poniedziałek, 3 września 2018

Namiotowa wojna, czyli "Gismondo, Re di Polonia" w Gliwicach

Gliwice, 2.09.2018 - Ruiny Teatru Victoria; fot. IR
Im więcej oper Leonarda Vinciego poznaję, tym bardziej jestem zdziwiona, że mógł popaść w kompletne zapomnienie. Jego muzyka jest naprawdę wyjątkowa i znakomita, inwencja melodyczna i talent sceniczny najwyższej próby. Mimo legendarnych trudności, jakie piętrzy przed wykonawcami, odkrywanie Vinciego warte jest wysiłku.
Właśnie dlatego ogromnie się cieszę, że świetne grono solistów - w większości bardzo młodych - oraz zespół instrumentalistów pod kierunkiem Martyny Pastuszki porwał się na nieznane dotąd publiczności dzieło Vinciego o wielce obiecującym (dla nas) tytule: Gismondo, Re di Polonia.
Nie dajmy się jednak zwieść temu tytułowi - treść opery ma niewiele wspólnego z Polską i jej historią. Co jednak zupełnie nie przeszkadza w recepcji fantastycznej muzyki Vinciego.
Na realizację dzieła zdecydowała się {oh!}Orkiestra Historyczna - chylę czoła przed działalnością i aktywnością tej formacji. Pracowitość ewidentnie popłaca - obecny poziom Orkiestry Historycznej w niczym nie ustępuje innym znanym europejskim zespołom!
Do projektów udało się pozyskać świetne i bardzo wyrównane grono solistów. Maxa Emanuela Cencica nie trzeba przedstawiać nikomu, kto zetknął się z operą barokową. Także Yuriy Mynenko i Dilyara Idrisowa to artyści, którzy dali się już poznać podczas koncertów w Polsce. Ale i pozostali młodzi śpiewacy: Aleksandra Kubas-Kruk, Jake Ardritt, Nicholas Tamagna, a przede wszystkim fenomenalna Sophie Junker spisali się znakomicie.
To był niezapomniany wieczór, wart podróży do Gliwic, a nawet do Wiednia, gdzie 25 września spektakl zostanie powtórzony. Wróżę mu duży sukces.
Szczegółowa relacja i wyjaśnienie, o co chodzi z tym namiotem, tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz