Inauguracja Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu

Dyrektor Kosendiak udziela kolejnego wywiadu;
fot. I. Ramotowska
W piątkowy wieczór 4 września plac Wolności we Wrocławiu zapełniła elegancko ubrana publiczność: czarne garnitury, nieskazitelnie białe koszule, długie suknie, a nawet futrzane etole. Gości witał czerwony dywan i rzędy hostess oraz uginające się stoły. Dyrektor Kosendiak dwoił się i troił, udzielając wywiadów kolejnym stacjom telewizyjnym. Nikt się nie spieszył. Goście przechadzali się leniwie po foyer, zaglądając do pustej jeszcze sali głównej, popijając szampana i podziwiając rzeczywiście imponujące wnętrza NFM. Czas mijał, gwar wzrastał, a wraz z nim pytanie: gdzie tu jeszcze miejsce dla muzyki?

Wreszcie po kilku gongach goście zajęli miejsca i zgaszono światło. W kompletnej ciszy mogliśmy 
się przekonać o doskonałej akustyce sali – słychać było szmer oddechów, najdelikatniejsze szurnięcia czy chrząknięcia publiczności rozlegały się echem we wnętrzu. W tej przedłużającej się ciszy rozbłysło nagle światło, ukazując grupkę kilkorga instrumentalistów na galerii ponad sceną. Zaintonowali Contrapunctus 4 z Kunst der Fuge BWV 1080 Jan Sebastiana Bacha. I nagle wszystko wróciło na swoje miejsce. Nie mieliśmy wątpliwości, gdzie się znaleźliśmy – z całą pewnością w świątyni muzyki.
Wybór Bacha nie był oczywiście przypadkowy. Jak wspomniał później dyrektor NFM Andrzej Kosendiak, przywołując słowa Lutosławskiego, to muzyka, która pozwala nam ukonstytuować i poznać nasze własne człowieczeństwo. To patetyczne słowa, ale na dobrą sprawę nie ma w nich cienia przesady. Kunst der Fuge było świetnym wyborem i z całą pewnością „ustawiło” organizatorom ten wieczór.


Prezydent Dutkiewicz wręcza dyrektorowi Kosendiakowi
pamiątkową batutę; fot. I. Ramotowska
Ponieważ Narodowe Forum Muzyki jest nie tylko „muzyczne”, ale również „narodowe”, nastąpiła niezbędna w takich chwilach część oficjalna. Chór odśpiewał hymn, odczytano list od Prezydenta RP Andrzeja Dudy (ziew...), przemówiła – jak zwykle z głowy, dowcipnie i ze swadą – Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Małgorzata Omilanowska, potem głos zabrał prezydent Wrocławia, dziękując dyrektorowi Kosendiakowi za przeprowadzenie całej skomplikowanej operacji pod hasłem „budowa”, i sam dyrektor NFM, dziękujący z kolei wszystkim, którzy wspierając go przez lata, przyczynili się do tego święta. Kilkakrotnie wspomniano nieżyjącego architekta gmachu Stefana Kuryłowicza. Podziękowaniom, uściskom i pochwałom nie było końca. W końcu, zapowiadając Te Deum C-Dur Haydna, dyrektor Kosendiak wykrzyknął: Niech zabrzmi hymn radości i dziękczynienia!
I zabrzmiał. Wrocławską Orkiestrę Barokową poprowadził Paul McCreesh, brytyjski dyrygent specjalizujący się w muzyce renesansowej i barokowej, w latach 2005–2013 dyrektor artystyczny festiwalu Wraslavia Cantans. A wspierał ją Chór NFM prowadzony przez Agnieszkę Franków-Żelazny.
Po części oficjalnej i wysłuchaniu Haydna, pozwolono publiczności nieco odpocząć i było to pociągnięcie bardzo trafne. Druga bowiem część koncertu wymagała otwartych i wypoczętych głów. Jak napisał w programie Piotr Matwiejczuk: Jednym z wyzwań stojących przed instytucjami muzycznymi jest oswajanie publiczności z nieoczywistymi brzmieniami, poszerzanie spektrum barw, które meloman będzie w stanie zaakceptować. Organizatorzy koncertu podjęli to wyzwanie. Repertuar dobrano starannie, acz z całą pewnością odważnie. Jeszcze przebojowa Orawa Wojciecha Kilara to kąsek, którym można kupić każdą publiczność. Wykonana brawurowo przez Orkiestrę Kameralną Leopoldinum pod batutą Hartmuta Rhode, znacznie podniosła temperaturę na sali. Ale już Mi parti Witolda Lutosławskiego, a zwłaszcza Hommage a Oskar Dawicki Piotra Mykietina (który był obecny na koncercie i osobiście podziękował artystom na scenie) mogły stanowić dla mniej osłuchanego widza niejakie wyzwanie. Orkiestrę Symfoniczną Narodowego Forum Muzyki prowadził jej obecny dyrektor artystyczny Benjamin Shwartz. Zmieniał się nieco układ i skład orkiestry, chyba po to, aby wszyscy mogli w tym dniu zabrzmieć na nowej scenie.

Wnętrze dużej sali koncertowej NFM; fot. I. Ramotowska
Wszystkich – a więc i tradycjonalistów, i wielbicieli nieco odważniejszych brzmień – pogodził finał, czyli IV Symfonia koncertującą op. 60 Karola Szymanowskiego ze znakomitym Piotrem Anderszewskim przy fortepianie. Orkiestra pod batutą byłego dyrektora artystycznego filharmonii wrocławskiej Jacka Kaspszyka wydawała się falować w błyskotliwych i rozlewnych kaskadach fraz Szymanowskiego. Akustyka sprawdzała się świetnie, a sala NFM z powodzeniem przeszła chrzest bojowy.

Orkiestra Symfoniczna NFM, Jacek Kaspszyk i Piotr Anderszewski;
fot. I. Ramotowska

Kiedy w drodze na dworzec przechodziłam w sobotni poranek obok siedziby Narodowego Forum Muzyki, przez plac Wolności tłumy zmierzały w stronę wejścia do nowego gmachu. Program inauguracyjny obejmował kilka koncertów, a udostępniono je bez opłat wrocławskiej publiczności. Miejmy nadzieję, że – podobnie jak wczoraj – to miejsce będzie przez lata tętniło życiem i dobrze służyło zarówno muzykom, jak i melomanom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz