sobota, 18 sierpnia 2018

Jarzębski i Vivaldi na festiwalu "Chopin i jego Europa"

Europa Galante i Fabio Biondi ; fot. IR
Sierpień wcale nie jest sezonem muzycznie ogórkowym. W całej Polsce aż roi się od muzycznych wydarzeń, które mogą zainteresować wielbicieli muzyki barokowej: Świdnica, Biecz, Paradyż, Leszno...
Na szczęście także Warszawa ma festiwal Chopin i jego Europa, który wypełnia skutecznie wakacyjną pustkę muzyczną w filharmonii i na scenach operowych.
Co prawda w tym roku organizatorzy nie rozpieszczają fanów muzyki dawnej, ale pośród wielu koncertów trafił się wreszcie i taki, który wart był wyprawy do Studia Polskiego Radia, gdzie odbywa się większość tegorocznych koncertów. Wczoraj, 17 sierpnia w Studio Lutosławskiego zagrała niezawodna Europa Galante z Fabio Biondim, który - na szczęście! -  bardzo lubi występować w Polsce.
Koncert został zgrabnie zaplanowany - pierwsza część w całości instrumentalna z trzema canzoni Jarzębskiego - to punkt polski programu (czyżby warunek organizatorów? - pamiętającym dawny festiwal w Sopocie coś to musi przypominać). Po Jarzębskim trzy koncerty Vivaldiego (C-dur RV 186, F-dur RV 288 i B-dur RV 380), wiązane z jego domniemaną podróżą do Pragi i praskimi zleceniodawcami (informacja w programie, że rękopisy są zapisane na papierze czeskiej proweniencji wzbudziła mój zachwyt - niech żyje Sherlock!). Kameralny skład nie przeszkadzał w żadnym razie w pełnej pasji interpretacji muzycznych perełek Rudego Księdza, a Fabio Biondi prowadził swoją orkiestrę i grał solówki z wprawą i wdziękiem. Wszystkie trzy koncerty w tonacjach durowych, dynamiczne i energetyczne - bardzo pobudzający punkt programu!

Obie solistki odbierają brawa i kwiaty; fot. IR
W drugiej części do orkiestry dołączyły dwie solistki  - Martina Belli i Vivica Ganaux - wspólnie wykonali serenatę Vivaldiego Gloria e Imeneo RV 687. Dzieło powstało na zamówienie francuskiego ambasadora przy Republice Weneckiej dla uczczenia zaślubin Ludwika XV i Marii Leszczyńskiej i zostało wykonane 12 września 1725 w ogrodach ambasady. Treść jest w pełni konwencjonalna: Hymen (Imeneo), patron zaślubin, wraz z Glorią, symbolizującą monarchię, sławią miłość i życzą młodym małżonkom spełnienia i pomyślności. Serenatę przewidziano na dwa głosy mezzosopranowe, co jest zabiegiem dość oryginalnym (Vivaldi lubił bardzo te barwę głosu, stąd np. w Farnacem aż pięć mezzosopranowych partii!). Serenata - jak to u Vivaldiego - krótkie recytatywy i błyskotliwe, efektowne arie, całość wieńczą dwa duety, oba urocze. Ciekawy był przy tym kontrast obu głosów - mocnego, nieco ciężkiego mezzosopranu Martiny Belli i lżejszego, ale o większej ekspresji interpretacyjnej głosu Viviki Genaux. W sumie wieczór bardzo udany, choć repertuar błahy, jednak każdy haust Vivaldiego nastraja mnie zwykle optymistycznie i wzbudza ochotę na jeszcze.
Vivaldiego w tym roku jednak już nie będzie (aż do wrześniowej powtórki Farnacego!), za to w przyszły piątek Europa Galante wykona włoską wersję Halki Moniuszki - umieram z ciekawości!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz