wtorek, 24 września 2019

"Alcina" po roku

To było już ostatnie z nawiązań do litery "A" na festiwalowym plakacie. Po przypomnianej po pięciu latach Agrippinie, premierze scenicznej Aci, Galatea e Polifemo, przyszedł czas na reaktywację ubiegłorocznej Alciny. Jak się udała?
Spektakl wystawiony podczas tegorocznej edycji Festiwalu Oper Barokowych Dramma per Musica w Małej Warszawie był równie dobry jak podczas ubiegłorocznej premiery. Ta sama obsada, te same znakomite kreacje zarówno postaci pierwszoplanowych - Olgi Pasiecznik jako Alciny i Anny Radziejewskiej jako Ruggiera, jak i ważnych postaci drugiego planu - Olgi Siemieńczuk jako Morgany, Joanny Krasuskiej-Motulewicz jako Bradamante, Karola Kozłowskiego jako Oronte, Artura Jandy jako Melissa i Joanny Lalek jako Oberta. Ta sam znakomicie prowadzona orkiestra festiwalowa Royal Baroque Ensemble pod kierunkiem niezmordowanej Lilianny Stawarz, ta sama grupa tancerzy prowadzonych przez reżysera spektaklu Jacka Tyskę. Artyści wydawali się swobodniejsi, minął premierowy stres, została natomiast przyjemność obcowania z genialną materią muzyczną.

Załoga Alciny przyjmuje zasłużone brawa; fot. IR
Nie mam więc żadnych zasadniczych refleksji na temat tego spektaklu, odmiennych niż moja ubiegłoroczna relacja. Genialne Ah, mio cor! Olgi Pasiecznik znów wywołało ciarki, swoboda i ekspresja Anny Radziejewskiej znów zachwycała, brawura Joanny Krasuskiej-Motulewicz imponowała, koloratura Olgi Siemieńczyk była tak samo piękna, kreacja Joanny Lalek równie urocza, żal, że Artura Jandy tak mało - ten sam. Karol Kozłowski był w dobrej formie i śpiewał nawet lepiej niż ostatnio a jego podskoki w ostatniej arii mniej zdumiewały. Reżyseria Jacka Tyski udana, choć nie do końca zgodna z moją wizją tej opery. Ale wiele pomysłów inscenizacyjnych było całkiem dobrych, no i partie taneczne - w końcu specjalność reżysera - były naprawdę świetne.
Ten spektakl stanowił więc dla mnie rzeczywisty, choć nieoficjalny - finał festiwalu. Bardzo udanej edycji poświęconej w przeważającej i najważniejszej części twórczości Georga Friedricha Haendla (dostaliśmy jeszcze oratorium Saul w interpretacji artystów prowadzonych przez Agnieszkę Żarską). Liliana Stawarz odgrażała się na konferencji zapowiadającej festiwal, że w przyszłym roku Haendla nie będzie (co wcale mnie nie cieszy), ale poświęcenie tegorocznej edycji temu twórcy było posunięciem świetnym.
No i, mówiąc szczerze, to mu się po prostu należało!

piątek, 20 września 2019

Oratorium Stradelli na Festiwalu Oper Barokowych

Soliści i Andrea de Carlo "zstępujacy" po schodach; fot. IR
Musze przyznać ze wstydem, że to było moje pierwsze w pełni świadome obcowanie z muzyką Alessandra Stradelli. Owszem, słyszałam o nim co nie co, ale nie zainteresowałam się wcześniej. Dopiero wczorajszy koncert 19 września w kościele Świętej Trójcy w ramach Festiwalu Oper Barokowych Dramma per Musica stał się dla mnie okazją do wysłuchanie jednego z jego najpopularniejszych dzieł sakralnych i przyznam, że było to odkrycie bardzo przyjemne.
Twórczość Stradelli przypada na drugą połowę XVII wieku i stanowi dla mnie swoisty łącznik pomiędzy stylistyką typowa dla pierwszej połowy XVII wieku, której najwybitniejszym przedstawicielem był Claudio Monteverdi, a stylem charakterystycznym dla włoskiej opery wieku XVIII w jej najbardziej znanych odmianach - weneckiej i neapolitańskiej. A równocześnie kompozytor niewątpliwie swój własny styl, bardzo oryginalny i ciekawy. Pisze o nim w programie festiwalowym frapująco Andrea del Carlo, podobno od lat niestrudzony propagator twórczości Stradelli, kompozytora, który podzielił los wielu artystów jemu współczesnych i został niemal zupełnie zapomniany. Dziś przywraca się twórczość tych artystów publiczności, a kolejne premiery staja się wydarzeniami, a nawet sensacjami na scenach muzycznych.
Taką premierą na polskiej scenie było właśnie wczorajsze wykonanie oratorium San Giovanni Battista, które w czasach kompozytora cieszyło się podobno ogromna popularnością. Dwuczęściowy utwór wykonano bez przerwy - półtoragodzinny koncert był na pewno znaczącym wysiłkiem dla muzyków formacji Gradus and Parnassus pod kierunkiem właśnie Andrea de Carlo. Orkiestra wystąpiła w stosunkowo dużym składzie z dodatkową sekcją skrzypiec - przeciwstawienie sobie sekcji concertino i concerto grosso było podobno własnym wynalazkiem Stradelli.
Kilka słów o solistach. w tytułowej roli Jana Chrzciciela wystąpiła Elwira Janasik, której głos ogromnie lubię i cenię od momentu kiedy słyszałam ja po raz pierwszy w operze Vinciego Semmiramida roconosciuta.. Nie miała jednak prawdę mówiąc roli dominującej, co jest częste przy partiach tytułowych.  Zaśpiewała w pierwszej części dwie ciekawe arie, później jednak jej rola polegała na wygłaszaniu napominających pouczeń pod adresem Heroda.
Prym wiodła przede wszystkim Herodiada w interpretacji Doroty Szczepańskiej o pięknym kryształowym sopranie, który miejscami brzmiał pięknie, zwłaszcza w ariach "kokieteryjnych", czasem jednak w partiach bardziej dramatycznych stawał się zbyt ostry. Drugą wiodącą postacią był Herod w interpretacji Karola Skwary i wydaje mi się, że jego bas brzmiał wyjątkowo dobrze w tym oratorium. Pozostałe postacie to Herodiada matka w wykonaniu Iwony Leśniowskiej-Lubowicz i Consigliere w interpretacji Przemysława Baińskiego (uprzedzono, że jest chory, więc nie miał możliwości pokazać pełni swoich możliwości). Cała piątka wykonywała partie chóralne, występowali też w rozmaitych konfiguracjach w tercetach i duetach - partie zbiorowe były jednymi z najpiękniejszych w tym oratorium.
Muzyka Stradelli zachwyciła mnie na tyle, że na pewno wezmę udział w koncercie 30 września, na którym grupa solistów i instrumentalistów ze Szwecji wykona jego serenatę Forza delle Stelle. Myślę, też, że Stradella zasługuje na dołączenie do panteonu moich ulubieńców na stronie dolcetormento.pl, Zwłaszcza, że jego życiorys obfituje w spektakularne wydarzenia! A oratorium San Giovanni Battista zasługuje na bardziej szczegółowa analizę, co pewnie wkrótce nastapi.

czwartek, 19 września 2019

"Acina" znów

A jak Alcina!
Dziś na Festiwalu Oper Barokowych oratorium Stradelli, ale wielbiciele Haendla, którego w tym roku dostarczono nam w ilościach imponujących, czekają na powtórkę ubiegłorocznej festiwalowej premiery, czyli na Alcinę. Spektakle zostaną przypomniane 20 i 21 września na scenie Małej Warszawy.
Alcina to jedna z najpopularniejszych oper Haendla. I nie przypadkiem. Jest prawdziwym zbiorem przebojowych arii, ukazuje ponadczasowe emocje, ma niemal magiczną atmosferę, stwarza wykonawcom zupełnie niepowtarzalną okazję do artystycznego popisu. Z której to okazji twórcy festiwalowej Alciny dobrze skorzystali.
W rolach wiodących pierwsze damy polskiego baroku, czyli Olga Pasiecznik jako Alcina i Anna Radziejewska jako Ruggiero. Inscenizację przygotował Jacek Tyski, więc spodziewajcie się ciekawych partii baletowych. No i znów będzie okazja do posłuchania rozdzierającego Ah, mio cor! w interpretacji Olgi Pasiecznik. Bezcenne.
Dla przypomnienia sobie ubiegłorocznych wrażeń zapraszam do lektury mojej ubiegłorocznej relacji tutaj.

wtorek, 17 września 2019

Kolejne oratorium na FOB

To chyba królowa Krystyna?
Uwzględnienie w programie Festiwalu Oper Barokowych jednego dzieła sakralnego jest już tradycją. Która w tym roku została przełamana przez zaproszenie na... dwa takie koncerty. We wtorek 10 września mogliśmy posłuchać oratorium Saul Haendla w znakomitym wykonaniu Baroque Collegium 1685 pod batutą Agnieszki Żarskiej, w tym tygodniu natomiast - w czwartek 19 września - w tym samym miejscu, czyli w kościele ewangelicko-augsburskim Świętej Trójcy - usłyszymy oratorium Alessandra Stradelli San Giovanni Battista. Wystąpi czwórka solistów i orkiestra Gradus ad Parnassum tym razem pod kierunkiem Andrea del Carlo.
Nie wiem, czy to moda na Stradellę, ale już kilka dni później, 30 września Ambasada Szwecji i parafia kościoła Świętej Trójcy zapraszają na kolejny koncert tego kompozytora - serenatę La Forza delle Stelle. Zagra Szwedzka Królewska Orkiestra Kameralna Christina Consort pod batutą Matsa Liljeforsa, a wystąpi pięcioro solistów. Skąd wątek szwedzki? Serenatę do wiersza Francesco Petrarki skomponował Stradella na zamówienie szwedzkiej królowej Krystyny, która po abdykacji w 1654 roku mieszkała w Rzymie. A koncert ma uczcić 100-lecie wznowienia stosunków dyplomatycznych Polski i Szwecji.
Świetnie! Dla barokowego koncertu każdy pretekst jest dobry.
Wstęp na oba koncerty wolny!

poniedziałek, 16 września 2019

Ile koncertów może pomieścić jeden weekend?

Wrocław Baroque Ensemble pod batutą Andrzeja Kosendiaka; fot. IR
Renesansowi myśliciele parodiowali scholastyczne wywody Tomasza z Akwinu, rozważając, ile diabłów może się zmieścić na łebku szpilki. To zdanie kołatało mi się po głowie w ostatnim tygodniu, kiedy biegałam z koncertu na koncert, usiłując pogodzić chęć uczestnictwo w Festiwalu Oper Barokowych w Warszawie z festiwalem Wratislavia Cantans we Wrocławiu. Ile koncertów jestem w stanie "zaabsorbować"?
Po pojedynku kontratenorów na Zamku, fantastycznym Saulu i próbie generalnej Acisa, Galatei i Polifema w Warszawie, w końcu wylądowałam we Wrocławiu na wyczekiwanej od dawna Judycie triumfującej. W najbliższych dniach wrócę do tych koncertów i zaproponuję na ich temat dłuższe teksty - myślę tu oczywiście o Saulu, Acisie i Judycie.
A dziś kilka słów o sobotnim wrocławskim koncercie w kościele akademickim zatytułowanym poetycko Weneckie inspiracje. Zawierał głównie kompozycje Mikołaja Zieleńskiego ze zbiorów  Offertoria totius anni Communiones totius anni. Zieleński, maestro di capella na łowickim dworze arcybiskupa Wojciecha Baranowskiego, ówczesnego prymasa, ułożył i - co ważne - wydał w 1611 roku w Wenecji zbiory swoich kompozycji. Są to przede wszystkim dzieła polichóralne (Offertoria), ale i utwory sześciogłosowe z obsadą instrumentalną. Co ciekawe - niektóre pojawiają się w dwu wersjach: z zapisem z ornamentacjami (tzw. gorgia) i bez ozdobników. Oba zbiory ułożył Zieleński w cykle roku liturgicznego, co charakterystyczne - polskiego roku, który nie do końca pokrywa się z zachodnim jeśli chodzi o popularność niektórych świąt.
Kompozycje Zieleńskiego tkwią silnie w typowej dla tego czasu estetyce muzycznej, choć są całkiem zgrabne i słuchało się ich z prawdziwą przyjemnością. Zasługa w tym oczywiście Wrocław Baroque Ensemble - niewielkiego zespołu instrumentalistów i grupy dwunastu śpiewaków prowadzonych przez dyrektora Narodowego Forum Muzyki Andrzeja Kosendiaka. Koncert zadedykowano twórcy festiwalu Andrzejowi Markowskiemu w 95. rocznicę urodzin.
W festiwalowym programie podano z dumą, że Zieleński był jedynym polskim kompozytorem, któremu udała się wówczas taka sztuka - przygotowanie i wydanie w prestiżowej weneckiej oficynie Giacoma Vincentiego swoich własnych kompozycji. Wenecja była wówczas - na przełomie XVI i XVII wieku jednym z najważniejszych centrów muzycznego świata. Ja jednak - zamiast dumy - poczułam smutek. Nawet nie z tego powodu, że Zieleński to nie Monteverdi, ale przede wszystkim dlatego, że był jedyny. Tak że tak...

czwartek, 12 września 2019

"Gismodo, re di Polonia" na festiwalu Eufonie

Gismondo, re do Polonia w Gliwicach w 2018; fot. IR
Balon tajemnicy pękł wczoraj - zapowiadany przez Parnassusa koncert 20 listopada na Zamku Królewskim z koncertowa wersją opery Leonarda Vinciego Gismondo, re di Polonia odbędzie się w ramach II Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Europy Środkowo-Wschodniej EUFONIE. Od dziś na stronie festiwalu dostępne są również bilety, co powinno zelektryzować fanów, ponieważ sala zamkowa jest niewielka, a opera znakomita!
Obok jednej z najlepszych w tej chwili w Polsce orkiestr barokowych, czyli {oh!}Orkiestry Historycznej, wystąpi znakomite grono solistów, z Maxem Emanuelem Cencicem w roli tytułowej. Opera została wystawiona w ubiegłym roku w Gliwicach w ramach festiwalu All'Improvviso (relacja tutaj), a następnie pokazana w Wiedniu. W tym roku Gismondo gościł w Moskwie, a niedawno dokonano nagrania płytowego.
Koncert na Zamku Królewskim to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów!

Barokowe duello na Zamku

Po wtorkowym koncercie wielkiego kalibru, czyli Haendlowskim Saulu, wczorajszy koncert Festiwalu Oper Barokowych Dramma per Musica był czystą rozrywką, w niczym mu nie ujmując, oczywiście. W pięknych okolicznościach Zamku Królewskiego wystąpiło dwóch młodych kontratenorów - Michał Sławecki i Rafał Tomkiewicz z towarzyszeniem Łódzkiej Orkiestry Barokowej Altberg Ensenble. Zgodnie z tytułem miał to być muzyczny pojedynek - forma uwielbiana przez publiczność nie tylko barokową. Dość wspomnieć słynne koncerty "trzech tenorów". Wszelkie interakcje pomiędzy muzykami, włączając nawet pewien element rywalizacji, częstokroć żartobliwego przekomarzania, zastępuje publiczności operową fabułę i niewątpliwie uatrakcyjnia koncert.

Altberg Ensemble i bohaterowie wieczoru:
Michał Sławecki i Rafał Tomkiewicz; fot. IR
Tytuł koncertu Duello per voce e strumento sugerował nie tylko pojedynek głosów, ale również rywalizacje pomiędzy głosami a instrumentami - częste zjawisko w operze barokowej, gdy podczas arii towarzyszy soliście któryś z instrumentów, zwany wówczas koncertującym (niekiedy jest nawet kilka).
Pod tym kątem dobrano arie wczorajszego wieczoru. Otrzymaliśmy więc arię z towarzyszeniem  rogu (Va tacito z Giulio Cesare Haendla) - bardzo popularnego instrumentu koncertującego dla tzw. arii myśliwskich, trąbki (Combatto un gentil cor Vivaldiego) i skrzypiec (Se in fiorito także z Giulio Cesare). Dostaliśmy również dwa duety (Sound the trumpet Purcella i In braccio te contenti Vivaldiego), w których głosy jednak raczej współbrzmiały niż rywalizowały. Z tej formuły wyłamał się nieco drugi z bisów, czyli zaśpiewana wcześniej solo przez Sławeckiego Sta nell'Ircana z Rinalda - na bis zaśpiewana wspólnie. Jednak panowie najwyraźniej nie chcieli podejmować muzycznej "bitwy", nawet żartobliwej, i zgodnie dzielili się arią.
Po raz kolejny po Agrippinie chciałbym tu pochwalić Rafała Tomkiewicza. Słuchałam jego występów u ubiegłym roku podczas festiwalu i w poznańskiej inscenizacji Juliusza Cezara, gdzie śpiewał Tolomea. Wydał mi się wówczas bardzo obiecujący i z przyjemnością konstatuję, że robi ogromne postępy i w tym roku jest już artystą, którego nazwisko wielbiciele śpiewu kontratenorowego powinni zapamiętać.
Michał Sławecki ma niestety pewne problemy z głosem, co stwierdzam z żalem, ponieważ jego czysty sopran zwrócił już moja uwagę lata temu, podczas uroczego koncertu w Filharmonii Narodowej Baroque Living Room. Jednak wczoraj w wysokich rejestrach głos solisty nabierał ostrej, metalicznej barwy. Widać to zwłaszcza w ariach di bravura, znacznie lepiej brzmi w ariach lirycznych i zdecydowanie takie powinien wybierać.
Z formacją Altberg Ensemble zetknęłam się po raz drugi, po ich występie w ramach cyklu Bach 200. Ku mojej radości - mimo bardzo kameralnego składu - są całkiem dobrzy - pochwalić muszę przede wszystkim smyczki, zwłaszcza skrzypaczkę koncertującą (Justyne Skatulnik?). Orkiestrę prowadzi od klawesynu Ewa Mrowca, a od wiolonczeli Jakub Kościukiewicz - aż szkoda, że nie dostaliśmy żadnej lirycznej arii z wiolonczelą!
Podsumowując - duża przyjemność, czemu dała wyraz rozentuzjazmowana publiczność, zachęcając artystów do kolejnych bisów. Coś jest takiego w śpiewie kontratenorowym, co wzbudza w widzach prawdziwe emocje. Coś jest...

środa, 11 września 2019

Festiwal Oper Barokowych, czyli barokowa uczta trwa

Bohaterka wieczoru, czyli Agnieszka Żarska prowadząca wczorajszy koncert;
fot. IR
V Festiwal Oper Barokowych Dramma per Musica trwa w najlepsze, za nami wznowiona Agrippina, koncert kameralny Muzyka dworu polskiego i monumentalne oratorium Saul Haendla. Dziś na Zamku Królewskim "pojedynek" kontratenorów - czyli występ Michała Sławeckiego i Rafała Tomkiewicza, a w piątek recital Artura Jandy. A w weekend tegoroczna premiera sceniczna, czyli Aci, Galatea e Polifemo. Oczywiście o każdym koncercie napiszę jeszcze obszernie, ale przy tym tempie słuchania i "absorbowania" ulubionej muzyki, nie sposób nadążyć!
Jednak tymczasem choć słowo o wczorajszym koncercie w kościele ewangelicko-augsburskim Świętej Trójcy. Organizatorzy co roku przygotowują koncert z muzyka sakralną - oratoryjną. W tym roku dostaniemy aż dwa! Wczoraj odbył się pierwszy z nich. Na zaproszenie organizatorów przyjechała do Warszawy prowadzone przez Agnieszkę Żarską chór i orkiestra Baroque Collegium 1685 oraz kilkoro solistów, m.in. Peter Kooij w roli tytułowej. Premiera oratorium, odbyła się zaledwie dwa dni wcześniej, 8 września w Szczawnicy w ramach festiwalu Barokowe Eksploracje, ale ku radości miłośników Haendla i baroku, spektakl przyjechał do stolicy.
Formacje prowadzone przez Agnieszkę Żarską były dotąd znane ze znakomitych interpretacji Bacha, dlatego byłam szczególnie ciekawa, jak poradzą sobie z Haendlem i to od razu w okazałym wydaniu - "opasłym" 150-minutowym oratorium. Okazało się, że świetnie!
Patrzyłam z podziwem na orkiestrę i dyrygentkę - chór i soliści często się zmieniali, ale muzycy mieli zaledwie 10-minutowa przerwę na oddech pomiędzy pierwszym a drugim aktem. Mimo to w miarę upływu czasu grali coraz lepiej! Po nieco nerwowym początku i wyraźnie stremowanej Aldonie Bartnik - pierwszej solistce, dalej szło coraz sprawniej, zarówno muzycy, jak i soliści wyraźnie się "rozgrzewali", a finałowy chór, wieńczący całość był tyleż potężny, prawdziwie haendlowski, co budził żal, że to jednak koniec!
Szczegóły wkrótce, a dziś czas na koncert wyraźnie "lżejszy", choć obiecujący - Zamek Królewski czeka!

czwartek, 5 września 2019

Sezon na Agrippiny

Plakat festiwalu autorstwa Alicji Grążawskiej
Jakoś tak się składa, że mody na określoną operę przychodzą falami. Coś wisi w muzycznym powietrzu i nagle w kilku różnych miejscach Europy, często na jej krańcach, kilku artystów wpada na ten sam pomysł i sięga po to samo dzieło. W ubiegłym roku była to Alcina, w tym padło na Agrippinę.
Polskie sceny najwyraźniej podlegają tej samej fluktuacji, dlatego choć argument, że przypominając swoją pierwszą premierę sprzed pięciu lat, Festiwal Oper Barokowych Dramma per Musica podkreśla swój mały jubileusz, to jednaj muzyczne fluidy na pewno miały swój udział w tej decyzji.
Jakie by jednak nie były powody - decyzja jest ze wszech miar dobra. Spektakl był świetny, o czym wciąż można się przekonać zaglądając do archiwum Ninateki - rejestracja spektaklu wciąż tam jest, dostępna bezpłatnie dla wszystkich chętnych. Co innego jednak zobaczyć spektakl na ekranie, zupełnie co innego uczestniczyć w nim "na żywo".
Przed nami dwa przedstawienia 6 i 7 września w Małej Warszawie. Widownia została podobno zmodernizowana na tyle, że powinna da większy komfort oglądania także publiczności w dalszych rzędach.
Reżyseria Natalii Kozłowskiej, jak przed pięciu laty, obsada w części ta sama (przede wszystkim Anna Radziejewska w roli tytułowej), w części nowa - choć warto tu przypomnieć, że spektakl przed pięciu laty miał dwie równoległe obsady!
I w ten sposób, dość spektakularny, Festiwal Oper Barokowych Dramma per Musica rozpoczyna swoją piąta edycję. Na dodatek Haendlowską! Z trudem powstrzymuję się przed naciśnięciem na klawiaturze jeszcze kilku/kilkunastu wykrzykników. Obiecuję za to relację w większość koncertów i przedstawień.