środa, 28 sierpnia 2019

FOB - konferencja prasowa

Lilianna Stawarz i Krzysztof Garstka
na konferencji 27.09.2019; fot. IR
O tegorocznej edycji Festiwalu Oper Barokowych Dramma per Musica pisałam w poprzednim
poście. Wczorajsza konferencja prasowa wniosła niewiele rewelacji. O repertuarze wiemy sporo - to edycja w przeważającej części poświęcona Haendlowi, w tym na scenie zobaczymy trzy dzieła na "A" - stąd motyw tegorocznego plakatu - opery AgrippinęAlcinę i serenatę Acis, Galatea e Polifemo.
Obie ze sztandarowych oper były już wystawiane - Agrippina jest wznowieniem spektaklu z pierwszej, jeszcze nienumerowanej edycji festiwalu w 2014 roku w znakomitej obsadzie - tj z Anną Radziejewską w roli tytułowej, Barbarą Zamek jako Poppeą, z kilkoma wówczas bardzo młodymi, ale obiecującymi solistami, m.in. Jakubem Józefem Orlińskim, Arturem Jandą i Kacprem Szelążkiem. Reżyserowała go, podobnie jak w tym roku, Natalia Kozłowska, niewątpliwego uroku dodawało miejsce premiery, czyli Teatr Królewski w Łazienkach. W tym roku wszystkie spektakle odbędą się na scenie Małej Warszawy, a organizatorzy zarzekają się, że widownia zostanie przebudowana, tak aby polepszyć widoczność sceny, na którą w ubiegłym roku narzekała publiczność. Agrippine zobaczymy 6 i 7 września. Spektakl z 2014 roku został zarejestrowany przez Ninatekę i - swoją drogą - porównanie tych inscenizacji może być bardzo ciekawe!
Ubiegłoroczna premiera, czyli Alcina w reżyserii Jacka Tyski, pojawi się na scenie w niezmienionej obsadzie i podobnym do ubiegłorocznego kształcie (20 i 21 września). To bardzo dobra wiadomość, bo spektakl był świetny i zdecydowanie warto go przypomnieć (moja relacja z premiery tutaj).
Ponieważ organizatorzy podjęli się wystawienia dwóch sążnistych oper Haendla, tegoroczna premiera jest nieco skromniejsza - to serenata Acis, Galatea e Polifemo, jednak w wersji scenicznej (14 i 15 września), co nie jest takie częste. To włoska wersja serenaty, którą łatwo pomylić z drugim dziełem o tym temacie, czyli angielską operą pastoralną Acis and Galatea. Ze słów reżyserki Bożeny Bujnickiej można wnioskować, że będzie to wersja uwspółcześniona, bez pastersko-mitologicznego sztafażu, skupiona raczej na dramacie emocji. To dobra wiadomość. Wersje koncertowa tej serenaty wystawiono na festiwalu w ubiegłym roku w podobnej obsadzie (post z relacją można znaleźć w zakładce wrzesień 2018), choć w tym roku partię Polifema zaśpiewa Łukasz Konieczny, nota bene mówił o niej bardzo ciekawie podczas konferencji.
Specjalną atrakcją festiwalu będzie Haendlowskie oratorium Saul, z którym przyjedzie do stolicy Agnieszka Żarska i jej Baroque Collegium 1685 z międzynarodowa grupą solistów, w tym Peterem Kooij w roli tytułowej. Spektakl będzie miał premierę w Szczawnicy podczas festiwalu Barokowe Eksploracje, w Warszawie zostanie powtórzony 10 września w kościele ewangelicko-augsburskim Świętej Trójcy. Również w tym kościele będzie można posłuchać 19 września oratorium Alessandra Stradelli San Giovanni Battista.
A oprócz oper i oratoriów - cykl recitali na Zamku Królewskim, w tym m.in. "pojedynek" kontratenorów (Słavecki vs. Tomkiewicz) 11 września i recital Artura Jandy 13 września. Festiwal zakończą dwie sopranistki z... Chin (!) 22 września koncertem Jedwab i porcelana z ariami Hanedla i Vivaldiego. Szczegółowy plan koncertów na stronie stowarzyszenia i w naszym kalendarium.
Jak z tego widać - tegoroczny festiwal stoi pod znakiem Haendla, co wielbicieli tego kompozytora bynajmniej nie smuci. Co prawda szefowa Stowarzyszenia Dramma per Musica Lilianna Stawarz, odpowiadając na pytanie o dalsze plany, zarzekała się że w przyszłym roku Haenedla na pewno nie będzie, ale mam nadzieję, że słowa nie dotrzyma!

środa, 21 sierpnia 2019

Festiwal Oper Barokowych nadchodzi!

Już od lat nieco fałszywie ubolewam nad kumulacją festiwali w pierwszej połowie września: Festiwal Oper Barokowych Dramma per Musica w Warszawie i Wratislavia Cantans we Wrocławiu. Mają co prawda różne profile, ale w każdym można znaleźć wydarzenia, których nie sposób opuścić. Ale uczciwie mówiąc - bardzo się z tego cieszę! Lepiej mieć dylemat: Warszawa czy Wrocław niż nie mieć nic, prawda!
Wielbicieli opery barokowej Wratislavia wabi w tym roku przede wszystkim koncertowym wykonaniem oratorium Vivaldiego Juditha Triumphans ze znakomitą Julią Lezhniewą i czasami świetną, choć nie zawsze, Sonią Priną.
Za to warszawski festiwal wydaje się w tym roku wyjątkowo okazały, hucznie świętując swój mały jubileusz pięciolecia istnienia. Z tej okazji przywołuje swoja pierwszą premierę, czyli Haendlowską Agrippinę z Anną Radziejewską w roli tytułowej i wznawia premierę ubiegłoroczną, czyli Alcinę z Olgą Pasiecznik w roli czarodziejki (relacja z ubiegłorocznej premiery tutaj). Dla wielbicieli opery barokowej to repertuar wymarzony! A przecież to jeszcze nie wszystko! Tegoroczną premierą będzie Haendlowska serenata Aci, Galatea e Polifemo, którą w ubiegłym roku mogliśmy usłyszeć w wersji koncertowej, a która tym razem ma mieć oprawę sceniczną. Na festiwalu zostaną też zaprezentowane dwa oratoria: Saul Haendla (znów Haendel! o rany, ale cudownie!) i San Giovanni Battista Alessandra Stradelli. No i recitale, w tym Duello voce z dwoma kontratenorami (Sławecki i Tomkiewicz) i recital Artura Jandy - zdecydowanie jednego z moich ulubionych basów. Jednym słowem - fantastyczny program, zwłaszcza dla miłośników włoskiej opery pisanej przez pewnego Niemca dla angielskich scen, czyli Georga Friedricha Haendla. Do których się zaliczam.
Szczegółowy obu festiwali, a ściśle koncertów z obszary tzw. muzyki dawnej, przede wszystkim opery barokowej - w kalendarium. Jest na co czekać!

czwartek, 1 sierpnia 2019

Bastiariusz Haendla w Sopocie

Inga Kalna i Maite Beaumont na festiwalu NDI Sopot Classic; fot. IR
Organizatorzy NDI Sopot Classic dbają o różnorodność repertuaru proponowanego podczas festiwalu. Szczęśliwie znajdują w nim miejsce także dla jakiejś barokowej perły. Tak było i tym razem. 29 lipca w kościele św. Jerzego w Sopocie wystąpiła znakomita orkiestra Il Pomo d'Oro z dwiema wybitnymi solistkami Ingą Kalną i Maite Beaumont.
Koncert był typową składanką arii z dzieł Georga Friedricha Haendla - zarówno operowych, jak i oratoryjnych. Pretekstem do ułożenia programu było poszukiwanie... zwierząt, stąd tytuł koncertu: Handel's Bestiary. In search of Animals in Handel's Operas.
Artystki śpiewały na zmianę. Ciepły, miękki sopran Kalny poznałam w 2011 roku podczas jej występu w tytułowej roli w Haendlowskiej Alcinie pod Minkowskim na krakowskim festiwalu Opera Rara. Natomiast Maite Beaumont, pochodząca z Hiszpanii mezzosopranistkę, słyszałam na żywo po raz pierwszy.
Panie podzieliły się rolami - Kalna śpiewała arie liryczne - w tym przepiękną "motylą" arię Qual Farfaletta z Parthenope, natomiast Beaumont, specjalizująca się zresztą w barokowych rolach męskich, śpiewała głównie arie popisowe di bravura i di caccia (myśliwskie), w tym najbardziej chyba znaną arię Ruggiera Sta nel'Ircana pietrosa tana z III aktu Alciny. Tu mały kamyczek do ogródka organizatorów - konferansjerka podczas takich koncertów jest zupełnie zbędna, tytuły poszczególnych arii każdy może odczytać sobie sam z darmowego programu. Zwłaszcza jeśli poza tym nie ma się niczego do powiedzenia, a spektakularną arię myśliwską o polowaniu na tygrysa (wzmiankowana Sta nel'Ircana) określa jako arię o ptakach. I to w dodatku 29 lipca, czyli w Dniu Tygrysa!
Towarzysząca artystkom orkiestra mimo stosunkowo niedługiego stażu jest niezwykle aktywna - często występuje w Polsce, także w Trójmieście - w 2015 roku towarzyszyła Franco Fagiolemu podczas recitalu na zakończenie festiwalu Actus Humanus. Z Il Pomo d;Oro występuje często nasza kontratenorowa gwiazda Jakub Józef Orliński; z nimi nagrał także swoja pierwszą solowa płytę Anima Sacra. Orkiestrę prowadzili przez ostatnie lata rozmaici dyrygenci, w tej chwili dyrektorem artystycznym jest Maxim Emelyanychev, jednak w Sopocie orkiestrze przewodziła pochodząca z Sofii koncertmistrzyni Zefira Valova. Grali znakomicie, mimo stosunkowo niewielkiego składu grającego w poniedziałek, orkiestra brzmiała - chciałoby się powiedzieć - "pełną barokową gębą".
W finale obie śpiewaczki wystąpiły wreszcie razem w duecie Fuor di periglio di fiero artiglio z opery Floridante. A na bis, porzucając zwierzęcy pretekst, zaśpiewały rozdzierający duet Io t'abbraccio z Rodelindy. To była prawdziwa uczta!

Roberto Alagna w Operze Leśnej

Roberto Alagna i Marcello Mottadella; fot. JR
Tak jak się spodziewaliśmy koncert inaugurujący 9 NDI Sopot Classic był wydarzeniem spektakularnym - i muzycznie, i towarzysko!
28 lipca amfiteatr Opery Leśnej w Sopocie oblegały tłumy widzów, i to pomimo padającego deszczu. Na szczęście organizatorzy zadbali o zadaszenie widowni i deszcze nie sprawiał żadnego problemu. Po krótkim otwarciu przez prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego - scena należała już tylko do muzyków.
Gwiazdą wieczoru był oczywiście Roberto Alagna - światowej sławy tenor, bywalec najbardziej znanych scen muzycznych na świecie (od Opery Paryskiej i wiedeńskiej Staadsoper po nowojorską Metropolitan), wykonawca ponad sześćdziesięciu ról w najsłynniejszych operach od Verdiego i Pucciniego po Masseneta i Halevy'ego. Znany jest nie tylko z ról w operach popularnych, ale również ze swoich poszukiwań muzycznych i zmagania się repertuarem mniej oczywistym i znanym. Nie stroni także od dziel współczesnych - dedykowano mu nawet dwie całkiem współczesne opery: Marius et Fanny Vladimora Cosmy i Le dernier jour d'un condamne Davida Alagni.
Oczywiście koncert w Operze Leśnej miał konstrukcję typowego gwiazdorskiego recitalu. W poważniejszej, operowej części pierwszej Alagna zaśpiewał cztery arie - z Żydówki Halevy'ego, Makbeta Verdiego, Dziewczyny z Dzikiego Zachodu Pucciniego i Romea i Julii Gounoda. Poszczególne występy przeplatały utwory instrumentalne wykonane przez orkiestrę Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot pod batutą Marcella Mottadelli - uwertura z Makbeta, intermezzo z opery Siostra Angelica Pucciniego i przepiękny walc z Fausta Gounoda. Na koniec tej części organizatorom dostało się nieco po nosie od gwiazdy - Alagna poprosił o wyłączenie maszynerii rozsiewającej mgłę na scenie. Dym snujący się w kolorowych światłach wygląda efektownie, ale można było sobie jednak uświadomić, że bezcenne gardło tenora może ich nie zdzierżyć...
Druga część koncertu był wyraźnie lżejsza, królowały w niej pieśni neapolitańskie i muzyka filmowa. Artysta wyraźnie się rozluźnił i postanowił dać publiczności show nie tylko muzyczne. W pewnej chwili zaprosił na scenę siedzącą w pierwszym rzędzie żonę, polską sopranistkę Aleksandrę Kurzak, i jedną z pieśni wykonali na scenie wspólnie! Tym gestem Alagna z miejsca podbił serca publiczności, która w rewanżu wymusiła na koniec bodajże cztery bisy.
Koncert był naprawdę uroczy, a spragnionym ciepłego głosu wybitnego tenora pozostaje czekać do planowanego na 27 września występu Roberta Alagni w Requiem Verdiego w warszawskiej filharmonii.