|
Don Alfonso snuje intrygę, manipulując naiwnymi kochankami; fot. IR |
Festiwal Warszawskiej Opery Kameralnej właśnie się kończy, ale wielbiciele Mozarta mogą niemal płynnie przerzucić swoja uwagę na kolejny -
Festiwal Polskiej Opery Królewskiej. a w nim przede wszystkim premiera
Cosi fan tutte - jednego z najpiękniejszych i najpopularniejszych dzieł wiedeńskiego geniusza. A zresztą, co ja mówię! Właściwie każde z jego dzieł jest porażająco piękne i gdyby ktoś kazał mi wybierać pomiędzy
Don Giovannim,
Weselem Figara,
Cosi fan tutte czy
Czarodziejskim fletem - miałabym nie lada problem!
Na szczęście artyści dokonują za nas tych wyborów i POK przygotował na rozpoczęcie festiwalu, czyli na 5 czerwca premierę komedii omyłek-przebieranek, sztuki uwodzenia i refleksji na temat niestałości uczuć, z pozoru lekkiej, lecz podszytej sporą dawką goryczy - czyli
Cosi fan tutte.
O założeniach spektaklu opowiadała na konferencji prasowej Jitka Stokalska, reżyserująca zresztą tę własnie operę po raz piąty. POK przygotował trzy składy solistów, nie wiem, kto zaśpiewa na dzisiejszej premierze, ja miałam okazję uczestniczyć we wczorajszej próbie generalnej z jednym z proponowanych składów, niestety bez Anny Radziejewskiej jak Dorabelli, ku mojemu wielkiemu żalowi.
|
Pośrodku dyrygent Dawid Runtz; fot. IR |
Zgodnie z zapowiedzią reżyserki spektakl przygotowano "po bożemu", czyli w kostiumach z epoki, bez żadnych uwspółcześnień czy kontrowersyjnych pomysłów. Scenografia i kostiumy Marleny Skoneczko jak zwykle piękne. Jej specjalnością są oszczędna scenografia i kostiumy w ograniczonej, ale soczyście intensywnej gamie barw. Ruchem scenicznym zawiadywał Zbigniew Czapski i przygotował go zgodnie z koncepcją "teatru w teatrze", z odsłanianiem przez mimów kulis kolejnych scen zaaranżowanych przez okrutnego inscenizatora, czyli Don Alfonsa (Bogdan Śliwa) w nieco groteskowej charakteryzacji wyglądającego niemal jak... burdel-mama? Czwórkę protagonistów kreowali Anna Wierzbicka jako Fordiligi i Aneta Łukaszewicz jako Dorabella oraz Jacek Szponarski jako Ferrando i Damian Wilma jako Giulielmo. Bardzo dobrze radziła sobie z rolą Despiny Iwona Handzlik - pokazała w niej niewątpliwie swoją vis comica i to nie tylko w przebraniach lekarza i notariusza.
Specjalnie przysłuchiwałam się wczoraj orkiestrze prowadzonej przez młodego dyrygenta Davida
Runtza, który na konferencji prasowej wydawał się nieco onieśmielony odpowiedzialnością, włożoną na jego barki przez dyrekcje Opery. Ale już po brawurowo poprowadzonej uwerturze byłam spokojna o grę orkiestry.
Premierowe przedstawienia dziś i jutro, czyli 5 i 6 lipca. Na kolejne spektakle, nie tylko Mozartowskie zresztą, POK zaprasza do Łazienek i na Zamek Królewski przez cały najbliższy miesiąc!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz