sobota, 7 listopada 2020

Festiwal Oper Barokowych Dramma per Musica 2020

Życie koncertowe znów przeniosło się do sieci. Pandemia uderzyła mocno, pierwszą ofiara padła Bydgoska Scena Barokowa, której finał przypada na dziś, czyli 7 listopada. I finał ten - a czekaliśmy na operową premierę Filanda Porpory - nie może się odbyć. Organizatorzy zapraszali wczoraj, w ostatniej możliwej chwili, na próbę generalną, niestety niedostępną dla tych, którzy na premierę wybierali się z daleka. Na pociechę fragmenty mają pojawić się w sieci.

Festiwal Oper Barokowych Dramma per Musica, już na wiosnę zawiesił tegoroczną edycję, jednak niespodziewani zdecydowano się na festiwal online. A dziś właśnie, 7 listopada o 19.00 będziemy mogli obejrzeć i usłyszeć koncert inauguracyjny festiwalu - oczywiście w sieci. Na pierwszy ogień koncert Farinelli contra Carestini, a w rolach głównych Anna Radziejewska i Kacper Szelążek oraz oczywiście Royal Baroque Ensemble pod kierownictwem Lilianny Stawarz. W programie przeboje z oper Haendla, Hassego, Porpory, Vinciego i Broschiego, czyli to, co kochamy! 

wtorek, 27 października 2020

Opera Minima, przyjemność maksima

W dobie pandemii z jednej strony i rewolucji na ulicach z drugiej, uczestniczenie w koncercie wydaje się co najmniej pięknoduchostwem. A przecież nie tylko warto, a wręcz trzeba! Nie tylko dla własnej przyjemności obcowania z ukochaną muzyką i ulubionymi artystami, ale także dla nich - bo przecież sytuacja, którą mamy, w nich uderzyła najmocniej. 
Podziwiam bardzo dziesiątki inicjatyw artystycznych, podejmowanych w realu, ale przede wszystkim online, dzięki którym artyści nie tracą kontaktu ze swoją misją i mogą po prostu pracować. Kibicuję więc wszystkim tym inicjatywom, a sama staram się uczestniczyć w jak największej ich liczbie, choć musze przyznać, że koncertu na żywo nic nie jest mi w stanie zastąpić. 
Dlatego - mimo obaw - wybrałam się na jeden z koncertów festiwalu Muzyczne Ogrody 26 października na Zamek Królewski w Warszawie, podczas którego grupka muzyków - dwoje wokalistów (mezzosopraniska Wanda Franek i kontratenor Michał Sławecki) i trójka instrumentalistów (Klaudyna Żołnierek, Anna Sikorzak-Olek i Błażej Goliński) zaproponowali program nazwany skromnie Opera Minima. Program skrojona na czasy epidemiczne, trwający nico ponad godzinę, a złożony z przebojowych arii Georga Friedricha Haendla i Claudia Monteverdiego, przeplatanych dawnymi pieśniami, takimi jak Greensleves czy Scarborough Fair i utworami instrumentalnymi, dającymi możliwość popisu trójce instrumentalistów - harfistce, wiolonczeliście i lutnistce. 

Bohaterowie wieczoru: Michał Sławecki i Wanda Franek; fot. IR
Próba zastąpienia trójką instrumentalistów barokowej orkiestry była oczywiście z góry skazana na niepowodzenie, dlatego muzykę przearanżowano w taki sposób, aby akompaniament tworzył zupełnie nową jakość - oryginalną i subtelną. 
Na pierwszym planie brzmiały więc głosy, a oba są warte zauważenia i komplementów. 
Wandę Franek słyszę niestety rzadko, choć jej występ w 2015 roku w Haedlowskim Sosarme w Krakowskich Sukiennicach mocno zapadł mi w pamięć - była wówczas zdecydowaną gwiazdą koncertu. Z przyjemnością słuchałam wczoraj jej głębokiego głosu i umiejętności interpretacji wyrazistej i poruszającej nawet we fragmentach arii. Kołysanka z Koronacji Poppei Monteverdiego czy przebojowe Ombra mai fu z Haendlowskiego Kserksesa były znakomite. 
Michał Sławecki dysponuje czystym sopranowym głosem, którym wykonał m.in. przewrotnie jedną z najbardziej "kobiecych" arii Haendla, czyli Ah, mio cor z opery Alcina
Publiczności podobały się najbardziej duety, a zwłaszcza słynne Son nata a lagrimar z Gulio Cesare - fantastycznie zaśpiewane i zinterpretowane przez oboje. To była prawdziwa przyjemność!

niedziela, 25 października 2020

Ogrody Muzyczne na Zamku Królewskim

Wykonawcy Opera Minima na fot. Tomasza Budzyńskiego
Niestety, łudziłam się, że po wiosennej zapaści wrócimy powoli do życia artystycznego. Zaczynało się
powoli budzić w realu życie muzyczne, na kilka koncertów udało mi się nawet pójść, choć widownia była bardzo ograniczona, koncerty skrócone do godziny, obowiązywał dystans i maseczka. Jednak pandemia nie odpuszcza, a w ostatnich tygodniach wręcz lawinowo rośnie. Uczestnictwo w koncertach w zamkniętej przestrzeni sali koncertowej stwarza bardzo duże ryzyko. Co ma robić meloman w takiej sytuacji?

Polska Opera Królewska odwołała ostatnio koncerty. Bydgoska Scena Barokowa realizuje wydarzenia w obowiązującym reżimie sanitarnym. Festiwal Eufonie także. Co będzie dalej? Co z festiwalem Actus Humanus w grudniu? Nikt tego nie wie.

Póki co zbieram się na odwagę i wybieram na koncert na Zamku Królewskim w ramach Festiwalu Ogrody Muzyczne. Już jutro 26 października o 18.30 doborowa grupka muzyków ( tym Michał Sławecki i Wanda Franek oraz trójka instrumentalistów: Klaudyna Żołnierek, Anna Sikorzak-Olek i Błażej Goliński) zaprasza na koncert Opera Minima na Zamek Królewski W programie m.in. Bach, Haendel i Monteverdi. Znając przepiękne głosy Michała Sławeckiego i Wandy Franek (jej znakomita partia w Sosarme, re do Media w Sukiennicach w 2015 roku tkwi mi w pamięci do dziś!), będzie to 80-minutowa uczta. Tak więc odważę się chyba, bo bez koncertów - jak tu żyć!

niedziela, 19 lipca 2020

"Rodelinda" reaktywacja (no, prawie)

W czasach dawno minionyuch, czyli kilka miesięcy temu, Polska Opera Królewska zapowiadała na lipiec tego roku wznowienie swojej marcowej premiery, czyli Haendlowskiej Rodelindy (o tym spektaklu tutaj). Jak wiadomo koronawirus zrewidował wszystkie plany, także ten. A brutalnie mówiąc - wywalił je w kosmos. Tak więc zapowiedź przedstawienia koncertowej wersji tej opery 17 lipca w Teaterze Królewskim w Łazienkach zelektryzowała fanów. Kto żyw, pędził do Łazienek, żeby znów zanurzyć się w magiczny świat barokowego artycydzieła.
Wersja koncertowa to zapowiedź nieco na wyrost. Opera Haendla trwa ponad trzy godziny, co w obecnych popandemicznych czasach jest nie do zrealizowania. Udział w koncercie to wg epidemologów spore zagrożenie zdrowotne zarówno dla artystów, jak i dla publiczności. Ale czego sie nie robi z miłości do baroku!
Ze spektaklu wybrano 10 arii, trzy recytatywy, duet i finalny chór. Spektaklu sie z tego nie dało skleić, ale piękny koncert - jak najbardziej!

Grupa wykonawców piątkowego koncertu w Łazienkach; fot. IR

Otrzymalismy więc cztery arie tytułowej bohaterki w bajecznym wykonaniu Olgi Pasiecznik. Mistrzymi scenicznej emocji nie zawiodła. Jej interpretacje za każdym razem wywołują zachwyt i... dreszcze!
Dwa redytatywy i dwie arie wykonał Kacper Szelążek jak Bertarido, w tym brawurowe Vivi tiranno!, którym wzbudził entuzjazm garstki widzów dopuszczonych do tego wydarzenia. Ten jeden z najlepszycjh obecnie polskich kontratenorów ma zdecydowanie świetny okres, od czasu gdy obserwuję jego karierę, chyba najlepszy. Oby mógł go wykorzystać na scenie!
No i oczywiście oboje, czyli Pasiecznik i Szelążek zachwycili interpretacją słynnego duetu Io t'abbraccio - jednego z najpiekniejszych lirycznych duetów Haendla.
Pozostali bohaterowie także mieli swoje pięć minut. Grimoaldo, czyli Sylwester Szmulczyński wykonał jeden recytatyw i dwie arie. Eudige interpretowała Joanna Talarkiewicz - z dużą ekspresją. Arię Unulfa zaśpiewał Rafał Tomkiewicz, przepięknie, podobnie jak na premierze. Ogromnie żałuję, że pandemia pokrzyżowała plany i nie pozwoliła mu zaistnieć w partii Bertarida, jak było to wcześniej planowane. Jestem ogromnie ciekawa, jak by ją zinterpretował.
I w końcu jako czarny charakter Garibaldo wystapił Paweł Michalczuk, którego przed tygodniem mogliśmy posłuchać na premierze La serva padrona Pergolesiego. W dynamicznej basowej arii Tuo drudo e mio rivale wypadł naprawdę świetnie!
Ale prawdziwi bohaterowie tego koncertu to Capella Regia Polona prowadzona przez Krzysztofa Garstkę. Orkiestra grała zankomicie! Muzycy, choć przez miesiące pozbawieni możliwości występów na żywo, z pewnością nie próżnowali. Orkiestra wciąż dojrzewa i wciąż robi postępy. Brawurowa Uwertura, była zapowiedzią świetnego koncertu, a całość spełniła te oczekiwania. Brawo Capella! Trzymam za was kciuki równie mocno, jak za solistów. Mam nadzieję, że będzie wiele okazji do posłuchania was na scenie.

poniedziałek, 13 lipca 2020

Małe a cieszy!

Twórcy La serva padrona w komplecie; fot. IR
No i doczekaliśmy się pierwszej premiery od wybuchu pandemii. Polska Opera Królewska sięgnęła po popularne komediowe intermezzo Giovanniego Battisty Pergolesiego La serva padrona. Przygotowano dwie premiery - 4 i 11 lipca, w dwóch obsadach. Miałam przyjemność zobaczyć drugą z nich, w której wystąpił młody duet śpiewaków: Aleksandra Klimczak i Paweł Michalczuk. Sceniczną błahostkę - uroczą, ale mocno staroświecką - starano się ożywić wyrazista grą aktorską pary protagonistów i wprowadzeniem potrójnej postaci służącego Vespone w osobach trzech mimów. Jak na pierwszą premierę w arcytrudnych czasach i warunkach wypadło to nieźle. Więcej wrażeń tutaj.
A Polska Opera Królewska imponuje swoją aktywnością. Ponieważ wznowienie spektaklu operowego w całości nie jest obecnie możliwe, POK zaprasza na wersję koncertową, a właściwie wybór arii ze swojej ostatniej barokowej premiery czyli Haendlowskiej Rodelindy. Już w piątek na scenie w Łazienkach Królewskich będzie można przypomnieć sobie, jak to było jeszcze tak niedawno i uświadomić, ile straciliśmy - mam nadzieję, że nie bezpowrotnie.

poniedziałek, 29 czerwca 2020

Nareszcie!

Po tygodniach oczekiwania, dziesiątkach odwołanych koncertów i przedstawień, tropieniu przedstawień on-line i oglądaniu koncertów na ekranie - życie muzyczne powolutku powraca. Wiele wydarzeń nieodwracalnie przepadło (tegoroczne Misteria Paschalia, Festiwal Oper Barokowych Dramma per Musica), niektóre przełożono (wielkanocna edycja Actus Humanus w jakimś stopniu dołączy do bożonarodzeniowej).
Polska Opera Królewska jest tą z instytucji, która nie tylko próbuje zaistnieć on-line, ale ostrożnie wznawia też 'normalną' działalność koncertową. A dobitną tego oznaką będzie pierwsza 'popandemiczna' premiera krótkiego dwuczęściowego intermezzo Giovanniego Battisty Pergolesiego La serva padrona. Dwie premiery zaplanowano na 4 i 11 lipca w Teatrze Królewskim w Łazienkach, gdzie już odbyło się kilka koncertów 'na żywo', m.in. mogliśmy posłuchać Bachowskich kantat w wykonaniu Olgi Pasiecznik i Capelli Regia Polona prowadzonej przez Krzysztofa Garstkę.
W komicznym dziełku Pergolesiego w dwóch głównych rolach usłyszymy - jako Serpinę: Aleksandrę Klimaczak i Agnieszkę Kozłowską i jako Uberta Sławomira Jurczaka i Pawła Michalczuka. Zagra oczywiście Zespół instrumentów Dawnych POK, czyli Capella. Repertuar dopasowano, jak sądzę, do obostrzeń sanitarnych. Przedstawienie będzie krótkie, ale dzieło Pergolesiego jest przepiękne i mimo swoich niewielkich rozmiarów, dać może miłośnikom opery od dawna oczekiwaną przyjemność obcowania z muzyką barokową w 'realu'.
Mam nadzieję, że ta jaskółka zwiastuje prawdziwą wiosnę!

piątek, 13 marca 2020

Pandemia zmiotła wszystko

Wybuch pandemii zachorowań spowodowany koronawirusem kompletnie zmiótł także wszystkie wydarzenia muzyczne. Niektóre instytucje ogłaszają na razie termin zawieszenia wydarzeń zgodny z wytycznymi rządu, czyli do 25 marca. Ale wiadomo już, że na tym się nie skończy. Ogłoszenia o kolejnych odwołanych bądź przełożonych koncertach spływają z godziny na godzinę.
Z propagowanych przeze mnie i śledzonych wydarzeń wiem, że nie odbywają się koncerty ani Festiwalu Nowe Epifanie (w tym koncert Graindelavoix 12.03) ani Festiwalu Oper Barokowych Warszawskiej Opery Kameralnej (premiera Kastora i Polluxa Rameau 21.03). Odwołano koncert z cyklu Bach 200 UW, na którym miało wystąpić Baroque collegium 1685 Agnieszki Żarskiej (22.03), koncert trzech kontratenorów w Bydgoszczy 25 marca i Jephta Haendla w Teatrze Wielkim w Poznaniu (21 marca). Nie wystawia również Polska Opera Królewska, tak więc na razie nie zobaczymy  kolejnych przedstawień najnowszej premiery, czyli Rodelindy.
Decyzję o odwołaniu pojął też organizator tegorocznej edycji festiwalu Misteria Paschalia. Nie działają opery, filharmonie i teatry. Nie pozostaje nic innego, jak zastosować się do popularnego teraz hasła "Zostań w domu".
Obyśmy zdrowi byli!

wtorek, 3 marca 2020

Premiera "Rodelindy" w Polskiej Operze Królewskiej

Wielkimi krokami zbliża się ważne wydarzenie na muzycznej mapie Warszawy - premiera jednej z najbardziej popularnych oper Georga Friedricha Haendla - Rodelinda, Regina de'Longobardi przygotowana przez zespół Polskiej Opery Królewskiej.
Premierowe spektakle odbęda się 6 i 7 marca w siedzibie Opery Królewskiej, czyli w Teatrze Stanisławowskim w Królewskich Łazienkach - miejscu idealnym do takich inscenizacji!
A jest to zupełnie wyjątkowa premiera, bo Rodelindy w wydaniu scenicznym chyba jeszcze u nas nie było. Oczywiście, pamiętam koncertową wersję tej opery na festiwalu Opera Rara w 2012 roku z niezapomnianą parą głównych bohaterów w interpretacji Kariny Gauvin i Franca Fagiolego, ale inscenizacji teatralnej nie udało mi się odnaleźć. Jeśli o takiej wiecie - proszę o info!
Polska Opera Królewska przygotowała podwójną, a nawet potrójną obsadę poszczególnych partii, ale na pierwszych przedstawieniach partię Bertarida będzie śpiewał Kacper Szelążek, a partnerować mu będą Olga Pasiecznik, Ewa Leszczyńska i Sylwia Olszyńska. Rafał Tomkiewicz, który będzie zmieniał Szelążka w roli Bertarida, zaśpiewa na premierze Unulfa (w przyszłości zmienią go Magdalena Pluta lub Małgorzata Bartkowska), a Artur Janda - Garibalda (zamiennie Jartosław Kitala i Paweł Michalczuk). Spektakl wyreżyserował dyrektor POK Andrzej Klimaczak, scenografię przygotowała oczywiście Marlena Skoneczko, a ruch sceniczny Jacek Tyski. Kierownictwo muzyczne sprawuje Krzysztof Garstka, który będzie też kierował orkiestrą Capella Regia Polona.
Po efektownej premierze Dydony i Eneasza Purcella w październiku ubiegłego roku - to kolejne ambitne zamierzenie Opery Królewskiej. Premiera już wkrótce!

poniedziałek, 2 marca 2020

Bachowski koncert w Filharmonii Narodowej

Christian Pregardien
Trzeba przyznać, że Filharmonia Narodowa nie rozpieszcza wielbicieli muzyki dawnej. Abonamentu nie ma od lat, zaledwie dwa-trzy koncerty w sezonie, bilety drogie. Mamy co prawda Warszawską Operę Kameralną i Polska Operę Królewską, ale to okazja do posłuchania rodzimych wykonawców. Żeby posłuchać gości z zagranicy, trzba wybrać się do Krakowa, Wrocławia albo Gdańska, na któryś z tamtejszych festiwali, albo poczekać na festiwal Chiopin i jego Europa - na którym co prawda muzyki dawnej też jak na lekarstwo.
No, ponarzekałam. A teraz dobra wiadomość. Dziś 3 marca w Filharmonii Narodowej wydarzenie wyjątkowe - z Bachowskim koncertem przyjeżdża zespół Le concert Lorraine pod kierunkiem artystycznym wiolonczelisty Stephana Schultza. Usłyszymy dwa koncerty - skrzypcowy a-moll BWV 1041 i na skrzypce i obój c-moll BWV 1060a. Jako soliści wystąpią francuska skrzypaczka Chouchanne Siranossian (koncertmistrzyni orkiestry) i niemiecka oboistka Susanne Regel. Usłyszymy też dwie kameralne kantaty mistrza Am abend aber desselbigen Sabbats BWV 42 i Ich gabe genug BWV 82, w obu wystapi francuski tenor Christian Pregardien.
Wygląda nieźle i mam nadzieję - nieźle zabrzmi. Do zobaczenia w filharmonii!


środa, 26 lutego 2020

"Armide" - reaktywacja

Już w najbliższy piątek 28 lutego Warszawska Opera Kameralna w ramach X Festiwalu Oper Barokowych zaprasza na wznowienie jednego ze swoich najbardziej udanych spektakli - Armide Jeana-Baptiste Lully'ego.
Spektakl miał premierę (a właściwie chyba polską prapremierę) 5 listopada 2017 roku. Widowisko wyreżyserowała Deda Cristina Colonna, a scenografię zaprojektował Franceso Vitali, postać tytułową kreowała Marcelina Beucher. Spektakl podróżował później i był wystawiany również na scenach np. włoskich. Spotakał się tam z bardzo ciepłym przyjęciem, zyskał też kilka spektakularnych nagród, m.in. w Taorminie na Sycylii. Nagradzano też reżyserkę i choreografkę oraz Marcelinę Beucher.
Widziałam ówczesną inscenizację dwukrotnie, za każdym razem z dużą przyjemnością, szczerze ją polecam i w tej odsłonie. Nastapiłą jedna zasadnicza zmiana - kierownictwo muzyczne obecnej edycji będzie sprawował Paukl Esswood (znana marka), natomiast obsada pozostaje bez zmian. Spektakle zaplanowano 28 i 29 lutego oraz 1 i 3 marca.
Warto zauważyć, że ta sama ekipa realizatorów - Colonna i Vitali - przygotowuje też premierę opery Jeana-Philippe'a Rameau Castor et Pollux, która będzie chyba najważniejszym wydarzeniem operowym tego festiwalu. Choćby z tego względu warto wprowadzić się wcześniej w specyficzny nastrój barokowej opery francuskiej podczas wznowienia dzieła Lully'ego. Wieka przyjemność zarówno dla oka, jak i dla ucha. Czego chcieć więcej?

niedziela, 23 lutego 2020

Muzyczna podróż na Zamku Królewskim

X Festiwal Oper Barokowych Warszawskiej Opery Kameralnej zainaugurował w sobotni wieczór 22 lutego zespół Ensemble 1756 Salzburg koncertem pod tytułem "Muzyczna podróż z Lipska przez Salzburg do Wenecji".
Ensemble 1756 to specyficzna orkiestra. Data w nazwie to symboliczny rok przełomu baroku i klasycyzmu z muzyce. Grają na instrumentach historycznych, pracują nad stylistyką XVIII-wieczną i mają ambicję oddania autentycznego ducha muzyki Mozarta.  Retorykę epoki opanowali świetnie i jak zauważył jeden krytyków - "brakuje im tylko samego Mozarta".
Dimitris Karakantas - bohater wieczoru; fot. IR
Rzeczywiście - zespół niezwykle sprawny technicznie, choć chwilami zawrotne tempo gry mogło przyprawić o zawrót głowy. Mają na pewno ambicje edukacyjne - prowadzący Konstantin Hiller próbował nawet w pierwszej części koncertu przedstawiać publiczności kolejne pozycje grane przez zespół. Program był ułożony efektownie, a nawet efekciarsko, pod kątem występujących z orkiestrą solistów. Przede wszystkim koncertmistrza, greckiego skrzypka Dimitrisa Karakantasa oraz węgierskiej oboistki Bettiny Simon.
Nicholas Spanos; fot. IR
Muszę przyznać, że Karakantas zrobił na mnie naprawdę duże wrażenie. Jest nieprawdopodobnie sprawny technicznie i żywiołowy. W zawrotnych Vivaldiańskich frazach czuł się jak ryba w wodzie. Już na wstępie zagrał jedną z Sonat misteryjnych Bibera, a  dalej Koncert na dwoje skrzypiec a moll Vivaldiego (wespół z jedną z koleżanek z zespołu, niestety nie jestem w stanie ustalić jej nazwiska). Towarzyszył też Bettinie Simon w Koncercie na obój, skrzypce i orkiestrę smyczkową BWV 1060 Bacha, a w drugiej części brawurowo zagrał Sonate triową "La Follia" op. 1/12. Dawno nie słyszałam kogoś, kto tak "czułby" Vivaldiego, właściwie chyba od czasów, gdy Cztery pory roku zagrał w Studio Lutosławskiego Davide Monti. Prawdziwa magia!
Bettina Simon zagrała w drugiej części Koncert na obój d-moll Benedetta Marcella.
Nie zabrakło też popisów wokalnych. W Serenacie "Der Nachtwachter" Bibera wystąpił polski bas Dawid Biwo, zaś w drugiej części Psalm "Nisi Dominus" Vivaldiego zaśpiewał grecki kontratenor Nicholas Spanos. Ma rzeczywiście piękną czystą barwę altu, bez wibrato i nadmiaru efektów, Vivaldiego zinterpretował ślicznie i słuchałam go z przyjemnością. Nieco gorzej było podczas bisów - Gelido in ogni vena z Farnacego było "przeinterpretowane", a w pierwszych kilku frazach wręcz fałszował. Na koniec - oczywiście Ombra mai fu Heandla, niezawodnego mistrza muzycznych hitów.
Jednym słowem - program efektowny, wyraźnie lekkostrawny, przygotowany dla publiczności, która klaszcze po po każdej części koncertu i nie szczędzi artystom entuzjastycznych owacji. I dobrze!

wtorek, 18 lutego 2020

Festiwal Oper Barokowych WOK

Jako że od przybytku głowa wcale nie boli, z radością czekamy na X Festiwal Oper Barokowych Warszawskiej Opery Kameralnej. Tegoroczna edycja ma znów fracuski sznyt, co cieszy, bo francuski barok jest jeszcze rzadziej wystawiany i grany na polskich scenach niż barok włoski czy niemiecki. A przecież WOK ma w repertuarze Armide Jeana-Baptiste Lully'ego w reżyserii Dedy Cristiny Colonny, wystawioną podczas poprzedniej edycji festiwalu jesienią 2017 roku (o spektaklu możecie przeczytać tutaj). Ta polska prapremiera zgarnęła zresztą w kolejnym roku prestiżowe nagrody, w tym m.in. nagrodę im. Giuseppe Di Stefano we włoskiej Taorminie, zwaną Operowym Oskarem.
Armide zostanie więc w tym roku wznowiona (28 i 29 lutego, 1 i 3 marca), a organizatorzy, idąc za ciosem, postanowili znów przygotować premierę francuską i 21 marca pokażą Kastora i Polluxa Jeana Philippe'a Rameau w sprawdzonej reżyserii Colonny i pod kierunkiem muzycznym Stefana Plewniaka. Plewniak Rameau uwielbia i przygotowywał już na scenę zarówno Les inde galantes, jak i Nais (obie na festiwal w Budgoszczy). Myślę więc, że będzie to wydarzenie operowe równie udane jak Armide.
Nie jest to oczywiście wszystko, na co zaprasza WOK podczas swojego festiwalu. Mamy więc kameralny koncert otwierający już 22 lutego na Zamku Królewskim z wystepem Ensemble 1756 Salzburg, mamy 11 marca recital Simone Kermes - również na Zamku, mamy Bacha na jazzowo (13 marca - Andrzej Jagodzński Trio), mamy w końcu recital gitarowy Krysztofa Meisingera  z muzyką Vivaldiego i balet Don Juan Glucka. Koncert finałowy zaplanowano na 5 kwietnia i będzie to... Pasja wg św. Jana Bacha (to już chyba piąta w okresie przedwielkanocnym!). Szczegółowy program na stronie WOK, wybrane wydarzenia również w naszym kalendarium.


wtorek, 28 stycznia 2020

Cencic we Wrocławiu

Benjamin Bayl i gwiazda wieczoru Max Emanuel Cencic
w niebywale skromnym - jak na niego - stroju;  fot. IR
Po dość niezwykłym wieczorze w krakowskim Teatrze Słowackiego - o którym napiszę jeszcze obszerniej - większość fanów barokowego śpiewu kontratenorowego spotkała się w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu na długo oczekiwanym recitalu Maxa Emanuela Cencica.
Cencic już jako dziecko występował na scenie i zachwycał niezwykłym głosem. Podobno specjalną technikę śpiewu opracowała dla niego mama - jeśli to prawda, chwała jej za to, bowiem europejskie, i nie tylko, sceny zyskały wykonawcę najwyższej klasy. Na dokładkę bardzo aktywnego, wszechstronnego - także reżyseruje! - i trzymającego równy, zawsze wysoki poziom. Nie inaczej było i tym razem.
Artysta przygotował program z ariami Porpory, Haendla (stąd arie z Orlanda, którego obecnie śpiewa) i Hassego, który - jak wiadomo - jest przez niego silnie promowany. Artyście towarzyszyła Wrocławska Orkiestra Barokowa w chyba rozszerzonym składzie, prowadzona przez Benjamina Bayla.
W pierwszej części usłyszeliśmy Concerto grosso D-dur op.6 nr 5 Haendla i III Concerto grosso F-dur Scarlattiego, a Cencic zaśpiewał dwie arie z opery Irene Hassego i dwie z Haendlowskiego Orlanda.
W drugiej części WOB zaprezentował bardzo oryginalny utwór instrumentalny, czyli Fugę i Grave g-moll Richtera, kontratenor natomiast Cielo, se tu consenti z Orlanda i dwie arie Porpory z oper Carlo il calvo i z Filandro - te ostatnie najbardziej zachwyciły publiczność. Były oczywiście brawa, a nawet stojące owacje, jeden bis i... dość stanowcze wyjście śpiewaka z nutami pod pachą, co publiczność odebrała jednoznacznie jako zakończenie wieczoru. A wieczór był z pewnością przyjemny i wart podróży. Cencic - jak zwykle- niezawodny.

piątek, 17 stycznia 2020

Bachowski weekend w FN

Olga Pasiecznik; mat. prom. FN
Filharmonia Narodowa w Warszawie zaprasza dziś, 17 stycznia, na koncert oratoryjny. W programie Msza h-moll Johanna Sebastiana Bacha. Zagra Orkiestra Filharmonii Narodowej, zaśpiewa Chór FN, wszystko pod kierunkiem Stefano Montanariego, a wśród solistów m.in. Olga Pasiecznik. Dzisiejszy koncert zostanie powtórzony jutro.
Bilety wyprzedane na pniu, co chyba świadczy o głodzie muzyki dawnej/barokowej, która kilka lat temu wypadła z oferty abonamentowej i nie słychać, by miała do niej wrócić. Miłośnicy baroku podróżować muszą więc do Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu albo siedziby Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach, a nieliczne wydarzenia w stołecznej filharmonii są - jak widać - oblegane. Mamy co prawda dwie opery kameralne WOK i POK, które skupiają się w dużej części na muzyce barokowej, głównie operze. Ale Filharmonia ma nieco inny profil i aktywności na tym polu brakuje w stolicy. A może by tak wrócić do cykliczności koncertów muzyki dawnej w Filharmonii?

czwartek, 16 stycznia 2020

"Sigismondo" Rossiniego na otwarcie festiwalu Opera Rara

Jedną z niewątpliwych zalet nowej formuły festiwalu Opera Rara jest obecność oper w wersji scenicznej. Poprzednio mogliśmy liczyć jedynie na wersje koncertowe - choć należy przyznać, że z najwyższej półki. Jednak zobaczyć operę na scenie, ze scenografią, ruchem scenicznym, kostiumami i rekwizytami to kompletnie inna bajka! Nawet jeśli inscenizacja wzbudza kontrowersje - co jest nieuniknione - zapisuje się w pamięci zupełnie inaczej niż koncert, siłą rzeczy bliższy wysłuchaniu płyty niż uczestniczeniu w spektaklu. Dlatego podjęcie ambitnego zadania przygotowania inscenizacji operowych to niewątpliwa zaleta nowej formuły krakowskiego festiwalu.
Tegoroczna edycja proponuje nam w dodatku prawdziwy rarytas - operę Gioacchina Rossiniego Sigismondo z udziałem gwiazdy pierwszej wielkości - kontratenora Franca Fagiolego w roli tytułowej.
Sama opera - jak to zwykle bywa - mimo realizacji tematu historycznego, jest z jakąkolwiek faktografią związana dość luźno. Bohaterem jest polski król Zygmunt - choć konia z rzędem temu, kto zgadnie, o którym Zygmuncie mowa! - i jego żona Aldamira(?), niesłusznie oskarżona o zdradę przez podstępnego królewskiego ministra Władysława. Skazaną na śmierć nieszczęśnicę ratuje i ukrywa szlachetny - dla odmiany - dworzanin Ziemowit. Po latach prawda wychodzi na jaw, królowa wraca do męża i następuje zwyczajowy happy end. Jak widać przedstawianą historią nie ma co sobie zawracać głowy, trudno też podniecać się polskim wątkiem, nie ma on bowiem tutaj najmniejszego znaczenia. Prawdziwą treścią jest muzyka i o nią w tym wszystkim chodzi.
Opera miała premierę w weneckiej La Fenice 26 grudnia 1814 roku. nie odniosła sukcesu, a sam Rossini uważał, że jest... nudna. Tytułową rolę śpiewała Marietta Marcolini, wybitna śpiewaczka, która sama zabiegała o współpracę Rossiniego z weneckim teatrem. Jednak nawet ona nie uratowała opery, choć wenecka publiczność, z uwagi na nazwisko kompozytora, powstrzymała się od incydentów. Dzieło nigdy nie zyskało takiej popularności jak Cyrulik sewilski czy Wilhelm Tell. Po kilkukrotnych inscenizacjach wkrótce po premierze, dzieło zapomniano i zostało wskrzeszone dopiero w latach 90-tych ubiegłego wieku. Doczekało się nawet dwukrotnej rejestracji. Jak odbierze go dzisiaj polska publiczność? Jaki klucz inscenizacyjny zastosuje reżyserujący go Kristian Lada?
Do internetu, zwłaszcza facebooka przenikają zdjęcia z prób, trudno jednak cokolwiek z nich wnioskować. Ale przekonamy się wkrótce - gdy wskrzeszona opera Rossiniego zabrzmi na deskach Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie. Premiera już 23 stycznia!

środa, 8 stycznia 2020

Z Nowym Rokiem nowym krokiem?

No i rozpoczynamy lata dwudzieste XXI wieku. Na razie łagodnie. Styczeń tego roku nie obfituje w spektakularne wydarzenia, choć ważnych dla miłośników baroku koncertów, na które warto pójść/pojechać na szczęście nie zabraknie.
Już 18 stycznia w Filharmonii Narodowej jeden z nielicznych w jej repertuarze koncertów barokowych, ale za to z przytupem - Msza h-moll Johanna Sebastiana Bacha. Pośród solistów m.in. Olga Pasiecznik, zaśpiewa i zagra Chór i Orkiestra Filharmonii Narodowej, które poprowadzi Stefano Montanari.
Ale uczta dla miłośników śpiewu kontratenorowego dopiero nadejdzie! 23 stycznia startuje w Krakowie Festiwal Opera Rara. Od ubiegłego roku funkcjonuje w zmienionej edycji, czyli baroku tam jak na lekarstwo. Jednak festiwal rozpoczyna premiera (sceniczna!) opery Sigismondo Gioachina Rossiniego z udziałem samego Franca Fagiolego, co dla wielbicieli jego talentu jest  wiadomością elektryzującą. W końcu Fagioli to głos mistrzowski, zaśpiewać potrafi wszystko, a na scenie w Polsce jeszcze nie wystąpił - słuchać go można było jedynie w recitalach bądź w operach w wersji koncertowej. Podczas spektaklu w Teatrze Słowackiego zagra oczywiście gospodarz festiwalu, czyli Capella Cracoviensis pod kierunkiem Jana Tomasza Adamusa. Spektakl będzie pokazywany kilkakrotnie: 23, 28, 29 i 30 stycznia.
Nie mogłam sobie odmówić! To jedno z moich ulubionych zdjęć, 
określone kiedyś trafnie: Cencic w warzywniaku; fot. Anna Hoffmann
A już dzień po krakowskiej premierze Sigismonda, czyli 24 stycznia w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu z recitalem Porpora, Hasse & Haendel wystąpi kolejny z najznakomitszych dziś kontratenorów, czyli Max Emanuel Cencic. Towarzyszyć mu będzie Wrocławska Orkiestra Barokowa po kierunkiem Benjamina Bayla. Szczegółowy spis arii na stronie NFM, warto zauważyć, że są tam aż trzy arie z Haendlowskiego Orlanda!
Cencic występuje w Polsce nieco częściej, niz Fagioli, i za każdym razem udowadnia swoje mistrzostwo.
Obecność obowiązkowa!