Haendlowskie inspiracje – Radi/o/pera, Studio Koncertowe
Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego, Warszawa
29.09.2015
Wykonawcy:
Koncert Haendlowskie inspiracje; fot. I. Ramotowska |
Olga Pasiecznik – śpiew, Anna Kowalska – gitara barokowa,
lutnia barokowa, Anton Birula – teorba, lutnia barokowa, Tomasz Frycz –
wiolonczela barokowa, Lilinna Stawarz – klawesyn
Koncerty z cyklu Radi/o/pera nie są zbyt dobrze rozreklamowane
– wie o nich zaledwie garstka bywalców Warszawskiej Opery Kameralnej, słuchacze
2. programu Polskiego Radia i nieliczna grupa miłośników muzyki barokowej z
zapałem tropiąca wszelkie wydarzenia z tej dziedziny, np. na facebooku. A
szkoda. Koncerty są przeważnie udane, repertuar rzadki i ekskluzywny, muzycy
dobrze przygotowani, a niewielka sala koncertowa ma niezłą akustykę i naprawdę
znakomitą atmosferę.
A tym razem organizatorzy zaprosili nas na koncert zupełnie
wyjątkowy. Kto bowiem wykonuje w Polsce kantaty Haendla? Kto potrafi wydobyć z
tej muzyki jej najczystsze piękno? Otóż potrafi to pierwsza dama polskiego
baroku (choć o ukraińskich korzeniach), niezwykła artystka, sopranistka
obdarzona cudownym głosem i zachwycająca nie tylko perfekcyjną techniką, ale
też umiejętnością porywającej, ekspresyjnej interpretacji. Słowem, Olga
Pasiecznik.
Olga Pasiecznik jest klasą sama dla siebie. Niezrównana w operach Haendla i Mozarta, mierzyła się już z Haendlowskimi kantatami w niezwykłym programie Tre donne – tre destini, wystawionym w Warszawskiej Operze Kameralnej po raz pierwszy w 2009 roku podczas festiwalu Haendlowskiego, a przypomnianym niedawno podczas I Festiwalu Oper Barokowych Dramma per musica.
Olga Pasiecznik jest klasą sama dla siebie. Niezrównana w operach Haendla i Mozarta, mierzyła się już z Haendlowskimi kantatami w niezwykłym programie Tre donne – tre destini, wystawionym w Warszawskiej Operze Kameralnej po raz pierwszy w 2009 roku podczas festiwalu Haendlowskiego, a przypomnianym niedawno podczas I Festiwalu Oper Barokowych Dramma per musica.
Program koncertu zbudowano z prostotą. Olga Pasiecznik z
towarzyszeniem basso continuo wykonała cztery wczesne kantaty Georga Friedricha
Haendla, napisane przez zaledwie dwudziestoletniego kompozytora podczas jego
pobytu we Włoszech, z przeznaczeniem, jak się uważa, na kameralne wieczory w rzymskim
salonie Franciszka Marii Ruspolego, arystokraty i protektora młodego Saksończyka.
Trzy z nich, typowe kantaty świeckie o klasycznej budowie (recytatyw, aria,
recytatyw, aria) z ariami w formie da capo, powstały do tekstów włoskich.
Natomiast czwarta to jedyna w dorobku Haendla kantata hiszpańska, w której obok
basso continuo występuje również koncertująca gitara.
Te formy wokalne przepleciono podczas koncertu utworami instrumentalnymi,
przede wszystkim kompozycjami Jana Sebastiana Bacha, ale też wybitnego, choć
mało znanego wrocławskiego lutnisty i kompozytora Silvusa Leopolda Weissa,
wszystkie w transkrypcji na dwie barokowe lutnie.
Kantaty stanowiły dla Haendla, także dla innych kompozytorów baroku, swoiste
laboratorium muzyczne, pole do poszukiwań i eksperymentów, a także
niewyczerpaną kopalnię tematów i motywów, wykorzystywanych potem w dziełach
bardziej okazałych – serenatach, operach i oratoriach. Ale w takiej formie, w
jakiej mieliśmy okazję usłyszeć je dzisiaj, w kameralnym składzie, tylko z
towarzyszeniem basso continuo, objawiły się w swojej najczystszej postaci i
stały jakby ucieleśnieniem (dziwnie to brzmi w odniesieniu do muzyki!) piękna i
prostoty. Artystka znalazła doskonałą równowagę pomiędzy barokową ozdobnością a
prostotą muzycznych motywów, techniczną wirtuozerią i wokalną ekspresją.
Doskonała muzyka znalazła doskonałego wykonawcę – nic dziwnego, że publiczność
nagrodziła ten występ owacją na stojąco.
Fot. I. Ramotowska |
I w ten właśnie sposób przenieśliśmy się w czasie. Jak
napisali organizatorzy w programie: Dzisiejszy
koncert daje nam więc próbkę tego, jak mogło wyglądać miłe spędzanie czasu
przez koneserów muzyki w Warszawie I połowy XVIII wieku. I – co za dziwny
przypadek – mimo braku wehikułu czasu, mogliśmy tę podróż odbyć także my –
widzowie i słuchacze dzisiejszego koncertu. Prawdę mówiąc, niechętnie stamtąd
wracaliśmy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz