Start Prologu; fot. I. Ramotowska |
Jean Philippe Rameau, Les
Indes Galantes
I Festiwal Oper Barokowych Dramma per musica
Studio Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego, Warszawa
11.09.2015 (prapremiera polska)
Wykonawcy:
Marelize Gerber – sopran
Cecile Achille – sopran
Natalia Kawałek – sopran
Sean Clyton – tenor
Karol Kozłowski – tenor
David Witczak – baryton
Dawid Biwo – bas-baryton
Zespół Wokalny Warszawskiej Opery Kameralnej
Il Giardino d’Amore pod kier Stefana Plewniaka
Usłyszeć Rameau w Polsce to absolutny rarytas. Dlatego tak
oblegana była w ubiegłym roku Opera Rara, na którą Marc Minkowski przywiózł Les
Boreades. A już wystawienie całej opery, co prawda bez inscenizacji, czyli w
wersji koncertowej, to naprawdę poważne przedsięwzięcie. Podjął się tego
zadania młody skrzypek i dyrygent, Stefan Plewniak ze swoją orkiestrą Il Giardino
d’Amore, z międzynarodowa grupką solistów i przy wsparciu Zespołu Wokalnego Warszawskiej
Opery Kameralnej. I udało się!
Atrakcja wieczoru - maszyna do robienia wiatru; fot. I. Ramotowska |
Stefan Plewniak to młody artysta, ale z bogatym
doświadczeniem. Współpracował m.in. z Les Arts Florissants Williama Christiego
i Le Concert des Nations Jordi Savalla. Nazwiska mistrzów mówią same za siebie.
W 2011 roku Plewniak założył (wespół z klawesynistą Marco Vitale) własny ansambl,
Il Giardino d’Amore – międzynarodową orkiestrę grającą, jak należy, na
instrumentach z epoki lub ich kopiach. Zespół ma siedzibę w Wiedniu, a na
koncie udział w rozmaitych festiwalach, m.in. Utrecht Oude Musik Festiwal i Bach
Woche Wiedeń, oraz występy na wielu scenach w Polsce, Austrii, Holandii, a
także za oceanem, w USA i Kanadzie.
Sami muzycy są młodzi i współpracują z grupą młodych
solistów, wespół przygotowując swoje projekty. Tak właśnie powstała koncertowa wersja Les Indes Galantes – pierwszej
opery-baletu Jeana Philippe’a Rameau, napisanej w 1736 roku do libretta Luisa
Fuzeliera – twórcy komedii i wodewilów. I taką właśnie, nieco wodewilową formę
ma dzieło Rameau. Poza mitologicznym prologiem składa się z czterech aktów, z których
każdy opowiada inną historię – wszystkie dzieją się w egzotycznych sceneriach
(Persja, Peru, Turcja), opowiadają o sile prawdziwej miłości i kończą happy
endem. Tak więc treść jest – jak to w operach bywa – zbiorem banałów, a i
charaktery nie są szczególnie interesująco zarysowane czy zróżnicowane.
Za to muzyczna inwencja Rameau zdaje się niewyczerpana. Mnoży
arie, tańce, kolejne wariacje muzycznych tematów, zdawałoby się bez końca.
Wszystkie piękne, wszystkie dające znakomite pole do popisu dla
instrumentalistów i śpiewaków. Nie dziwota, że skróty wydają się niemożliwe –
szkoda byłoby zrezygnować choćby z jednej nuty!
Stefan Plewniak prowadzi swój zespół z niespotykaną energią
i temperamentem. Sam dzierży skrzypce i gra jako koncertmistrz, rzadko tylko odkładając
je na bok, aby sprawniej ogarnąć całą grupę muzyków, solistów i chór. Przez
cały koncert wydawał się wprost tańczyć do taktu porywającej muzyki Rameau – co
kosztowało go nawet rujnację oryginalnej fryzury. Widać, że muzyka sprawia mu
prawdziwą radość, którą podzielają młodzi wykonawcy i którą chętnie dzielą się z
publicznością. To właśnie ta energia i entuzjazm, a także waga zadania z jakim
przyszło się im zmierzyć, sprawiły, że łatwo przyszło wybaczyć drobne błędy czy
niedociągnięcia. Pochwalić muszę też solistów, zwłaszcza głosy kobiece –
wszystkie trzy sopranistki – Marelize Gerber, Cecile Achille i Natalia Kawałek
– spisały się świetnie. Z głosów męskich najlepiej chyba wypadł baryton David Witczak.
Wypada też wyrazić uznanie dla zespołu wokalnego WOK, przygotowanego przez Andrzeja
Borzyma jr, który stanowił wyjątkowo mocny punkt tego wieczoru.
Stefan Plewniak i trzódka solistów; fot. I. Ramotowska |
Pewnym smutkiem napawa miłośników muzyki barokowej w Polsce,
że żadna z renomowanych scen muzycznych nie podjęła się do tej pory przygotowania
któregoś z dzieł francuskiego mistrza. Całe szczęście, że takie zadanie nie
przerasta młodych entuzjastów, którzy swoim dziełem sprawili fanom baroku w
Warszawie niewyobrażalna wprost frajdę. Chwała stowarzyszeniu Dramma per
musica, że dało im możliwość występu z tym programem na przygotowanym przez
siebie festiwalu.
Ale refleksje na temat festiwalu to temat na oddzielny
artykuł – na podsumowanie wkrótce przyjdzie czas. Dziś cieszymy się muzyka
Rameau i nic nie jest w stanie zakłócić tej radości!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz