piątek, 6 sierpnia 2021

Bach Festival Świdnica - relacja 1

 Ponad połowa festiwalu już za nami, czas na pierwsze refleksje związane z tą niezwykłą imprezą.

Po pierwsze – mnogość wydarzeń. Bach Festival Świdnica to nie tylko codzienne koncerty w Kościele Pokoju. To również imprezy dodatkowe, śniadania na trawie, pikniki romantyczne, koncerty w najrozmaitszych miejscach – od fabrycznej hali, przez wiejski kościółek, po halę dworca.

Po drugie – zadziwiająca więź pomiędzy artystami a publicznością. W każdym miejscu publiczność stawia się tłumnie. Są zarówno wierni melomani z regionu, jak i przybysze z daleka. Ale prawdziwymi odbiorcami są właśnie „lokalsi”, którzy nie czują się na siłę edukowani muzycznie przez przybyłych skądś artystów. Są naturalnymi gospodarzami cieszącymi się z przyjmowania u siebie gości. Podczas jednego z koncertów w wiejskim kościółku siedziałam obok starszej pani, która podczas całej Beethovenowkiej symfonii obracała w palcach koraliki różańca. A na koniec klaskała bardzo entuzjastycznie – koncert w jej kościele był wydarzeniem, które nie tylko w pełni akceptowała, ale i cieszyła się z niego.

Po trzecie – repertuarowa otwartość. To, że festiwal w nazwie przywołuje nazwisko kantora z Lipska, nie znaczy, że to festiwal mono-muzyczny. O Beethovenie już wspominałam. Ale w otwartej formule zmieści się i Monteverdi, i Mozart, i Iain Bell.

We wszystkich tych cechach widać rękę dyrektora artystycznego festiwalu Jana Tomasza Adamusa – niestrudzonego popularyzatora muzyki o niesłabnącej od lat aktywności. Chapeau-bas!

O każdym z koncertów warto opowiedzieć. Zacznę od dwóch, w których brałam udział w moim pierwszym festiwalowy dniu 31 lica.

W Kościele Pokoju wystąpiła Capella Cracoviensis prowadzona przez Jana Tomasza Adamusa, grając Symfonię A-dur Mozarta. W drugiej części Samuel Marinio wykonał dwie arie koncertowe Mozarta, a po nich motet Exsultate jubilate. To znacząca pozycja repertuarowa, dzieło 17-letniego Mozarta, które tylko wyjątkowo jest wykonywane przez kontratenorów ze względu na konieczność dysponowania bardzo wysoką skalą głosu (C3!). Taki właśnie głos ma młody kontratenor pochodzący z Wenezueli – sopran o błyskotliwej koloraturze. Śpiewa Mozarta z młodzieńczym wdziękiem, jakby sam miał 17 lat. Technika nienaganna, wykonanie lekkie, bez wysiłku, interpretacja niemal ‘rewiowa’. Interpretacja Marinia jest bardzo młodzieńcza, jestem pewna, że jej pogłębienie przyjdzie z czasem. W każdym razie warto obserwować jego karierę.

Drugim z sobotnich koncertów był monodram operowy Comfort starving autorstwa młodego Brytyjczyka Iaina Bella w reżyserii robiącego ostatnio dużą karierę Krystiana Lady. Operę w jego reżyserii w pełnej wersji scenicznej miałam już okazję oglądać w Krakowie na ubiegłorocznym festiwalu Opera Rara – Sigismondo Rossiniego z Franco Fagiolim w roli tytułowej. Ale potoczysta opowieść z życia polskiego króla to materiał niemal samograj w porównaniu do ascetycznego dramatu jednego aktora. Monoopera Bella to dramatyczna opowieść o… anoreksji. Bohater kreowany przez tenora Petra Nakoraneca w monotonnych, niemal transowych frazach opowiada o swoich obsesjach związanych z jedzeniem i o upokorzeniach, jakich doznaje od rówieśników i rodziny w związku ze swoją orientacją. Soliście towarzyszy jedynie akompaniament fortepianowy Williama Kelleya, i od czasu do czasu… hałas spawarek uruchamianych w głębi sceny. Scena to zresztą specyficzna, bo monodram wystawiono w hali Świdnickiej Fabryki Urządzeń Przemysłowych, wykorzystując surową industrialną przestrzeń i zamontowane tam urządzenia fabryczne, np. suwnice. Ascetyczna forma ma jednak niezwykłą siłę, nastrój osaczenia i beznadziei narasta, finał to dramatyczne auto da fe.

Kameralny spektakl przygotowany przez Krystiana Ladę to nie tylko bardzo ciekawe i trafne wykorzystanie niescenicznego wnętrza jako artystycznej scenerii, ale i dowód na to, że opera wciąż jest żywa i może skutecznie opowiadać także o dzisiejszym świecie i najbardziej współczesnych dramatach.

A także dowód na niezwykle otwartą formułę świdnickiego festiwalu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz