Śnienie o śmierci na inauguracji II Festiwalu Oper Barkowych w Łazienkach


Sognando la morte - II Festiwal Oper Barokowych Dramma per Musica w Łazienkach Królewskich, Warszawa
2.09.2016 (premiera)
Scenariusz - Anna Radziejewska
Choreografia - Jacek Tyski
Kierownictwo muzyczne - Lilianna Stawarz
Kostiumy - Paulina Czernek
Światła - Maciej Igielski

Wykonawcy:
Anna Radziejewska
Jacek Tyski
Royal Baroque Ensemble, dyr. Lilianna Stawarz

Kiedy przeczytałam, że spektaklem inaugurującym II Festiwal Oper Barokowych będzie choreo-opera, czułam się zaintrygowana, ale nie wiązałam z tym spektaklem szczególnych nadziei. Już tak jest w operze, że śpiewacy śpiewają, a tancerze tańczą. I dobrze. Każdy robi to, co potrafi. Prawdę mówiąc, po Sognando la morte spodziewałam się mniej więcej tego, co można było usłyszeć i zobaczyć na spektaklu Tre donne, tre destini, w którym Olga Pasiecznik znakomicie i przejmująco śpiewała kantaty Haendla z baletem w tle.
W dodatku kiedy dotarłam do Teatru Stanisławowskiego w Łazienkach Królewskich i obejrzałam dokładny plan muzyczny koncertu, w którym arie tuzów XVIII-wiecznej opery - Haendla, Vivaldiego, Hassego, Scarlattiego - mieszały się z repertuarem XVII-wieku - znana kołysanka Meruli i jego Chiaccona, Cantata spirituale Ferrariego, fragmenty Ballo delle ingrate Monteverdiego - zaczęłam podejrzewać najgorsze. Czyli groch z kapustą.
Nie mogłam bardziej się mylić!
Poszczególne elementy programu okazały się znakomicie wybrane, a ich układ - starannie przemyślany. I podporządkowany głównej myśli spektaklu - oddaniu całego wachlarza uczuć, jakie kojarzą się nam ze śmiercią. Trochę tak jak rozmaite fazy żałoby: niedowierzanie, rozpacz, bunt, rozterka, nadzieja, rozczarowanie, rezygnacja, żal. Wszystkie w najwyższym natężeniu i w najbardziej wyrazistej postaci.  Mimo rozziewu i oczywistej różnicy pomiędzy repertuarem z XVII i XVIII wieku, układająca scenariusz Anna Radziejewska dokonała niemożliwego - stworzyła spektakl zwarty i jednorodny.
Anna Radziejewska i Jacek Tyski; fot. Paweł Czarnecki
No i była jego niekwestionowaną gwiazdą!
Przede wszystkim poza znakomitym śpiewem - ale tu nie było zaskoczenia: klasa tej śpiewaczki go gwarantowała - Anna Radziejewska okazała się także całkiem niezłą tancerką. A to już dla niewtajemniczonych i nieznających jej od tej strony było sporą niespodzianką.
Spektakl opracował choreograficznie Jacek Tyski i to on przez cały czas towarzyszył głównej aktorce na scenie. Choreografia okazała się powściągliwa, wyważona, ale wyrazista. Oboje dobrze się rozumieli i widać było, że działają wspólnie. A kondycja Anny Radziejewskiej i łatwość, z jaką podejmowała się trudnych ewolucji wokalnych w biegu, leżąc, klęcząc czy turlając się, była prawie szokująca!
Postawienie w centrum spektaklu ekspresji silnych emocji to strzał w dziesiątkę. Dokładnie tak widzę
muzykę barokową, przede wszystkim operę. Ta wyrazistość uczuć i umiejętność ich ekspresji jest największym atutem muzyki barokowej i to one właśnie uwodzą dzisiejszego widza, bezbłędnie trafiając we współczesną wrażliwość.
I na koniec mała uwaga całkiem osobista: Canzonetta Hor che tempo di dormire Meruli wykonana na wejściu to jedna z najlepszych interpretacji, z jakimi się zetknęłam - zarówno od strony aranżacji muzycznej, jak i ekspresji wykonawczej. W programie napisano o niej, że jest "piękna i przerażająca". I dokładnie taka była - piękno i groza w jednym. Tego dreszczu, jaki we mnie wzbudziła - długo nie zapomnę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz