Barokowe theatrum musicum w najczystszej postaci, czyli "Brockes-Passion" Telemanna


Georg Philipp Telemmann
W oczekiwaniu na koncert; fot. IR
Brockes-Passion TWV 5:1

Wratislavia Cantans – 15 i 16.09.2017

Kościół św. Marii Magdaleny, Wrocław

Wykonawcy

Katja  Stuber – sopran (I Córa Syjonu, I Dusza Wierząca, Maria, III Służąca)

Lydia Teuscher – sopran (II Córa Syjonu, II Dusza Wierząca, II Służąca)

Marie Henriette Reinholdt – mezzosopran (Judasz, III Dusza Wierząca, I Służąca)

Samuel Boden – tenor (Piotr, Piłat, Setnik)

Robin Tritschler – tenor (Ewangelista)

Johannes Weisser – baryton (Jezus, IV Dusza Wierząca)

Michał Pytlewski – bas (Jan, Żołnierz)

Jerzy Butryn – bas (Jakub, Kajfasz)

Chór NFM, kier. Agnieszka Frankó1)-Żelazny

Chór Chłopięcy NFM, kier. Małgorzata Podzielny

Il Giardino Armonico, dyr. Giovanni Antonini

Informacja, że Telemannn napisał 46 pasji, z których do dziś zachowało się 26, i pięć oratoriów pasyjnych,  zadziwia. O ile każdy (no, prawie) zna dwie pasje Bachowskie, o tyle z tego nadzwyczajnego dorobku Telemanna niewiele przebija się do powszechnej świadomości. Wiadomo, że był twórcą o niewyczerpanej inwencji, że skomponował tysiące utworów we wszystkich niemal znanych wówczas gatunkach. A jednak dzieła Telemanna wciąż pozostaje jakby w drugim planie, nie do końca rozpoznane, a jego pasje pozostają repertuarową rzadkością. Po wczorajszym koncercie w kościele Marii Magdaleny we Wrocławiu wiem już dlaczego.

To formalny gigant: blisko trzygodzinna opowieść pasyjna do najbardziej znanego wówczas tekstu o tej tematyce, opublikowanego w 1712 roku poematu Bertholda Heinricha Brockesa „Der für die Sünden der Welt gemarterte und sterbende Jesus”. Libretto było bardzo popularne i wykorzystało go wielu twórców muzyki, w tym m.in. Haendel. Telemann sięgnął po poemat Brookesa w 1716 roku, a premiera pasji miała miejsce w Barfüsserkirche we Frankfurcie nam Menem 2 kwietnia 1716. Do  wykonania oratorium, oprócz zespołu Telemanna, który kierował wówczas miejskim Collegium Musicum, dokoptowano na tę okazję Hoffkapelle landgrafa Ernsta Ludwiga von Hesse-Darmstadt i sprowadzono berlińskiego oboistę Petera Glöscha oraz znanych solistów: sopranistki Margarethę Susannę Kayser i Anne Marię Schober, Gottfrieda Grünewalda do partii Jezusa i znanego kastrata Gualandiego, zwanego Campioli, do partii Judasza. Wzmocnienie niewielkiego zespołu Telemann było konieczne – kompozytor zaplanował ogromne instrumentarium, w tym oczywiście smyczki, flety traverso i proste, oboje, waltornie, fagoty, trąbki, violę d’amore i violetty. Przewidział partie koncertujące skrzypiec i obojów, a instrumentom przypisał określone znaczenia – waltornie odzywają się przede wszystkim w partiach Judasza, oboje towarzyszą treściom poświęconym ofierze Jezusa, trąbki zaś podkreślają triumf odkupienia. A wszystko to w gigantycznej formie: 117 ‘numerów’, w tym 5 chorałów, 30 arii, 3 duety, tercet, arie z towarzyszeniem chóru i niezliczone recytatywy i ariosa. Całość została podzielona na dwie części, z których pierwsza trwa godzinę i kwadrans, druga – półtorej godziny.

Jeśli istnieje coś takiego jak uosobienie barokowego oratorium, to Brockes-Passion Telemanna właśnie nią jest! Scena zamienia się w nieokiełznane teatrum, które ma publiczność porwać i oczarować. Napięcie i skupienie trwa cały czas – żadna chwila nie stanowi właściwie ‘oddechu’, trudno choćby na moment ‘odpłynąć’. Kompozytor stosuje wszystkie możliwe chwyty, aby uwagę publiczności przykuć  i robi to skutecznie! Dramatyczne recytatywy przeplatają się z ariami – brawurowymi (Brich, brüllender Abgrund czy finałowa Wisch ab der Tränen scharfe) i lirycznymi (Heil der Welt czy Hier erstarrt mein Herz und Blut), często z towarzyszeniem koncertujących skrzypiec (Dein Bärenherz ist Felsenhart) bądź obojów (wspomniany Heil der Welt). Ariosa, duety (w tym przepiękny duet Marii i Jezusa Soll mein Kind), niezwykle dramatyczny tercet w wykonaniu obu sopranów i mezzosopranu (O Donnewort!), dramatyczne partie chóralne, zwane turbae (to te okrzyki Winien jest śmieci!, Precz z nim! Ukrzyżuj go!), słynna aria z chórem (Eilt, ihr angefochtne Seelen), wykorzystana też w Bachowskiej Pasji Janowej i w końcu pięć chorałów – naprawdę nie sposób się nudzić!
Maestro Antonini dowodzi, na przedzie Robin Tritschler (Ewangelista); fot. IR
Musze przyznać, że Giovani Antonini zapanował znakomicie zarówno nad tym gigantycznym materiałem, jak nad liczną ekipa wykonawców. Właściwie nie była słabych punktów – świetnie spisywali się muzycy i w partiach towarzyszących i koncertujących – wspaniałe solo skrzypiec (Stefano Barneschi?). Ogromne wrażeniu robiła już sama symfonia otwarcia – od mrocznego piano po triumfalne forte – w ogóle w wielu partiach dynamika był bardzo istotnym narzędziem wyrazu, a jej gwałtowne skoki wydawały się niemal… romantyczne!

Soliści trzymali równy, bardzo wysoki poziom. Obie sopranistki, Katja Stuber i Lydia Teuscher, świetne w trudnych, koloraturowych ariach Córy Syjonu, bardzo dramatyczna i pełna ekspresji narracja ewangelisty Robina Trichtera, mroczny baryton Johannesa Weisera w partii Jezusa. Mnie najbardziej zachwyciła Marie Henriette Reinholdt, świetna zarówno w dramatycznych dysonansowych partiach Judasza, jak i w urzekająco lirycznych ariach Duszy Wierzącej w drugiej części oratorium. Oba chóry NFM śpiewały świetnie, dwa basy wsparły nawet solistów w niewielkich partiach Jana, Żołnierza, Jakuba i Kajfasza.

Trzy godziny minęły jak mgnienie oka. Trudno było wręcz opuścić ten świat barokowej ekspresji – teatralny, emocjonalny, przykuwający. Po finałowym chorale publiczność niemal natychmiast zerwała się z miejsc w owacji. Nie mieliśmy wątpliwości, że to ambitne i niemal niemożliwe zadanie zostało wykonane perfekcyjnie. Widoczny aplauz i entuzjazm słuchaczy wywołał na koniec uśmiech na twarzy maestro Antoniniego. Brawo!

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz