czwartek, 10 września 2015

Melanconia, czyli jakim szczęściem byłoby umrzeć, śpiewając

Przed koncertem w Oratorium Marianum; fot. I. Ramotowska
Wczorajszy koncert we wrocławskim Oratorium Marianum był szczególny. Nie tylko dlatego, że
repertuar XVII-wiecznych Włochów to jednak wciąż rzadkość, a zabytkowa sala Uniwersytetu stwarzał niepowtarzalny klimat do odbioru tej kameralnej i pełnej wyrazu muzyki. Cykl miłosnych pieśni Landiego, Kapsbergera, Rigottiego i Sancesa brzmiał tam wyjątkowo i przejmująco.
Międzynarodowy ensambl (z przewagą Czechów) był bardzo sprawny - kiedy trzeba błyskotliwy technicznie, a kiedy trzeba na przemian liryczny i dramatyczny. Silny i nieco chropawy sopran Hany Blažikowej zdecydowanie lepiej brzmiał w partiach dramatycznych, choć potrafił też wzruszyć.
Szczegóły w zakładce relacje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz