sobota, 9 lipca 2016

Lo stile italiano

Jeszcze niedawno narzekałam, że z braku baroku słuchać muszę Wagnera. Jednak moje życzenia
zostały wysłuchane i muzyki dawnej, zwłaszcza barokowej, w najbliższym tygodniu nie zabraknie. Nie jest to co prawda impreza operowa, ale mam zagwarantowaną wyprawę w świat dźwięków, które zdecydowanie kocham najbardziej.
Dzisiejszy koncert w Studio Polskiego Radia zainaugurował XXIII Międzynarodową Letnią Akademię Muzyki Dawnej. To impreza obecna w stolicy od lat dwudziestu pięciu (zdarzyły się małe przerwy). Spiritus movens i dyrektor artystyczny to skrzypaczka i pedagog Agata Sapiecha. Obsada klas mistrzowskich międzynarodowa, koncerty codziennie - jutro w Studio, od poniedziałku do czwartku w Wilanowie, w piątek i sobotę na Zamku Królewskim, finał - na Uniwersytecie Muzycznym.
Trzeci od prawej Simon Standage; fot. I. Ramotowska
Motyw przewodni tegorocznej szkoły to "W duchu Italii" - co w muzyce barokowej raczej nie dziwi. Dziś dostaliśmy próbkę tego, czego będzie można posłuchać podczas koncertów w najbliższym tygodniu.
Przede wszystkim Arcangelo Corelli - jest patronem kilku koncertów - dziś koncert rozpoczęło jego Concerto grosso D-dur op. 6 nr 4, a solistami byli Simon Standage i Agata Sapiecha.
Simon Standage to wybitny skrzypek, profesor londyńskiej Royal Academy of Music i Akademie fur Alte Music w Dreźnie, specjalista wykonawstwa historycznego, od lat prowadzący masterclass podczas Letniej Akademii. Jego sposób gry - niezwykle sprawny technicznie, a przy tym niesamowicie lekki i pełen niemal rokokowego wdzięku - wydał mi się absolutnie doskonały. Dawno nie słyszałam skrzypiec brzmiących tak pięknie!
Koncert był "składankowy", czyli dla każdego coś pięknego. Trochę Bacha, trochę Vivaldiego (w tym mało znany Koncert a-moll na obój i smyczki), w finale zabrzmiało Concerto grosso F-dur op. 3 nr 4 Georga Friedricha Haendla. To tak zwana druga uwertura - czyli instrumentalne intermezzo do wykonywania pomiędzy aktami opery Amadigli do Gaula. Ale i bez opery koncert był urzekający, a finałowe Minuetto (powtórzone zresztą na bis) było najczystszym Haendlowskim czarem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz