czwartek, 2 grudnia 2021

Bachowskie Oratorium na Boże Narodzenie w trzech odsłonach

Co jakiś czas nie wiedzieć czemu wybucha moda na jakiś konkretny utwór. Na przykład na wiosnę 2020 roku Pasję wg św. Jana Johanna Sebastiana Bacha planowało Narodowe Forum Muzyki, Festiwal Actus Humanus, Festiwal Misteria Paschalia, Polska Opera Królewska i Warszawska Opera Kameralna. Uczestniczenie we wszystkich koncertach graniczyłoby z cudem. Ale jak wiadomo nadejście pandemii skutecznie zniweczyło te plany i koniec końców nie wykonano żadnej z zapowiadanych Pasji

Ta sytuacja przypomniała mi się całkiem niedawno, kiedy Facebooka zalały reklamy wykonań Oratorium na Boże Narodzenia Johanna Sebastiana Bacha - w grudniu, w Warszawie, tym razem tylko trzech, a właściwie dwóch i pół.

Oratorium na Boże Narodzenie (BWV 248) to tytuł na wyrost. Tak naprawdę jest to zbiór sześciu kantat Bachowskich do wykonania podczas świąt Bożego Narodzenia, Nowego Roku i Trzech Króli. Są to po kolei: I: Jauchzeit, Frohlocket, auf, preiset die Tage; II: Und es waren Hirten in derselben Gegend; III: Herrscher himmels, erhore das Lallen; IV: Fallt mit Danken, fallt nit Loben; V: Ehre sei dir, gott, gesungen; VI: Herr, wenn die stolzen Feinde schnauben. Wykonanie wszystkich sześciu naraz jest trudne, dlatego najczęściej wykonuje się trzy pierwsze na jednym koncercie i trzy pozostałe na drugim.

Taką metodę przyjęła Polska Opera Królewska, która obie części Oratorium przedstawiła na Zamku Królewskim 1 i 2 grudnia. Zagrała oczywiście Capella Regia Polona pod dyrekcją Krzysztofa Garstki. W każdej części skład solistów był nieco inny, jednak przyciągały znane i lubiane głosy Iwony Lubowicz, Jana Jakuba Monowida, Jarosława Bręka, a także Jacka Szponarskiego i Tomasza Krzysicy. Nie zabrakło oczywiście chóru, czyli Zespołu Wokalnego POK.

Identyczną metodę przyjęła Filharmonia Narodowa, w której wszystkie kantaty zostaną wykonane 17 i 18 grudnia. Zagra Orkiestra Filharmonii Narodowej pod dyrekcja Stephena Laytona. Jako soliści wystąpią natomiast: Ingrida Gapova, Guy James, Nick Pritchard i Neal Davies. Zaśpiewa także Chór Filharmonii.

Skromniej na tym tle wypada Warszawska Opera Kameralna, która zaprasza na Zamek Krółewski 12 grudnia. Podczas tego koncertu zostaną wykonane trzy pierwsze kantaty składające się na Bachowskie Oratorium. Zagra oczywiście Zespół Instrumentów Dawnych WOK Musicae Antiquae Collegium Varsoviense pod dyrekcją Dirka Vermeulena, a wystąpią Dorota Szczepańska, Jan Jakub Monowid, Aleksander Kunach i Artur Janda. 

Jak widać z tego przeglądu - do wyboru, do koloru. Można zaliczyć Oratorium na Boże Narodzenie kilkakrotnie, można wybrać najciekawszą opcję. Korzystajmy, póki obostrzenia pandemiczne jeszcze nie zniweczyły tych planów!

sobota, 27 listopada 2021

Britten w Łazienkach

To moje drugie spotkanie z operą współczesną, po poruszającym monogramie Iaina Bella na festiwalu w Świdnicy. Inscenizacja Gwałtu na Lukrecji Benjamina Brittena zainteresowała mnie i ze względu na temat, i ze względu na interesujące zdjęcia i migawki z tego spektaklu. Postanowiłam sprawdzić, jak opera bardziej współczesna niż Haendel czy Mozart, a nawet Moniuszko, zabrzmi w Teatrze Królewskim w Łazienkach. Obejrzałam spektakl wczoraj, 26 listopada z Dorotą Lachowicz w partii tytułowej (gra tę rolę wymiennie z Anną Radziejewską).

Gwałt na Lukrecji to opera kameralna. Powstała w 1946 roku i szczupłość obsady zarówno instrumentalnej (13-osobowa orkiestra), jak i wokalnej (8 solistów) była uwarunkowana trudnościami powojennej rzeczywistości scenicznej. Jednak na warunki teatru w Łazienkach taka kameralna obsada wykonawcza wydaje się wręcz wymarzona. 

Historia jest prosta, oparta na wydarzeniach opisanych przez Tytusa Liwiusza w jego historii Rzymu, a podejmowana również przez twórców w wiekach późniejszych, żeby nie szukać daleko np. przez Williama Szekspira w jego poemacie The Rape of Lucrece. Kanwą opery Brittena jest jednak sztuka Le Viol de Lucrece autorstwa Andre Obeya, którą zaadaptował zaprzyjaźniony z kompozytorem Roland Duncan. A w dzisiejszej dobie, gdy rośnie świadomość kultury gwałtu i sprzeciw wobec niej, ta historia nabiera szczególnego znaczenia. 

Lukrecja i Kollatyn to kochające się małżeństwo. Podczas kampanii wojennej pod nieobecność Kollatyna pod jego dach wprasza się książę Tarkwiniusz i nocą gwałci panią domu. Lukrecja nie może znieść tego, co ja spotkało, i choć wstrząśnięty małżonek próbuje ukoić zrozpaczoną żonę, ta na jego oczach popełnia samobójstwo. Część wydarzeń, takich jak pijackie rozmowy w obozie rzymskich wojaków, przybycie Tarwiniusza do domu Kollatyna, scenę gwałtu i samobójstwo Lukrecji obserwujemy na własne oczy, część zaś jest nam relacjonowana przez dwie postaci narratorów, uosabiające chór męski i żeński. Nie tylko opowiadają nam o tym, co dzieje się poza sceną, ale też komentują wydarzenia. O ile relacje są zwykle ciekawe, o tyle komentarze próbujące w cała historię wpleść wątki chrześcijańskie, wydają się tyleż niestosowne, co pretensjonalne. Ten niepotrzebny wkład Duncana w opowiadaną historię jest najsłabszą stroną opery.

Muzyka angielskiego kompozytora jest natomiast wspaniała - nie tylko nadąża za akcją wydarzeń i je ilustruje, ale też w zupełnie niebywały sposób modeluje emocje odbiorcy. I od razu muszę oddać sprawiedliwość orkiestrze POK - mimo zaledwie 13 instrumentalistów brzmienie jest bogate, nasycone i w niektórych scenach wręcz monumentalne. Orkiestrę prowadziła Lilianna Krych i to prowadziła świetnie - wszystkie niuanse muzyczne wygrane zostały znakomicie, do ostatniej nuty.

Soliści z obsady, którą słyszałam są również godni pochwały. Dorota Lachowicz to przecież znakomity głos. Jej męscy protagoniści, czyli Remigiusz Łukomski jako Kollatyn i Grzegorz Żołyniak jako Tarkwiniusz starali się jej dorównać. Ja jednak chciałabym szczególnie wyróżnić oba chóry, czyli Joannę Talarkiewicz i Rafała Żurka. Oboje nasycili swoje partie do granic możliwości - emocją, refleksją i liryzmem. Interpretacja muzyczna w pełni wynagradzała bolesną niekiedy miałkość treści.

Inscenizacja Kamili Siwińskiej wyjęła historię spoza ram czasu, scenografia i kostiumy, bardzo oszczędne i neutralne, nadały historii wymiar uniwersalny: przemoc i tragedia wybrzmiały w pełni. Większość pomysłów inscenizacyjnych była bardzo trafiona. Szczególne wrażenie zrobiła na mnie scena nocnego galopu Tarkwiniusza, opowiedziana przez chór, i liryczna scena prządek w domu Kollatusa - obie świetnie pomyślane i znakomicie "wygrane". 

Stwierdzam, że warto wyjść czasem poza barokową "bańkę" i przeżyć coś zupełnie innego. A Gwałt na Lukrecji to spektakl, który warto zobaczyć!



czwartek, 18 listopada 2021

Nowy/stary "Castor et Pollux"

Po półtorarocznej przerwie Warszawska Opera Kameralna powraca do swego niezrealizowanego projektu, czyli polskiej prapremiery opery Jeana-Philippe'a Rameau Castor et Pollux. Pierwotnie spektakl wyreżyserowany przez Dedę Cristinę Colonnę miał się odbyć 21 marca 2020 roku, ale ze względów pandemicznych premierę tę odwołano. Nad projektem zapadła cisza, która dopiero niedawno została przerwana. Na szczęście projekt nie został całkowicie porzucony, a prapremiera pod nowym kierownictwem muzycznym Benjamina Bayla i z tylko częściowo zmienioną obsadą odbędzie się w WOK 26 listopada. Zważywszy na niewątpliwie świetne przedstawienie Armidy Lully'ego, poprzedniej premiery Colonny w Operze Kameralnej, również ze scenografią i kostiumami Francesca Vitali i pod kierunkiem muzycznym Benjamina Bayla, powrót do Rameau niezmiernie cieszy. Trzymam kciuki i życzę powodzenia. I oby obecna sytuacja pandemiczna nie zakłóciła tego znakomicie zapowiadającego się wydarzenia!

niedziela, 14 listopada 2021

Bydgoska Scena Barokowa - finał

 

Ten post jest niestety mocno spóźniony, ale poziom finałowego koncertu Bydgoskiej Sceny Barokowej 2021 zasługuje jednak na szczególne podkreślenie. Koncert, o którym mowa, odbył się 7 listopada w Bydgoszczy i zwieńczył znakomicie tegoroczną edycję festiwalu.

Na koncert finałowy wybrano premierę opery Domenica Scarlattiego Tolomeo e Alessandro. Wystawiono oczywiście wersję koncertową, nieco skróconą, najprawdopodobniej o część recytatywów. Na scenie mogliśmy zobaczyć trzech niewątpliwie najbardziej "gorących" polskich kontratenorów: Rafała Tomkiewicza, Kacpra Szelążka i Michała Sławeckiego. Więcej szczegółów dotyczących przedstawienia w naszej zakładce Relacje i na stronie dolcetormento.pl.


czwartek, 4 listopada 2021

"Platea" Rameau w Łodzi

To jedna z najmilszych niespodzianek, z jakimi sie ostatnio zetknęłam. Odkryłam mianowicie, że dziś i jutro (4 i 5 listopada) w Akademii Muzycznej w Łodzi odbędzie sie premiera sceniczna opery Jeana-Philippe'a Rameau "Platee". To bardzo znane dzieło, tzw. ballet bouffon, czyli tłumacząc na język potoczny - opera komiczna z dużym udziałem baletu. Spektakl realizują studenci trzech muzycznych uczelni: Akademii Muzycznej w Łodzi, Uniwersytetu Muzycznego w Warszawie i Haute Ecole de Musique w Genewie, a także studenci baletu z łódzkiej AM. Spektakl reżyseruje Natalia Kozłowska, kierownictwo muzyczne sprawuje Marcin Sompoliński. Grać będzie Międzyuczelniana Orkiestra Barokowa, którą przygotowuje Jakub Kościukiewicz. Jednym słowem - grono opiekunów zacne i sprawdzone.

Dzieło Rameau jest znane i obecne na światowych scenach, jednak w Polsce nigdy nie było wystawiane, jak wiele innych dzieł mistrza, choć materiał muzyczny i sceniczny jest w nim bardzo wdzięczny. Opera francuska nie ma u nas wielu fanów, popularniejsza jest oczywiście opera włoska. W ogóle dzieła barokowe spotkać można tylko na specjalnych scenach, takich jak Warszawska Opera Kameralna czy Polska Opera Królewska - duże teatry akceptują opery dopiero "od Mozarta". Jednak Natalia Kozłowska ma już na koncie kilka realizacji Rameau, np. Les Indes Galantes w Bydgoszczy czy Pigmaliona dla Warszawskiej Opery Kameralnej. Dlatego ogromnie mnie cieszy ten spektakl - w dodatku w pełej wersji scenicznej i - jak twierdzi sama reżyserka - uwspółcześnionej. Zresztą fabuła tego dzieła - intryga polegająca na zainscenizowaniu niby romansu Jowisza z żabią nimfą Plateą, aby z jednej strony rozbroić zazdrośc Junony, z drugiej zaś obśmiać brzydką żabę - aż sie prosi o współczesny sztafarz. Będzie więc o szkolnym prześladowaniu i wykluczeniu i sądzę, że młodzi wykonawcy będa się w tym czuli szczególnie dobrze.

Dokładne informacje o spektaklu na stronie. A przy okazji zapraszam do przeczytania wywiadu z Natalią Kozłowską, którego udzieliła mi kilka lat temu (jak ten czas leci!). Wybieram się dopiero jutro na drugą premierę, całemu zespołowi przygotowującemu to wydarzenie życzę powodzenia!

czwartek, 28 października 2021

Oratorium Haendla - finał Baroku w Radości

Tegoroczny X Festiwal Barok w Radości będzie miał naprawdę mocny finał. Koncert odbędzie sie w
bardzo spektakularnym miejscu, czyli w Pałacu na Wyspie w Łazienkach Królwskich, a zabrzmi tam najbardziej chyba znane oratorium Georga Friedricha Haendla Il Trionfo del Tempo e del Disinganno.

To pierwsze, najstarsze oratorium, powstałe jeszcze podczas pobytu młodego artysty we Włoszech, ma zresztą strunkturę stricte operową - niewiele recytatywów, arie, duety, a nawet kwartet, zupełny brak chórów. Jest to właściwie moralitet, w którym Piekno i Przyjemność odrzucają właściwą sobie płochość i ustepuja przed mocą Czasu. Operowa konstrukcja zachęcała wykonawców do przedstawienia oratorium w wersji scenicznej, co przy kompletnym braku fabuły nie jest łatwym zadaniem. Najbardziej spektakularną inscenizację opracował Krzysztof Warlikowski - pokazano ją na festiwalu a Aix-en-Provance w 2016 roku. W naszym archiwum mamy relację z tego przestawienia autorstwa Gosi Cichockiej.

Oratorium najczęściej wystawiano jednak koncertowo, a śpiewali w nim najlepszi wykonawcy. Nic zresztą dziwnego - to znakomity materiał, prawdziwa kopalnia tematów i motywów, wykorzystywanych później przez samego Haendla w znanych operach, żeby wymienić choćby najbardziej znaną arię Lascia la spina, która w operze Rinaldo przeobraża się w słynny Haendlowski przebój Lascia ch'io pianga.

Informacje o niedzielnym koncercie już sa na naszej stronie, zamiast opisu akcji zamieściłam spis arii (za włoską wikipedią), może byc pomocny w odbiorze.

To arcydzieło Haendla załuguje na stała obecnośc na scenach, bardzo się cieszę, że Barok w Radości pozwala nam na taką niebywała przygode, jak spotkanie z tym cudownym dziełem. Wykonawcom życzymy poiwodzenia!

niedziela, 24 października 2021

Monteverdi w Bydgoszczy

Na festiwal Bydgoska Scena Barokowa wybierałam sie już w ubiegłym roku, ale niestety premiera opery Filandro Porpory padła ofiarą drugiej fali pandemii i została odwołana - można było jedynie obejrzeć fragmenty on line. W tym roku organizatorzy zapraszają 7 listopada na premierę opery Domenica Scarlattiego Tolomeo e Alessandro, mam nadzieję, że tym razem premiera dojdzie do skutku. 

Ale oprócz operowego finału, festiwal zaprasza również na kilka ciekawych i różnorodnych koncertów. To zarówno recitale, jak i koncerty monograficzne. Taki własnie koncert zatytułowany Il ciel e la terra, a poświęcony madrygałowej twórczości Claudia Monteverdiego, mogliśmy wysłuchać w ostatnią sobotę 23 października w bydgoskim kinie Pomorzanin. 

Grono wykonawców sobotniego koncertu w komplecie; od prawej Ingrida Gapova, Elżbieta Izdebska, Matylda Staśko-Kotuła, Szymon Szetela, Aleksander Rewiński i Marcin Pawelec; fot. IR

O mojej miłości do Monteverdiego nie musze chyba przekonywać. Wystarczy przypomniec sobie, jak nazywa się ten blog. Każdy poświęcony madrygałom mistrza koncert jest w stanie wyrwać mnie z bezruchu i zmusić do podróży. Tak było i tym razem. Podejście do tej niezwykłej muzyki jest bardzo różne. Można Monteverdiego nieco "ułatwić" i podać jak zbiór przebojów, co od lat robi - z niezłym skutkiem - Christina Pluhar i jej L'Arpeggiata. Można z madrygałów zrobić nieziemskie misterium, podczas którego czas staje w miejscu a słuchacze przenoszą się w równoległą rzeczywistość, co stało się moim udziałem podczas koncertu Lest Arts Florissants - grupy pod kierunkiem Paula Agnew - na Fastiwalu Actus Humanus w Gdańsku. Twórcy sobotniego koncertu w Bydgoszczy stanęli jakby w pół drogi pomiędzy tymi skrajnościami. Nie była to zabawa konwencją i muzyką, ale do perfekcji i magii Les Arts Florissants było też dość daleko. Aranżacje Doroty Zimnej, grającej na klawesynie, były dopracowane, z pomysłem, dobór madrygałów z VII i VIII księgi dość przewidywalny i przebojowy. Wykonawcy stanęli na wysokości zadania, śpiewali z zaangażowaniem i należytą ekspresją. Wyróżniłabym Ingidę Gapovą (świetne Lamento della ninfa), Aleksandra Rewińskiego i Marcina Pawelca. Nie mam też zastrzeżeń do gry formacji Intemperata, kameralnej, ale brzmiącej harmonijnie i stylowo. Wielkim plusem był pomysł wyświetlania przetłumaczonych tekstów w tle sceny, co bardzo ułatwiało odbiór poszczególnych utworów. Madrygały to przecież 'poezja śpiewana', więc ten zabieg znakomicie ułatwiał zarówno podążanie za tekstem pieśni, jak i uchwycenie tego, jak za treścia poezji podąża muzyka mistrza z Cremony.

Jednym słowem - dla wszystkich fanów Monteverdiego - udany wieczór. 

czwartek, 21 października 2021

Barok w Radości gościnnie w Warszawie

Ensemble Clement Janequin, pierwszy z prawej
Dominique Visse; fot. IR
Tegoroczna, jubileuszowa, dziesiąta edycja festiwalu Barok w Radości obfituje w niespodzianki. Jedną z nich są koncerty 'wyjazdowe', czyli organizowane w innych miejscach niż kościół w Radości. W ostatnią środę 20 października taki właśnie koncert odbył się w kościele Św. Trójcy w Warszawie, a jego bohaterami byli członkowie grupy Ensemble Clement Janequin, znanego zespołu muzyki dawnej, specjalizującego się w repertuarze z epoki baroku i renesansu. Tym razem poświęcili występ twórczości Josquina Desprez, a jego utwory skomponowali w program o tytule "Chante, o ma langue!" w dość odważny sposób - fragmenty Missa Pange lingua przeplatali chansons bardzo świeckimi, a nawet nieco pieprznymi, tego autora. Wydawałoby się, że to dziwna mieszanka, ale jednak ten wybór był bardzo trafny i udało im się stworzyć harmonijną i spójną całość.

Założycielem i liderem grupy jest Dominique Visse, znany kontratenor, jego charakterystyczna postać i niepowtarzalny głos jest znany wszystkim miłośnikom muzyki barokowej. A jego osobowość wyraźnie wyznacza styl interpretacyjny zespołu. Jak powiedział w krótkim wystapieniu przed koncertem Jakub Burzyński, szef festiwalu Barok w Radości, brzmienia Ensemble Clement Janequin nie można pomylić z żadnym innym zespołem. A już na pewno nie można pomylić głosu Dominique'a Visse. Mnie kojarzył się wręcz ze znanym z ludowego piesniarstwa tzw. białym śpiewem. Pozostali członkowie grupy to Olivier Coiffet (tenor), Vincent Bouchot (baryton), Rennaud Delaigue (bas) i Sebastien Wonner, towarzyszący wokalistom na pozytywie.

Był to wieczór wręcz magiczny, muzyka Josquina Desprez w interpretacji Ensemble Clement zawładnęła całą przestrzenią kościoła, współbrzmienie głosów było naprawde zachwycające, aż trudno uwierzyć, że to tylko czterech spiewaków. Czas się zatrzymał, z trudem wracaliśmy do rzeczywistości. Podejmowaliśmy rozpaczliwe próby przedłużenia tej magii, zmuszając artystów do dwukrotnych bisów, ale w końcu trzeba było opuścić rozświetloną przestrzeń kościoła i nocnymi ulicami Warszawy wrócić do domu. Ale w głowie wciąż brzmiały te zachwycające frazy. 

W przyszłym tygodniu festiwal wraca do Radości, ale w niedzielę 31 października, na koncert finałowy,  zawita do Łazienek Królewskich z Haendlowskim oratorium. Nie moge sie doczekać.

niedziela, 17 października 2021

Barokowa niedziela

Stefan Plewniak i Ludmil Piestrak; fot. IR
To była naprawdę barkowa niedziela. Ambitny warszawski meloman miał możliwość uczestniczenia w dwóch barokowych koncertach! O wieczornym koncercie inaugurującym Barok w Radości pisałam w poprzednim poście, ale już wczesnym popołudniem o 15.00 w ramach cyklu Klasyka na Koszykach Stefan Plewniak zainaugurował Scenę barokową. 

Klasyka na Koszykach to cykl krótkich koncertów, mniej więcej godzinnych, odbywających się w Hali Koszyki, na które wstęp jest wolny. Publiczności zazwyczaj gromadzi się niewiele - w każdym razie w porównaniu z tłumem okupującym w tym czasie dziesiątki restauracji i barów. Gwar rozmów i brzęk szatućców jest troche rozpraszający, dlatego podziwiam artystów, którzy w tych niełatwych warunkach próbują sie przebić z muzyką wcale nie najłatwiejszą w odbiorze i bynajmniej nie cieszącą się popularnością. Honorowy patronat nad tym cyklem sprawuje Filharmonia Narodowa, co świadczy o profesjonaliźmie zapraszanych artystów.

Ku mojej radości wczoraj 17 październka w ramach cyklu Klasyka na Koszykach została zainaugurowana Scena barkowa i to przez samego Stefana Plewniaka. To znakomity skrzypek i dyrygent prowadzący orkiestrę Il giardino d'amore i to kolejni członkowie tego zespołu będą sie prezetowali podczas kolejnych koncertów. Plewniak nie tylko grał, ale opowiadał też o repertuarze, który wybrał. Oczywiście zaczął od Bacha i kilku jego utworów, w tym pierwszy zagrał ze szczytu schodów "do nikąd" - to jeden z eksponowanych elementów dawnego wyposażenia hali targowej.

W drugiej części Plewniakowi towarzyszyła skrzypaczka Ludmil Piestrak, a wspólnie zagrali kompozycje Jean-Marie Laclaira, naprawdę z dużym ogniem. W trzeciej części z kolei Plewniakowi towarzyszył z tamburynem i bębenkiem muzyk, którego nazwiska nie udało mi się zapisać, wiem, że jest także członkiem zespołu Il giardino d'amore. Ale nic straconego - to właśnie on będzie bohaterem kolejnego spotkania z barokiem na Koszykach 7 listopada!

czwartek, 7 października 2021

Barok w Radości

W Warszawie trwa Festiwal Barokowy Polskiej Opery Królewskiej, dziś La serva padrona, a w kolejce czekają jeszcze Scene buffe, Haendlowska Rodelinda i L'Orfeo Monterverdiego. Szczegółowy program w kalendarium i w poście z 12 września. Ale nie jest to jedyny festiwal barokowy w Warszawie, Już w najbliższą niedzielę startuje Barok w Radości!

To wydarzenie z tradycjami, w kalendarzu melomana pojawiło się już w 2012 roku, większość koncertów odbywa się w neobarokowym kościele Matki Bożej Anielskiej w Radości, Repertuar to głównie dzieła baroku, ale nie tylko, zdarzają się koncerty z muzyka z innych epok i również w tym roku jeden z koncertów będzie poświęcony muzyce romantycznej. ale baroku, i to w najlepszym wydaniu, nie zabraknie!

Start w niedzielę 17 października koncertem poświęconym muzyce Michaela Praetoriusa ze zbioru Polyhymnia Caduceatrix et Panegiryca w wykonaniu zespołu La Tempesta, z którym jako solistki wystąpią Julita Mirosławska i Dagmara Barna. A już kilka dni później, 20 października pierwsze z wydarzeń spektakularnych, czyli koncert Ensamble Clement Janequin pod dyrekcja Dominica Visse z programem kompozycji Josquina Desprez pod tytułem Chante, o ma langue! Koncert odbędzie się w kościele Świętej Trójcy w Warszawie i będzie wyjątkowo biletowany. Festiwal wróci 24 października do Radości z In furore iustissimae irae Vivaldiego w wykonaniu Michaeli Koudelkovej i zespołu La Tempesta.

Ale największe wydarzenia zaplanowano na finał 31 października. Będzie to wykonanie pierwszego i niezwykle popularnego oratorium George'a Friedricha Haendla Il Trionfo del Tempo e del Disinganno. Zagra oczywiście La Tempesta pod dyrekcją Jakuba Burzyńskiego, a zaśpiewają Joanna Klisowska, Dagmara Barna, Marcin Gadaliński i Aleksander Rewiński. Ten koncert również będzie biletowany, a usłyszymy go w niezwykłym miejscu, czyli w Pałacu na Wodzie w Łazienkach Królewskich.

Jak widać program naprawdę wyjątkowy, który przynieść może słuchaczom mnóstwo barokowej frajdy, i całkiem sporo - nomen omen - radości!



wtorek, 21 września 2021

Barokowy weekend przed nami

Przed nami naprawdę ciekawy weekend. Co prawda pełne uczestnictwo w nadchodzących wydarzeniach będzie wymagało podróżowania, ale dla spragnionych barokowej muzyki to przecież żadna przszkoda?

Muzyczne atrakcje rozpocznie w Krakowie koncert w ramach festiwalu Opera Rara, o którym kilka słów napisałam ostatnio: L'Arpeggiata i Valer Sabadus z programem "Miracolo d'Amore. Di Venezia a Napoli". Wysoka klasa tego znanego kontratenora gwarantuje - mam nadzieję - dobry program muzyczny. Be że show skradnie serce publiczności - nie mam wątpliwości!

Zdjęcie z próby Rinalda opublikowane przez POK na Fb;
fot. Jarosław Budzyński
Za to w sobotę w Warszawie startuje Festiwal Barokowy Polskiej Opery Królewskiej. O programie już pisałam - znajdą się w nim wszystkie barokowe premiery tej instytucji - a jak na kilka zaledwie lat działalności - jest ich całkiem sporo. Z pełnym przekonaniem polecam L'Orfeo Monteverdiego i Haendlowska Rodelindę, warto również zobaczyć albo przypomnieć sobie Dido and Aeneas Purcella i zgrabną La serva padrona Pergolesiego. Ale najbardziej czekam oczywiście na premierowego Rinalda w doborowej obsadzie z Anną Radziejewską w roli tytułowej Olgą Pasiecznik jako Almireną. Dobrze pamiętam obie solistki w Rinaldzie w WOK, obie znakomite! Sądząc z publikowanych na Facebooku zdjęć z prób - scenografia prezentuje się bardzo ciekawie i oryginalnie - co tylko zaostrzyło mój apetyt na tę premierę. Mam nadzieję, że inscenizacja Jarosława Kiliana tchnie nowe życie w tę cudowna operę.

A w niedzielę w Poznaniu Jephtha Haendla pod kierunkiem Paula Esswooda. To kolejna po Giulio Cesare w 2018 roku Haendlowska premiera przygotowana przez tego znakomitego solistę i dyrygenta. Wystąpi m.in. Rafał Tomkiewicz, tuż po swoim wiedeńskim występie w Amadigi di Gaula Haendla. Karierę tego solisty śledzę z ogromną satysfakcją. Choć trochę żałuję, że  częściej śpiewa w Wiedniu, niż w Warszawie....

środa, 15 września 2021

Opera Rara - edycja jesienna

Tegoroczna Opera Rara będzie miała swoją jesienną edycję. Zaplanowano trzy wydarzenia. Przede wszystkim przełożoną z wiosny premierę The Goleden Dragon - kameralnej opery Petera Eotvosa, która zostanie wystawiona w Centrum Kongresowym ICE w dniach 26-28 września. Tej premierze towarzyszyć będa dwa wydarzenia specjalne i te mogą bardzo zainteresować wielbicieli baroku. 

Pierwsze z nich to koncert niezwykle popularnej l'Arpeggiaty, zospołu kierowanego przez Christinę Pluhar, z udziałem znakomitego kontratenora Valera Sabadusa. Artyści wystapią 24 września w krakowskim kościele św. Katarzyny z programem "Miracolo d'Amore. Di Venezia a Napoli". Valer Sabadus to głos świetny, wystepował już w Polsce w tym roku, w maju, z koncertem "Passticcio" na UW, niestety online. Teraz będzie okazja, żeby posłuchać go na żywo! I jestem przekonana, że będzie to koncert muzycznie znacnie ciekawszy niż finałowy występ l'Arpeggiaty w Świdnicy.

Drugie wydarzenie, które warto odnotować to koncert 10 października z udziałem Samuela Marino. To rzeczywiście niezwykły, koloraturowy sopran z Wenezueli, który wystąpił niedawno na tegorocznym festialu bachowskim w Świdnicy. Przedstawił tam repertuar identyczny, jaki proponuje w Krakowie, czyli koncertowe arie Mozarta i jego młodzieńczy motet Exsultate jubilate. Soliście towarzyszyć będzie również Capella Cracoviensis. To koncert, którego nie należy przegapić! Co dobrze wiedzą ci, którzy mieli okazję wysłuchać go w lipcu. Taki głos to absolutny ewenement!

niedziela, 12 września 2021

Festiwal Barokowy Polskiej Opery Królewskiej

Fragment obrazu Butlera został wykorzystany przez POK
 jako plakat Rinalda - w całości jest lepszy...
Koniec września przyniesie kilka znaczących wydarzeń na naszej scenie muzycznej. Będziemy je przedstawiać po kolei, zaczynając do najbliższych, czyli warszawskich.
A w Warszawie Polska Opera Królewska startuje ze swoim Festiwalem Barokowym premierą Haendlowskiego Rinalda. Przeglądając zapowiedzi, mam prawdziwe deja vu. Anna Radziejewska jako Rinaldo? Olga Pasiecznik jako Almirena? Jakub Monowid jako Goffredo? Andrzej Klimczak jako Argente i Marta Boberska jako Armida? Wszystko to już było po wielokroć! Premiera Rinalda w tej obsadzie miała miejsce na scenie Warszawskiej Opery Kameralnej w 2001 i od tego czasu było wielokrotnie wznawiana, ja sama widziałam ją na tej scenie dwa razy, m.in. w 2009 roku podczas II Festiwalu Haendla. WOK pozbył się większości znakomitych solistów podczas swojej niesławnej reformy, a oni niemal w komplecie tworzą obecnie zespół Polskiej Opery Królewskiej. Korzystają też garściami z dorobku WOK, bo... właściwie czemu nie? W końcu to nieziemskie zupełnie wykonanie Lascia ch'io pianga Olgi Pasiecznik wyciskało z oczu łzy wzruszenia. Ekipa wykonawcza będzie więc znakomita i niezawodna. Reżyserii podjął się Jarosław Kilian i mam nadzieję, że ma jakiś świeży pomysł na inscenizację. Spektakl Peryta to już przecież historia i nawet w 2009 trącił myszką. Scenografię i kostiumy przygotuje Dorota Kołodyńska - też nowe nazwisko w kontekście Rinalda. POK jak zwykle stawia na dwie obsady - obie premiery odbędę się dzień po dniu 25 i 26 września.

A co jeszcze zobaczymy i usłyszymy w ramach Festiwalu Barkowego? Wszystkie barokowe premiery POK, czyli Dido and Aeneas Purcella 3 października, La serva padrona Pergolesiego 7 października, Scene buffe Scarlatiego 10 października, Haendlowska Rodelindę 15 i 16 października i wreszcie Orfeusza Monteverdiego 22 i 23 października - spektakle w większości znakomite, w dobrej obsadzie, nieźle grane i z całą pewnością warte zobaczenia. Szczegółowy program w kalendarium i na stronie Opery Królewskiej, każda z premier ma też podpięta moją relację, zachęcam do przeczytania i porównania wrażeń!

niedziela, 29 sierpnia 2021

"Dolcissima mia vita" w Filharmonii Narodowej

Festiwal Chopin i jego Europa nie jest w moim kalendarzu festiwalem numer jeden, ale oczywiście staram się uczestniczyć we wszystkich barokowych wydarzeniach podczas tej imprezy. W tym roku wypatrzyłam dwa ważne koncerty z tej właśnie puli i trzeba przyznać, że oba były w swoim gatunku doskonałe!

Soliści wtorkowego koncertu i orkiestra Collegium 1704,
ostatni po lewej Vaclav Fuks; fot. IR
W wtorek 24 sierpnia wystąpił znany i wielokrotnie obecny w Polsce (choćby w końcu lipca na festiwalu Sopot Classic) zespół z Pragi Collegium 1704 – zarówno zespół wokalny, jak i orkiestra – prowadzone przez Vaclava Fuksa. W pierwszej części usłyszeliśmy fragmenty Missa Triumphalis Marcina Mielczewskiego i Missa 14 Bartłomieja Pękiela, w drugiej – Missa 1724 Jana Dismasa Zelenki, kompozytora, w którego twórczości specjalizuje się ta czeska orkiestra. Ukłon w polską stronę okazał się udany – zarówno kompozycje Mielczewskiego, jak i fragmenty mszy Pękiela, zagrane w kameralnym składzie instrumentalnym, subtelnie i z właściwym muzyce XVII-wieku liryzmem, pięknie zabrzmiały w wykonaniu czeskiego ensemblu. Swoje skrzydła rozwinęli w pełni jednak dopiero podczas mszy Zelenki. Msza 1724 nie powstała jako jeden cykl, została złożona przez Luksa z kilku osobnych fragmentów, jednak skomponowanych przez Zelenkę mniej więcej w tym samym czasie. A był to dla kompozytora trudny okres po stracie ojca – nastrój żałobny dało się uchwycić także w tej mszy. Zarówno skład instrumentalny orkiestry, jak i znakomity chór, którego członkowie śpiewali również partie solowe były wykonane znakomicie i koncert zakończył się zasłużoną owacją na stojąco!

Maestro Herreweghe (na zdjęciu tyłem) prowadzi swoją
genialną maszynerię
Zupełnie inny nastrój zapanował w filharmonii w piątek 27 sierpnia. Z programem Dolcissima mia vita wystąpił zespól wokalny Collegium Vocale Gent prowadzony przez Philippe'a Herreweghe. I było to
prawdziwe misterium! Artyści wykonali cztery pięciogłosowe madrygały z piątej księgi (1611) Carla Gesualdo. Sam Gesualdo to postać godna filmu, a może nawet thrillera – książe, dziwak i odludek, pasjonat muzyki i kompozytor, a zarazem szaleniec i morderca – a całe to pomieszanie znakomicie widoczne w jego twórczości! Przyznam, że nie znam jej bardzo szczegółowo, najbardziej znane są chyba Responsoria tenebrae i tych udało mi się kilkakrotnie wysłuchać. Na piątkowy koncert wybrano cztery madrygały świeckie, które jednak pełne są właściwej temu kompozytorowi niebywałej ekspresji, muzyki pełnej dysonansów i kontrastów, przepełnionej bólem i goryczą, tak silnie kontrastującymi z tytułowym wyznaniem o 'najsłodszym życiu'. Ale największe wrażenie zrobiło na mnie zupełnie niebywały wykonanie – śpiewacy prowadzeni ręką mistrza Herreweghe funkcjonowali jak jeden organizm, każdy głos słyszalny osobno, a równocześnie wszystkie fantastycznie współbrzmiące, z wyrazistą dynamiką, intensywną i poruszającą harmonią. Tak perfekcyjnego 'zgrania' zespołu wokalnego chyba jeszcze nie słyszałam. Może tylko w 2016 podczas koncertu Huelgas Ensemle Paula van Nevela. Nawet opisywany przeze mnie niedawno w superlatywach występ nomen omen The Gesualdo Six w Świdnicy nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Absolutna perfekcja, prawdziwe misterium muzyki i emocji, z których nie sposób się otrząsnąć, wielka klasa. Cudowny wieczór!

wtorek, 17 sierpnia 2021

Moniuszko by Biondi

Festiwal Chopin i jego Europa ruszył z właściwa sobie energią w ostatnią sobotę 14 sierpnia. Program jak zwykle ciekawy, choć tego, co mnie interesuje, czyli muzyki dawnej, a ściślej barokowej, jak na lekarstwo. Są dwie perełki, na które warto zwrócić uwagę, czyli koncert Collegium 1704 i Collegium Vocale 1704 pod batutą Vaclava Luksa (w programie Mielczewski i - oczywiście - Zelenka) oraz koncert o pieknym tytule Dolcissima mia vita, podczas którego będziemy mogli usłyszeć Collegium Vocale Gent Philippe'a Herreweghe (m.in. madrygały Genosy). 

Fabio Biondi z partyturą i grono solistów; fot. IR
Koncert otwierający była za to popisem Fabio Biondiego, który wraz ze swoja orkiestrą Europa Galante jest od lat stałym bywalcem warszawskiego festiwalu. Na inauguracji usłyszeliśmy wersję koncertową Verbum nobile Stanisława Moniuszki z doborowym gronem solistów, m.in. Olgą Pasiecznik, Mariuszem Godlewski i Adamem Palką. Silistom towarzył także Chór Opery i Filharmonii Podlaskiej. Zabawa była przednia! Polonezy, mazurki i polki prowadził Biondi z werwą, a długie frazy Moooości paanie wydawały się nieodparcie komiczne. A swoją drogą wystrwałość, z jaką Biondi promuje Moniuszkowskie dzieła jest imponująca. Jego włoska wersja Halki na festiwalu w 2018 roku była świetna! Verbum nobile to jednoaktówka, więc forma niewielka i lekka, ale w interpretacji Biondiego była naprawdę urocza!

poniedziałek, 9 sierpnia 2021

Barokowe Eksploracje 2021

Ledwo zakończył się Bach Festival Świdnica, a już trzeba się zbierać do podróży na festiwal Barokowe Eksploracje. To wydarzenie doroczne, organizowane po raz pierwszy w roku 2011, czyli funkcjonujące od dziesięciu lat. Edycje 2019 i 2020 zdobyły prestiżowy certyfikat EFFE Label, nadawany przedsięwzięciom o znacznej renomie.

W tym roku kolejna edycja Eksploracji została zaplanowana jakby w dwu odsłonach. Pierwsza z nich
odbędzie się już jutro, 10 sierpnia w Dworku Gościnnym w Szczawnicy. Będzie to sceniczna wersja opery Antonia Vivaldiego Farnace, z którą do Szczawnicy przyjadą artyści z czeskiej Pragi. W roli tytułowej wystąpi Zoltán Megyesi, w roli jego nieszczęsnej małżonki Tamiri – Marta Infante, zaś jako prześladująca Farnacego teściowa Berenice – Michaela Šrůmowá. Zagra Musica Florea pod dyrekcją Marka Štryncla. Spektakl wyreżyserowała Andrea Miltnerowá i będzie to pełna wersja sceniczna! Przyznam, że do tej pory oglądałam tylko jedną inscenizację w Polsce i było to w roku 2017 podczas Festiwalu Oper Barokowych Dramma per Musica. Tym razem wykonawcy są gośćmi zza południowej granicy, jednak zagrają na scenie szczawnickiego festiwalu, więc dla polskiego melomana to rzadka okazja obejrzenia dzieła Vivaldiego.

Druga część festiwalowych atrakcji zaplanowana jest na wrzesień i będzie to już program przygotowany przez gospodarza festiwalu, czyli kierowane przez Agnieszkę Żarską Chór i Orkiestrę Baroque Collegium 1685. 8 września będziemy mogli usłyszeć ich specjalność, czyli Oratoria Johanna Sebastiana Bacha: Wielkanocne BWV 249 i na Wniebowstąpienie Pańskie BWV 11. Natomiast 10 września zaplanowano koncert Bach i mistrzowie francuscy, podczas którego szczawnicka orkiestra zagra dwa koncerty Brandenburskie nr 2 i 4 Bacha, a część francuską wypełnią wybrane fragmenty oper-baletów Campry i Lully’ego.

A na osłodę dla czekających na wrześniowe koncerty już w tę niedzielę 15 sierpnia - Baroque Collegium 1685 zaprasza na koncert online: Oratorium na Wielkanoc (Oster-Oratorium) BWV 249 Johanna Sebastiana Bacha w znakomitym, międzynarodowym składzie solistów (m.in. Margot Oitzinger i Peter Kooij) pod kierownictwem Agnieszki Żarskiej, oczywiście. Link do transmisji na Youtube na Facebooku Collegium.

Bach Festival Świdnica - relacja 3

 

Ostatnią z moich relacji poświęcę dwóm ostatnim koncertom Bach Festival Świdnica, czyli sobotniemu (7.08) recitalowi belgijskiej sopranistki Sophie Junker i finałowemu (8.08) koncertowi popularnej i często grającej w Polsce l’Arpeggiaty – formacji prowadzonej  przez Christinę Pluhar.

Sophie Junker to moje odkrycie sprzed kilku lat. Po raz pierwszy zachwyciła mnie podczas gliwickiego festiwalu All’Improvviso w 2018 roku. Śpiewała wówczas jedną z głównych partii w koncertowej wersji opery Leonarda Vinciego Gismondo, re di Polonia. W kolejnym roku, także podczas edycji gliwickiego festiwalu, wystąpiła na scenie Teatru Miejskiego w scenicznej wersji opery Haendla Il pastor fido. W ubiegłym roku wydała swoją pierwszą solową płytę La Francesina.

Sophie Junker i towarzyszący jej muzycy; fot. IR
W Świdnicy Sophie Junker przedstawiła program właściwie u nas nieznany i niewykonywany, czyli kantaty francuskie. Już wystawienie opery któregoś z wielkich francuskich mistrzów baroku jest na polskich scenach wydarzeniem nie lada, a o francuskich kantach słyszeli chyba wyłącznie specjaliści. Mimo że słucham muzyk barokowej od lat, nigdy nie natknęłam się na koncert z takim repertuarem. Z tym większym zaciekawieniem udałam się do Kścioła pokoju na ten występ. Artystce towarzyszył niewielki skład instrumentalistów, który wcześniej, 5.08 wystąpił na koncercie Zróbmy sobie Paryż z utworami mistrzów francuskich, m.in. Marais, Morela i Couperina: flecistka Marta Gawlas, skrzypek Louis Creac’h, grająca na violi da gamba Justyna Młynarczyk i klawesynista Marcin Światkiewicz. O tym francuskim koncercie pisać nie będę, bo na Couperinie zasnęłam dwa razy, co świadczy tyleż o moim zmęczeniu, co o pobudzającym charakterze muzyki mistrza. Jako instrumentarium towarzyszące solistce i jako przerywnik pomiędzy kantatami muzycy spisywali się bez zarzutu. Sophie Junker włożyła dużo wysiłku w interpretacje wybranych utworów. Pierwsza z kantat autorstwa Elizabeth Jacquet de La Guerre była niezwykła, ponieważ kobieta jako autorka kompozycji wzbudza równe zdziwienie w XVII i XXI wieku. Kantata była bardzo wyrazista emocjonalnie i świetnie zinterpretowana przez sopranistkę. Kolejne dwie to dzieła Michela Pignolet de Monteclair i Louisa-Nicolasa Clerambault. Wszystko to kompozytorzy w swoim czasie popularni, pracujący dla królewskiego dworu i cieszący się uznaniem i sławą. Za to dziś znani głównie muzykologom. Po wysłuchaniu wszystkich trzech kantat miałam duże uznanie dla Sophie Junker za odwagę w wyborze tego repertuaru. Kantaty francuskie są – podobnie jak opery tego czasu – właściwie dość monotonną melorecytacją, arie nie są tak lekkie i śpiewne, jak arie włoskie. Niewątpliwie mają swój urok, ale z całą pewnością nie jest to repertuar łatwy i podziwiałam zgromadzoną publiczność, która ze skupieniem słuchała koncertu i nagrodziła artystów brawami, wypraszając bis. 

I było to zupełne przeciwieństwo koncertu finałowego, na którym z programem Alla Napoletana wystąpiła l’Arpeggiata pod wodzą Christiny Pluhar z Vincenzo Capezutto w charakterze solisty. Ten program był łatwy, lekki i przyjemny, podany efektownie (żeby nie powiedzieć efekciarsko), okraszony tańcem, solowymi popisami instrumentalistów, żartami i pantomimą. Capezzuto sprawdza się doskonale w takim repertuarze, przecież to tzw. tenor neapolitański, czyli kontratenor, ale śpiewający (udający?) głos naturalny i nieszkolony. Żartom, śmiechom, owacjom i bisom nie było końca, publiczność była zachwycona. Ja przyznam, że trochę mniej, może dlatego, że to kolejny występ l’Arpeggiaty, jaki miałam okazje zobaczyć i większość sztuczek już znałam. Ogromnie doceniam rolę Christiny Pluhar i jej zespołu w popularyzacji muzyki dawnej, zwłaszcza włoskiej. Są w tym mistrzami i potrafią dla swojego nawet trudnego repertuaru ‘kupić’ każdą publiczność. Zawsze jednak pilnowali balansu pomiędzy muzyką a show. Tym razem szala przechyliła się wyraźnie w stronę show. Tak więc finałowy koncert był mocnym punktem festiwalu, choć niekoniecznie muzycznym.

Z tańcem i przytupem, czyli l'Arpeggiata w Świdnicy; fot. IR

A na koniec pytane - czy warto przyjechać do Świdnicy na festiwal? Cudowna atmosfera, skupiona i zasłuchana publiczność, mnogość wydarzeń muzycznych i towarzyskich. Czyli warto, a nawet trzeba! 

niedziela, 8 sierpnia 2021

Bach Festival Świdnica - relacja 2

Jorge Jimenez; fot. IR
Czas na kilka kolejnych wrażeń z Bach Festival Świdnica. Nie mam zamiaru opisywać dokładnie wszystkich koncertów, zresztą wydarzeń jest tak wiele, że byłoby to trudne. Program jest wprawdzie tak ułożony, żeby zachęcić do uczestniczenia we wszystkich wydarzeniach, ale trzeba brać pod uwagę własne możliwości percepcyjne, prawda?

Mnie najbardziej interesują koncerty wokalne, choć i pośród instrumentalnych znaleźć można prawdziwe perełki. Taką instrumentalną perełką był dla mnie solowy występ Jorge Jimeneza, hiszpańskiego skrzypka o międzynarodowej renomie. Podczas koncertu 2.08 wykonał Passacaglię z Sonat różańcowych Bibera, Fandango Scarlattiego we własnej aranżacji i fragmenty Partity 1003 Bacha, ale również kilka ludowych kompozycji hiszpańskich. Ale to, co grał miało mniejsze znaczenie od tego, jak grał. Niezależnie od tego, którą z kompozycji prezentował, każda była przepuszczona przez jego własną wrażliwość i własny styl wykonawczy, równocześnie nie tracąc niczego z wartości oryginału. W efekcie wszystkie te kompozycje tworzyły zadziwiającą jakby wieloczęściową całość. To umiejętność właściwa jedynie wykonawcom najwyższej kasy.

A zdarzyły się również koncerty z pozoru drobne, dodatkowe, ale sprawiające publiczności ogromną frajdę. Taki był np. nocny koncert na dworcu kolejowym w Żarowie  w czwartek 5.08, podczas którego trzy młodziutkie artystki, skrzypaczka Marta Korbel, wiolonczelistka Monika Hartmann i klawesynistka Natalia Olczak wykonały kilka kompozycji XVII-wiecznych Włochów, m.in. Tessariniego i Valentiniego. I prawdziwe entuzjazm i radość, z jaką grały, wynagradzały wszelkie niedostatki warsztatu.


The Gesualdo Six, z prawej Owain Park prowadzący koncert; fot. IR

Aż wreszcie przyszedł czas na wokalna ucztę, jaką był koncert The Guesuldo Six w katedrze świdnickiej 6.08. To formacja znana, działająca od 2014 roku, o dużej renomie. W Świdnicy gościła o raz drugi. Specjalizuje się w muzyce średniowiecznej i renesansowej, choć nie stroni też od bardziej współczesnych kompozycji. W Świdnicy artyści The Gesualdo Six skupili się na muzyce francuskiej i flamandzkiej z kręgu Josquina des Prez i skonstruowali program z kompozycji m.in. Antoine’a Brunnela, Loyseta Comprere, Jeana Moutona, dopiero na bis otrzymaliśmy angielską specjalność, czyli Tomasa Tallisa. Słuchałam z zachwytem tej absolutnie perfekcyjnie zgranej grupy, śpiewającej kompozycje trzy-, cztero-, a nawet pięciogłosowe, ale brzmiącej jak jeden głos, precyzyjnie współbrzmiącej nie tyko tonem, ale również dynamiką. Słuchanie tak doskonałego wykonawstwa to czysta rozkosz!

A w finale festiwalu jeszcze Sophie Junker i l’Arpeggiata! Ale o tym w następnej relacji. 

piątek, 6 sierpnia 2021

Bach Festival Świdnica - relacja 1

 Ponad połowa festiwalu już za nami, czas na pierwsze refleksje związane z tą niezwykłą imprezą.

Po pierwsze – mnogość wydarzeń. Bach Festival Świdnica to nie tylko codzienne koncerty w Kościele Pokoju. To również imprezy dodatkowe, śniadania na trawie, pikniki romantyczne, koncerty w najrozmaitszych miejscach – od fabrycznej hali, przez wiejski kościółek, po halę dworca.

Po drugie – zadziwiająca więź pomiędzy artystami a publicznością. W każdym miejscu publiczność stawia się tłumnie. Są zarówno wierni melomani z regionu, jak i przybysze z daleka. Ale prawdziwymi odbiorcami są właśnie „lokalsi”, którzy nie czują się na siłę edukowani muzycznie przez przybyłych skądś artystów. Są naturalnymi gospodarzami cieszącymi się z przyjmowania u siebie gości. Podczas jednego z koncertów w wiejskim kościółku siedziałam obok starszej pani, która podczas całej Beethovenowkiej symfonii obracała w palcach koraliki różańca. A na koniec klaskała bardzo entuzjastycznie – koncert w jej kościele był wydarzeniem, które nie tylko w pełni akceptowała, ale i cieszyła się z niego.

Po trzecie – repertuarowa otwartość. To, że festiwal w nazwie przywołuje nazwisko kantora z Lipska, nie znaczy, że to festiwal mono-muzyczny. O Beethovenie już wspominałam. Ale w otwartej formule zmieści się i Monteverdi, i Mozart, i Iain Bell.

We wszystkich tych cechach widać rękę dyrektora artystycznego festiwalu Jana Tomasza Adamusa – niestrudzonego popularyzatora muzyki o niesłabnącej od lat aktywności. Chapeau-bas!

O każdym z koncertów warto opowiedzieć. Zacznę od dwóch, w których brałam udział w moim pierwszym festiwalowy dniu 31 lica.

