieznanego w Polsce i nigdy do tej pory nie grywanego kompozytora Pierre’a Bouteillera, który jednak w XVII wieku należał do ważnych postaci we francuskim świecie muzycznym, zwłaszcza związanym z muzyką religijną – pełnił funkcje tzw. maître de chapelle w katedrach w Troyes i Châlons-sur-Marne, później dział też w Paryżu. Większość jego dorobku zniszczono podczas rewolucji – był to okres wyjątkowo trudny dla archiwów kościelnych i wiele ze zgromadzonych tam pism i druków została bezpowrotnie zniszczona. Ale Bouteiller miał szczęście. Zbiór swoich utworów podarował bardzo wówczas aktywnemu teoretykowi i historykowi muzyki, autorowi słownika muzycznego Sébastienowi de Brossard, w którego bibliotece rękopis przetrwał burzliwe koleje historii.
Do części mszy Bouteillera dołączono niewielkie fragmenty z kompozycji innych twórców, w większości kompletnie w Polsce nieznanych, takich jak Henri Frémart, Pierre Hugard czy Louis-Nicolas le Prince, a także hymn De profundis H 211 Marca-Antoine’a Chapentiera. Końcową część koncertu wypełnił Stabat Mater wymienionego wyżej Sébastiena de Brossard, przede wszystkim muzykologa i teoretyka, ale – jak się okazało – również zdolnego artystę. Jego wieloczęściowa kompozycja, w której fragmenty chóralne przeplatały się z instrumentalnymi, stanowiła zwartą całość pełną surowego, lecz wyjątkowo pięknego brzmienia.
Duchowieństwo francuskie epoki baroku było szczególnie konserwatywne i nieprzychylnym okiem patrzyło na napływające z Włoch zwyczaje przenoszenia w sferę muzyki religijnej osiągnięć muzyki świeckiej, zwłaszcza opery. Stąd skład instrumentalny występujących wczoraj muzyków i surowość tej muzyki, porównywana przez znawców do prima practica. Grały tylko nisko brzmiące wiolonczele, viola da gamba i kontrabas z towarzyszeniem pozytywu – do sfery sacrum broniono we Francji dostępu np. skrzypcom, które uważane były za… zbyt taneczne. Niewielkiemu składowi francuskich instrumentalistów towarzyszyła grupa śpiewaków, oczywiście same głosy męskie: czterech kontratenorów, czterech tenorów, dwa barytony i dwa basy.
Le Concert Spirituel to zespół założony w 1987 roku przez prowadzącego go do tej pory klawesynistę, organistę, a także chórmistrza i dyrygenta, Havré Niqueta. W ciągu blisko trzydziestu lat działalności zarówno muzycy zespołu, jak i jego szef, zdobyli markę historycznie wiernych wykonawców dzieł muzyki francuskiej, przede wszystkim religijnej. Zespół gra oczywiście na instrumentach historycznych, a ich dobór – w koncercie grało zaledwie kilku muzyków z dużo przecież większego składu orkiestry – był pomyślany tak, aby uzyskać brzmienie jak najbardziej zgodne z oryginałem.
Z prawdziwa przyjemnością uczestniczyłam w czymś niecodziennym i razem z wcale liczną grupą słuchaczy pozwoliłam się wprawić niemal w kontemplację, przenosząc myśli w sfery dalekie od prozaicznej i hałaśliwej codzienności.

 

 

piątek, 19 lutego 2016

Lang Lang i Filharmonicy Waszyngtońscy w NFM

Wiem, że to nie moja bajka! Koncert fortepianowy a-moll Griega to kwintesencja romantyzmu - tak
daleko od baroku, jak tylko można sobie wyobrazić. Ale wczoraj, 18 lutego w sali koncertowej Narodowego Forum Muzyki siedziałam z otwarta buzią. Gdybym nie znała dobrze tego koncertu, chyba miałabym problem z rozpoznaniem Griega. Ani krzty romantyzmu! Żadnych szemrzących strumyków, snujących się mgieł i wiatru owiewającego zbocza fiordów. Żadnego sentymentalizmu, czego u romantyków nie cierpię. Znaleźliśmy się nagle w zupełnie oryginalnym i indywidualnym świecie Lang Langa! Prawdziwa terra langlangita! Jego interpretacja koncertu Griega była niepowtarzalna i idąca obok, a nawet wbrew tradycji wykonawczej. Ale była wspaniała! Publiczność jak urzeczona słuchała zadziwiających, znanych-a-nagle-jakby-nieznanych fraz, zastygała w ciszy przy jego subtelnym i niezwykłym pianissimo, które dzięki znakomitej akustyce sali mogło wybrzmieć w pełni. 

Lang Lang i Filharmonicy Waszyngtońscy w NFM; fot. I. Ramotowska
Najbardziej imponująca podczas koncertu była współpraca i pełne zrozumienie panujące pomiędzy pianistą a dyrygentem (Filharmoników Waszyngtońskich prowadził Christoph Eschenbach) i prowadzoną przezeń orkiestrą. Podążanie za tak oryginalną artystyczną wizją było z całą pewnością ogromnym wyzwaniem, któremu jednak waszyngtończycy sprostali zadziwiająco dobrze! 
W sumie kawał przygody i jedno z moich największych muzycznych zadziwień ostatnich lat.



środa, 17 lutego 2016

Caldara w Studiu Lutosławskiego

Caldara na polskiej scenie? To przecież wyjątkowa rzadkość. Dlatego każdy miłośnik barokowego
brzmienia powinien wyruszyć jutro (18.02) do sali koncertowej Studia im. w. Lutosławskiego na koncertową wersję oratorium Antonio Caldary Maddalena ai piedi di Cristo. w obsadzie grupa renomowanych śpiewaków związanych z Warszawska Operą Kameralną: Olga Pasiecznik, Barbara Zamek, Anna Radziejewska, Jan Jakub Monowid, Artur Janda i Aleksander Kunach. Orkiestrę WOK grającą na instrumentach historycznych poprowadzi Lilianna Stawarz. Przedstawienie jedyne, na kolejną odsłonę pewnie trzeba będzie długo czekać!
Niestety nie mogę być, nie będzie więc relacji z przedstawienia, ale zapraszam wszystkich chętnych do przesłania swoich relacji, którą z chęcią gościnnie zamieszczę!

wtorek, 16 lutego 2016

Po prostu... Filharmonia! - półmetek

Dwa koncerty z czwartej odsłony cyklu już za nami - i są to właśnie te, które nas najbardziej interesowały, czyli z repertuarem z muzyki dawnej. a równocześnie - dwa kompletnie odmienne pod każdym względem!
Jestem zajadłą zwolenniczka wykonawstwa historycznego. Muzyka Bacha czy Vivaldiego brzmi zupełnie inaczej na instrumentach z epoki (lub kopiach). Porównanie choćby słynnych Czterech pór roku granych na dawnych instrumentach i na współczesnych to dwie różne galaktyki! Współczesne skrzypce - bez porównania donośniejsze, z czystym, ostrym i przenikliwym dźwiękiem - kompletnie "zarzynają" subtelną, miękką frazę Vivaldiego czy Corellego.
Tak to czuję. dlatego nieufnie odnoszę się do wszelkich transkrypcji. A już żeby koncerty, preludia i fugi Bacha grał consort saksofonów? Brzmiało jak horror. Ale muzycy podobno świetni, płyta wydana w 2013 była przebojem roku. W końcu ciekawość zwyciężyła... No i przyznaję, nie żałowałam! Koncert Jak brzmią organy Bacha bez klawiszy? w wykonaniu BL!NDMAN [sax] był naprawdę świetny! W programie Cezary Zych, pomysłodawca cyklu i - jak sadzę - spiritus movens tych koncertów napisał, że to jakby "oddzielenie od siebie piszczałek", wręczenie każdej z nich innemu muzykowi i ponowne "zgranie" w jedność. O dziwo, to działa! Oczywiście brzmienie jest inne, donośne i "przestrzenne" - to w końcu cecha charakterystyczna tej grupy instrumentów, ale przy tak znakomitym zgraniu, perfekcyjnym współbrzmieniu, muzyka Jana Sebastiana brzmiała pięknie i potwierdziła po raz kolejny, że jest jedyna w swoim rodzaju i broni się w każdej, nawet najbardziej "odjechanej" wersji.

Kore Orchestra; mat. promocyjne FN
Inaczej dzisiaj. Flet, obój i skrzypce, czyli co można wydobyć z drewna? to koncert młodej formacji Kore Orchestra pod kierunkiem klawesynistki Joanny Boślak-Górniok z trójką solistów (wymienionych w tytule koncertu). Słuchaliśmy przede wszystkim Vivaldiego (nieco chyba za trudny, jak na umiejętności tych młodych entuzjastów), ale także znany Koncert c-moll na obój i skrzypce BWV 1060 Bacha, i dwa koncerty Telemanna - e-moll na flet i skrzypce TWV 52:e3 i e-moll na flet traverso i flet prosty TWV 52:e1 - oba pięknie zagrane, subtelnie, lecz z werwą, przez solistów: Anne Freitag, Pedra Castro i Fredrika Froma.
A swoją drogą to wspaniałe, że muzyka dawna i wykonawstwo historyczne są atrakcyjne dla młodych muzyków (Kore Orchstra to właściwie debiutanci) - ewentualne braki techniczne nadrabiają zapałem i energią, zarażając nią równie młodą i pełną entuzjazmu publiczność! Czysta przyjemność!

sobota, 13 lutego 2016

Po prostu... Filharmonia! - czwarta odsłona

BL!MDMAN; mat. promocyjne FN
Od najbliższego poniedziałku w Filharmonii Narodowej kolejna odsłona cyklu Po prostu... Filharmonia! I tym razem program zapowiada się ciekawie.
W poniedziałek zespół BL!NDMAN[sax] zagra na... saksofonach! Belgijski zespół Ericha Schleimana udowodni, że na saksofonach zagrać można wszystko, nawet organowe działa Bacha! Ich album z transkrypcjami Bachowskich utworów był w 2013 roku we Flandrii płytą roku.
We wtorek nieco bardziej konwencjonalnie - Kore Orchestra zagra Vivaldiego, Bacha, Marcellego i Telemanna, a motywem przewodnim jest gra na "drewnie", czyli instrumentach drewnianych: flet, obój i skrzypce.
Za to w środę Thalia Ensamble będzie grać kwintety Danziego "bez smyczków". Z kolei w czwartek Sinfonia Iuventus zagra Reinecke'a i Mendeelssohna po batutą i z towarzyszeniem fletu Alexisa Kossenki.
Jak zwykle oryginalnie, jak zwykle zaskakująco. Warto?