Roberto Alagna i Marcello Mottadella; fot. JR |
28 lipca amfiteatr Opery Leśnej w Sopocie oblegały tłumy widzów, i to pomimo padającego deszczu. Na szczęście organizatorzy zadbali o zadaszenie widowni i deszcze nie sprawiał żadnego problemu. Po krótkim otwarciu przez prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego - scena należała już tylko do muzyków.
Gwiazdą wieczoru był oczywiście Roberto Alagna - światowej sławy tenor, bywalec najbardziej znanych scen muzycznych na świecie (od Opery Paryskiej i wiedeńskiej Staadsoper po nowojorską Metropolitan), wykonawca ponad sześćdziesięciu ról w najsłynniejszych operach od Verdiego i Pucciniego po Masseneta i Halevy'ego. Znany jest nie tylko z ról w operach popularnych, ale również ze swoich poszukiwań muzycznych i zmagania się repertuarem mniej oczywistym i znanym. Nie stroni także od dziel współczesnych - dedykowano mu nawet dwie całkiem współczesne opery: Marius et Fanny Vladimora Cosmy i Le dernier jour d'un condamne Davida Alagni.
Oczywiście koncert w Operze Leśnej miał konstrukcję typowego gwiazdorskiego recitalu. W poważniejszej, operowej części pierwszej Alagna zaśpiewał cztery arie - z Żydówki Halevy'ego, Makbeta Verdiego, Dziewczyny z Dzikiego Zachodu Pucciniego i Romea i Julii Gounoda. Poszczególne występy przeplatały utwory instrumentalne wykonane przez orkiestrę Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot pod batutą Marcella Mottadelli - uwertura z Makbeta, intermezzo z opery Siostra Angelica Pucciniego i przepiękny walc z Fausta Gounoda. Na koniec tej części organizatorom dostało się nieco po nosie od gwiazdy - Alagna poprosił o wyłączenie maszynerii rozsiewającej mgłę na scenie. Dym snujący się w kolorowych światłach wygląda efektownie, ale można było sobie jednak uświadomić, że bezcenne gardło tenora może ich nie zdzierżyć...
Druga część koncertu był wyraźnie lżejsza, królowały w niej pieśni neapolitańskie i muzyka filmowa. Artysta wyraźnie się rozluźnił i postanowił dać publiczności show nie tylko muzyczne. W pewnej chwili zaprosił na scenę siedzącą w pierwszym rzędzie żonę, polską sopranistkę Aleksandrę Kurzak, i jedną z pieśni wykonali na scenie wspólnie! Tym gestem Alagna z miejsca podbił serca publiczności, która w rewanżu wymusiła na koniec bodajże cztery bisy.
Koncert był naprawdę uroczy, a spragnionym ciepłego głosu wybitnego tenora pozostaje czekać do planowanego na 27 września występu Roberta Alagni w Requiem Verdiego w warszawskiej filharmonii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz