poniedziałek, 18 lutego 2019

Cztery pory roku we francuskim stylu

To miał być miły i lekki wieczór. I był!
Orkiestra i soliści w komplecie, po prawej narrator Jan Korwin Kochanowski;
fot. IR
Warszawska Opera Kameralna zaprasza ostatnio na cykl koncertów pod nazwą WOK Baroque do Studia Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego. Tak też było w ostatnią niedzielę 17 lutego - w programie Cztery pory roku, ale nie te osławione Antonia Vivaldiego, ale te całkiem nieosławione, żeby nie powiedzieć - kompletnie nieznane - autorstwa Giovanniego Antonia Guido. Sam kompozytor też nie z pierwszej ligi jeśli chodzi o popularność. Genueńczyk, wykształcony w Neapolu, czynny jednak głównie na dworze francuskich książąt Orleanu. Francuski barok był przecież zupełnie inny niż włoski, a stylistyczna różnica pomiędzy Lullym i Rameau a Vivaldim i Haendlem to cała galaktyka. Przeczytałam, że Guido łączyła w swojej twórczości stylistyk włoską i francuską i wydało mi się to karkołomne, ale - jak się okazało - niepozbawione racji.
Scherzi armonici sopra le quattro stagioni dell'anno okazały się całkiem inne niż słynny koncert Vivaldiego. To króciutkie utwory zebrane w cztery cykle pór roku, ilustrujące dość typowe z nimi skojarzenia. Mamy więc wiosnę z ptaszkami i kwiatkami, mamy lato z tańcami faunów i pasterzy, ale też z dramatyczną letnią burzą, mamy jesienią zbiór winogron i próbowanie młodego wina, mamy w końcu szron i zimowe wichry na przemian z karnawałową zabawą. Muzyce towarzyszy narrator, wygłaszający krótkie, czasem jednozdaniowe wprowadzenia w poszczególne scenki, jakby swoistego "mistrza ceremonii" prowadzącego dworskie widowisko. I tak to własnie zapachniało - jakbyśmy się przenieśli w czasie na dwór Filipa Orleańskiego i uczestniczyli w wieczornej zabawie. Zabrakło tylko suto zastawionych stołów i kielichów z winem!
Muzyka okazała się całkiem ciekawa, miejscami nad wyraz piękna, widać, że mistrzowi Guido nie brakowało inwencji melodycznej, a w licznych tańcach i marszach - iście francuskiej lekkości. Z początku wydało to mi się zbyt ilustracyjne, a włączający się co chwile narrator - zbyt nachalny - ale okazało się to po prostu sprawą konwencji. Gdy przyjęliśmy perspektywę dworką - wszystko znalazło się na swoim miejscu.
Utwór opracowała Sirkka-Liisa Kaakinen-Pilch i ona pełniła funkcję głównego wirtuoza, czyli koncertmistrza. W solowych popisach towarzyszyli jej Grzegorz Lale jako prowadzący drugie skrzypce i Radosław Kamieniarz - trzecie skrzypce. Instrumentaliści Musicae Antiquae Collegium Varsoviense bawili się świetnie. Czego tam nie było: ćwierkanie ptaszków, kukułka, werble, beczenie owiec, pijacka czkawka i oczywiście maszyna do robienia wiatru!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz