piątek, 20 września 2019

Oratorium Stradelli na Festiwalu Oper Barokowych

Soliści i Andrea de Carlo "zstępujacy" po schodach; fot. IR
Musze przyznać ze wstydem, że to było moje pierwsze w pełni świadome obcowanie z muzyką Alessandra Stradelli. Owszem, słyszałam o nim co nie co, ale nie zainteresowałam się wcześniej. Dopiero wczorajszy koncert 19 września w kościele Świętej Trójcy w ramach Festiwalu Oper Barokowych Dramma per Musica stał się dla mnie okazją do wysłuchanie jednego z jego najpopularniejszych dzieł sakralnych i przyznam, że było to odkrycie bardzo przyjemne.
Twórczość Stradelli przypada na drugą połowę XVII wieku i stanowi dla mnie swoisty łącznik pomiędzy stylistyką typowa dla pierwszej połowy XVII wieku, której najwybitniejszym przedstawicielem był Claudio Monteverdi, a stylem charakterystycznym dla włoskiej opery wieku XVIII w jej najbardziej znanych odmianach - weneckiej i neapolitańskiej. A równocześnie kompozytor niewątpliwie swój własny styl, bardzo oryginalny i ciekawy. Pisze o nim w programie festiwalowym frapująco Andrea del Carlo, podobno od lat niestrudzony propagator twórczości Stradelli, kompozytora, który podzielił los wielu artystów jemu współczesnych i został niemal zupełnie zapomniany. Dziś przywraca się twórczość tych artystów publiczności, a kolejne premiery staja się wydarzeniami, a nawet sensacjami na scenach muzycznych.
Taką premierą na polskiej scenie było właśnie wczorajsze wykonanie oratorium San Giovanni Battista, które w czasach kompozytora cieszyło się podobno ogromna popularnością. Dwuczęściowy utwór wykonano bez przerwy - półtoragodzinny koncert był na pewno znaczącym wysiłkiem dla muzyków formacji Gradus and Parnassus pod kierunkiem właśnie Andrea de Carlo. Orkiestra wystąpiła w stosunkowo dużym składzie z dodatkową sekcją skrzypiec - przeciwstawienie sobie sekcji concertino i concerto grosso było podobno własnym wynalazkiem Stradelli.
Kilka słów o solistach. w tytułowej roli Jana Chrzciciela wystąpiła Elwira Janasik, której głos ogromnie lubię i cenię od momentu kiedy słyszałam ja po raz pierwszy w operze Vinciego Semmiramida roconosciuta.. Nie miała jednak prawdę mówiąc roli dominującej, co jest częste przy partiach tytułowych.  Zaśpiewała w pierwszej części dwie ciekawe arie, później jednak jej rola polegała na wygłaszaniu napominających pouczeń pod adresem Heroda.
Prym wiodła przede wszystkim Herodiada w interpretacji Doroty Szczepańskiej o pięknym kryształowym sopranie, który miejscami brzmiał pięknie, zwłaszcza w ariach "kokieteryjnych", czasem jednak w partiach bardziej dramatycznych stawał się zbyt ostry. Drugą wiodącą postacią był Herod w interpretacji Karola Skwary i wydaje mi się, że jego bas brzmiał wyjątkowo dobrze w tym oratorium. Pozostałe postacie to Herodiada matka w wykonaniu Iwony Leśniowskiej-Lubowicz i Consigliere w interpretacji Przemysława Baińskiego (uprzedzono, że jest chory, więc nie miał możliwości pokazać pełni swoich możliwości). Cała piątka wykonywała partie chóralne, występowali też w rozmaitych konfiguracjach w tercetach i duetach - partie zbiorowe były jednymi z najpiękniejszych w tym oratorium.
Muzyka Stradelli zachwyciła mnie na tyle, że na pewno wezmę udział w koncercie 30 września, na którym grupa solistów i instrumentalistów ze Szwecji wykona jego serenatę Forza delle Stelle. Myślę, też, że Stradella zasługuje na dołączenie do panteonu moich ulubieńców na stronie dolcetormento.pl, Zwłaszcza, że jego życiorys obfituje w spektakularne wydarzenia! A oratorium San Giovanni Battista zasługuje na bardziej szczegółowa analizę, co pewnie wkrótce nastapi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz