piątek, 15 listopada 2019

Jubileusz Marty Boberskiej

Jubilatka w objęciach dyrektora POK; fot. IR
To niewiarygodne, ale jedna z najbardziej znanych solistek Polskiej Opery Królewskiej, przez wiele lat związana z Warszawską Operą Kameralną, obchodziła właśnie jubileusz 25-lecia pracy artystycznej. Na koncert z tej okazji Opera Królewska zaprosiła widzów i słuchaczy wczoraj, 14 listopada, do Studia Koncertowego im. W. Lutosławskiego. Artystce towarzyszyła Capella Regia Polona, czyli orkiestra grająca na instrumentach historycznych. Repertuar ułożono zgodnie z tym kluczem - nie było więc Mozarta, w którym Boberska czuje się tak swobodnie, np. jako Zuzanna Weselu Figara - modelowa wręcz w tej roli.
W pierwszej części usłyszeliśmy więc na wstępie koncert Telemanna, a po nim świecką kantatę Bacha Non sia che sia dolore BWV 209 (w języku włoskim) na sopran solo i zespół kameralny. Ale dopiero w drugiej części poświęconej przebojowym ariom z oper Haendla (m.in. Kleopatry z Juliusza Cezara, Almireny z Rinalda i Morgany z Alciny) Marta Boberska poczuła się naprawdę swobodnie i pokazała swoje głosowe i interpretacyjne możliwości. A przecież wiemy, że są znakomite. I to w bardzo szerokim repertuarze: od Monteverdiego po Mozarta!
Zaskakująca była kiepska forma orkiestry, która w pierwszej części wyraźnie grała bez precyzji i zaangażowania. W takiej formie lepiej nie brać się za Bacha! Na szczęście w drugiej muzycy nieco się ożywili i starali się przynajmniej nadążyć za świętującą solistką. To wzbudziło mój ostrożny optymizm co do marcowej premiery Haendlowskiej Rodelindy.
Marta Boberska po obowiązkowym bisie i średnio udanej laudacji dyrektora POK Andrzeja Klimczaka zeszła ze sceny z trudem dźwigając imponujące naręcza kwiatów. Życzymy dalszych lat udanego śpiewania i wielu artystycznych satysfakcji!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz