środa, 26 lutego 2020

"Armide" - reaktywacja

Już w najbliższy piątek 28 lutego Warszawska Opera Kameralna w ramach X Festiwalu Oper Barokowych zaprasza na wznowienie jednego ze swoich najbardziej udanych spektakli - Armide Jeana-Baptiste Lully'ego.
Spektakl miał premierę (a właściwie chyba polską prapremierę) 5 listopada 2017 roku. Widowisko wyreżyserowała Deda Cristina Colonna, a scenografię zaprojektował Franceso Vitali, postać tytułową kreowała Marcelina Beucher. Spektakl podróżował później i był wystawiany również na scenach np. włoskich. Spotakał się tam z bardzo ciepłym przyjęciem, zyskał też kilka spektakularnych nagród, m.in. w Taorminie na Sycylii. Nagradzano też reżyserkę i choreografkę oraz Marcelinę Beucher.
Widziałam ówczesną inscenizację dwukrotnie, za każdym razem z dużą przyjemnością, szczerze ją polecam i w tej odsłonie. Nastapiłą jedna zasadnicza zmiana - kierownictwo muzyczne obecnej edycji będzie sprawował Paukl Esswood (znana marka), natomiast obsada pozostaje bez zmian. Spektakle zaplanowano 28 i 29 lutego oraz 1 i 3 marca.
Warto zauważyć, że ta sama ekipa realizatorów - Colonna i Vitali - przygotowuje też premierę opery Jeana-Philippe'a Rameau Castor et Pollux, która będzie chyba najważniejszym wydarzeniem operowym tego festiwalu. Choćby z tego względu warto wprowadzić się wcześniej w specyficzny nastrój barokowej opery francuskiej podczas wznowienia dzieła Lully'ego. Wieka przyjemność zarówno dla oka, jak i dla ucha. Czego chcieć więcej?

niedziela, 23 lutego 2020

Muzyczna podróż na Zamku Królewskim

X Festiwal Oper Barokowych Warszawskiej Opery Kameralnej zainaugurował w sobotni wieczór 22 lutego zespół Ensemble 1756 Salzburg koncertem pod tytułem "Muzyczna podróż z Lipska przez Salzburg do Wenecji".
Ensemble 1756 to specyficzna orkiestra. Data w nazwie to symboliczny rok przełomu baroku i klasycyzmu z muzyce. Grają na instrumentach historycznych, pracują nad stylistyką XVIII-wieczną i mają ambicję oddania autentycznego ducha muzyki Mozarta.  Retorykę epoki opanowali świetnie i jak zauważył jeden krytyków - "brakuje im tylko samego Mozarta".
Dimitris Karakantas - bohater wieczoru; fot. IR
Rzeczywiście - zespół niezwykle sprawny technicznie, choć chwilami zawrotne tempo gry mogło przyprawić o zawrót głowy. Mają na pewno ambicje edukacyjne - prowadzący Konstantin Hiller próbował nawet w pierwszej części koncertu przedstawiać publiczności kolejne pozycje grane przez zespół. Program był ułożony efektownie, a nawet efekciarsko, pod kątem występujących z orkiestrą solistów. Przede wszystkim koncertmistrza, greckiego skrzypka Dimitrisa Karakantasa oraz węgierskiej oboistki Bettiny Simon.
Nicholas Spanos; fot. IR
Muszę przyznać, że Karakantas zrobił na mnie naprawdę duże wrażenie. Jest nieprawdopodobnie sprawny technicznie i żywiołowy. W zawrotnych Vivaldiańskich frazach czuł się jak ryba w wodzie. Już na wstępie zagrał jedną z Sonat misteryjnych Bibera, a  dalej Koncert na dwoje skrzypiec a moll Vivaldiego (wespół z jedną z koleżanek z zespołu, niestety nie jestem w stanie ustalić jej nazwiska). Towarzyszył też Bettinie Simon w Koncercie na obój, skrzypce i orkiestrę smyczkową BWV 1060 Bacha, a w drugiej części brawurowo zagrał Sonate triową "La Follia" op. 1/12. Dawno nie słyszałam kogoś, kto tak "czułby" Vivaldiego, właściwie chyba od czasów, gdy Cztery pory roku zagrał w Studio Lutosławskiego Davide Monti. Prawdziwa magia!
Bettina Simon zagrała w drugiej części Koncert na obój d-moll Benedetta Marcella.
Nie zabrakło też popisów wokalnych. W Serenacie "Der Nachtwachter" Bibera wystąpił polski bas Dawid Biwo, zaś w drugiej części Psalm "Nisi Dominus" Vivaldiego zaśpiewał grecki kontratenor Nicholas Spanos. Ma rzeczywiście piękną czystą barwę altu, bez wibrato i nadmiaru efektów, Vivaldiego zinterpretował ślicznie i słuchałam go z przyjemnością. Nieco gorzej było podczas bisów - Gelido in ogni vena z Farnacego było "przeinterpretowane", a w pierwszych kilku frazach wręcz fałszował. Na koniec - oczywiście Ombra mai fu Heandla, niezawodnego mistrza muzycznych hitów.
Jednym słowem - program efektowny, wyraźnie lekkostrawny, przygotowany dla publiczności, która klaszcze po po każdej części koncertu i nie szczędzi artystom entuzjastycznych owacji. I dobrze!

wtorek, 18 lutego 2020

Festiwal Oper Barokowych WOK

Jako że od przybytku głowa wcale nie boli, z radością czekamy na X Festiwal Oper Barokowych Warszawskiej Opery Kameralnej. Tegoroczna edycja ma znów fracuski sznyt, co cieszy, bo francuski barok jest jeszcze rzadziej wystawiany i grany na polskich scenach niż barok włoski czy niemiecki. A przecież WOK ma w repertuarze Armide Jeana-Baptiste Lully'ego w reżyserii Dedy Cristiny Colonny, wystawioną podczas poprzedniej edycji festiwalu jesienią 2017 roku (o spektaklu możecie przeczytać tutaj). Ta polska prapremiera zgarnęła zresztą w kolejnym roku prestiżowe nagrody, w tym m.in. nagrodę im. Giuseppe Di Stefano we włoskiej Taorminie, zwaną Operowym Oskarem.
Armide zostanie więc w tym roku wznowiona (28 i 29 lutego, 1 i 3 marca), a organizatorzy, idąc za ciosem, postanowili znów przygotować premierę francuską i 21 marca pokażą Kastora i Polluxa Jeana Philippe'a Rameau w sprawdzonej reżyserii Colonny i pod kierunkiem muzycznym Stefana Plewniaka. Plewniak Rameau uwielbia i przygotowywał już na scenę zarówno Les inde galantes, jak i Nais (obie na festiwal w Budgoszczy). Myślę więc, że będzie to wydarzenie operowe równie udane jak Armide.
Nie jest to oczywiście wszystko, na co zaprasza WOK podczas swojego festiwalu. Mamy więc kameralny koncert otwierający już 22 lutego na Zamku Królewskim z wystepem Ensemble 1756 Salzburg, mamy 11 marca recital Simone Kermes - również na Zamku, mamy Bacha na jazzowo (13 marca - Andrzej Jagodzński Trio), mamy w końcu recital gitarowy Krysztofa Meisingera  z muzyką Vivaldiego i balet Don Juan Glucka. Koncert finałowy zaplanowano na 5 kwietnia i będzie to... Pasja wg św. Jana Bacha (to już chyba piąta w okresie przedwielkanocnym!). Szczegółowy program na stronie WOK, wybrane wydarzenia również w naszym kalendarium.