W Kościele Pokoju wystąpiła Capella Cracoviensis prowadzona przez Jana Tomasza Adamusa, grając Symfonię A-dur Mozarta. W drugiej części Samuel Marinio wykonał dwie arie koncertowe Mozarta, a po nich motet Exsultate jubilate. To znacząca pozycja repertuarowa, dzieło 17-letniego Mozarta, które tylko wyjątkowo jest wykonywane przez kontratenorów ze względu na konieczność dysponowania bardzo wysoką skalą głosu (C3!). Taki właśnie głos ma młody kontratenor pochodzący z Wenezueli – sopran o błyskotliwej koloraturze. Śpiewa Mozarta z młodzieńczym wdziękiem, jakby sam miał 17 lat. Technika nienaganna, wykonanie lekkie, bez wysiłku, interpretacja niemal ‘rewiowa’. Interpretacja Marinia jest bardzo młodzieńcza, jestem pewna, że jej pogłębienie przyjdzie z czasem. W każdym razie warto obserwować jego karierę.

Drugim z sobotnich koncertów był monodram operowy Comfort starving autorstwa młodego Brytyjczyka Iaina Bella w reżyserii robiącego ostatnio dużą karierę Krystiana Lady. Operę w jego reżyserii w pełnej wersji scenicznej miałam już okazję oglądać w Krakowie na ubiegłorocznym festiwalu Opera Rara – Sigismondo Rossiniego z Franco Fagiolim w roli tytułowej. Ale potoczysta opowieść z życia polskiego króla to materiał niemal samograj w porównaniu do ascetycznego dramatu jednego aktora. Monoopera Bella to dramatyczna opowieść o… anoreksji. Bohater kreowany przez tenora Petra Nakoraneca w monotonnych, niemal transowych frazach opowiada o swoich obsesjach związanych z jedzeniem i o upokorzeniach, jakich doznaje od rówieśników i rodziny w związku ze swoją orientacją. Soliście towarzyszy jedynie akompaniament fortepianowy Williama Kelleya, i od czasu do czasu… hałas spawarek uruchamianych w głębi sceny. Scena to zresztą specyficzna, bo monodram wystawiono w hali Świdnickiej Fabryki Urządzeń Przemysłowych, wykorzystując surową industrialną przestrzeń i zamontowane tam urządzenia fabryczne, np. suwnice. Ascetyczna forma ma jednak niezwykłą siłę, nastrój osaczenia i beznadziei narasta, finał to dramatyczne auto da fe.

Kameralny spektakl przygotowany przez Krystiana Ladę to nie tylko bardzo ciekawe i trafne wykorzystanie niescenicznego wnętrza jako artystycznej scenerii, ale i dowód na to, że opera wciąż jest żywa i może skutecznie opowiadać także o dzisiejszym świecie i najbardziej współczesnych dramatach.

A także dowód na niezwykle otwartą formułę świdnickiego festiwalu.

piątek, 30 lipca 2021

Bach Festival Świdnica - start

Koniec lipca, interesujące koncerty dzień po dniu - wczoraj 29 lipca w Sopocie (koncert barokowy Sopot Classic - Collegium 1704), dziś 30 lipca w Bieczu (Kromer Biecz Festival - Filippo Mineccia i Arte dei Suonatori), równocześnie startuje festiwal, na który postawiłam w tym roku, czyli Bach Festiwal Świdnica.

Festiwal bachowski w Świdnicy ma swoja renomę. Od lat znakomici wykonawcy przyjeźdźają do tego dolnośląskiego miasta na festiwal poświęcony przecież nie tylko Bachowi, ale szerzej - muzyce dawnej, zwłaszcza barokowej. Mnie przyciągają znane nazwiska śpiewaków, w tym roku Samuel Marinio, który wystapi jutro, Sophie Junker, która wystapi z recitalem w sobotę 7 .08 i The Gesualdo Six - koncert w piątek. 

Ale w przyjemnością posłucham też muzyki instrumentalnej, przede wszystkim zespołu La Risonanza (w niedzielę 1.08) i kończącej festiwal L'Arpeggiaty (8.08). Na pewno posłucham też recitali solowych - klawesynowych (Marcina Świątkiewicza i Matteo Messoriego) i skrzypcowego (Jorge Jimeneza). 

Jednym słowem - będzie się działo. Wieczorami muzycznie, a w ciągu dnia - zwiedzanie i wycieczki. Okoliczności zabytkowe i przyrodnicze w regionie sa niezliczone, więc nie przewiduję nudy. Do zobaczenia w Świdnicy!

czwartek, 22 lipca 2021

Baroque Collegium 1685 na Kresach

 Muzycznych atrakcji lipcowych ciąg dalszy!

Festiwal Dziedzictwa Kresów ma wiele wymiarów i przewiduje w swoim programie mnóstwo atrakcji: wystawy, spotkania, prezentacje, sesje popularnonaukowe, happeningi a nawet... warsztaty kulinarne. Ale proponuje również bardzo ważną atrakcję muzyczną. To dwa koncerty znakomitej formacji muzcyznej Chóru i Orkiestry Baroque Collegium 1685 pod wodzą Agnieszki Żarskiej.



Agnieszka Żarska to osoba niezwykła. Nie tylko stworzyła i prowadzi w Szczawnicy świetne orkiestrę i chór, jest też pomysłodawczynią i dyrektorem artystycznym festiwalu Barokowe Eksploracje - obowiązkowego wydarzenia na mapie wielbicieli muzyki baroku. Baroque Collegium 1685 specjalizuje się w muzyce Bacha, zwłaszcza w jego kantatach, ale oratoria Haendlowskie to ich kolejna mocna strona. W 2019 roku Agnieszka Żarska i prowadzone przez nią zespoły wykonały w Warszawie podczas Festiwalu Oper Barokowych Dramma per Musica oratorium Saul Georga Friedricha Haendla z Peterem Kooijem w roli tytułowej.

Podczas Festiwalu Dziedzictwa Kresów Baroque Collegium 1685 wystąpi dwukrotnie: w sobotę 24 lipca w Przemyślu i w niedzielę 25 lipca w Narolu. W programie fragmenty Haendlowskich oratoriów Saul, Juda Machabeusz, Mesjasz i Teodora. Jako solista wystąpi Michal Sławecki - młody, ale już dobrze znany na polskich scenach kontratenor obdarzony silnym, wyrazistym sopranowym głowem. To koncerty, których nie wolno przegapić!


środa, 21 lipca 2021

Sopot Classic 2021

NDI Sopot Classic to jeden z kilku letnich festiwakli muzycznych obecnych na muzycznej mapie Polski, który od lat wzbudza moje zainteresowanie, przede wszystkim dlatego, że ważne miejsca zajmuje w nim muzyka operowa i że zawsze przynajmniej jeden koncert poświęcony jest muzyce baroku.

Po ubiegłorocznej przerwie, tegoroczna 11. edycja wydaje się bardzo atrakcyjna, tym razem przewidziano aż cztery koncerty!

Już pierwszy z nich, w niedzielę 25 lipca w Operze Leśnej, poświęcony będzie muzyce włoskiej różnych epok, a właściwie temu, co we włoskiej muzyce operowej najatrakcyjniejsze i najbardziej przebojowe. Barok reprezentuje więc Antonio Vivaldi (ze swoim hitem Vedro con mio diletto z opery Giustinio), złoty okres belcanta Gioacchino Rossini (fragmenty Wilhelma Tella i Turka we Włoszech) i Gaetano Donizetti (aria z Łucji z Lammermooru), romantyzm Giuseppe Versi (fragmenty oper Atilla, Trubadur i Rigoletto). Nie zabraknie też muzyki współczesnej, zwłaszcza filmowej, z kompozycjami Enniego Morricone i Nino Roty. Polska Filharmonia Kameralna Sopot pod batutą Wojciecha Rajskiego będzie towarzyszyć znakomitym solistom, m.in. Aleksandrze Kubas-Kruk, Janowi Jakubowi Monowidowi i Szymonowi Mechlińskiemu.

Kolejny koncert 27 lipca poświęcony będzie polskiej muzyce współczesnej, a usłyszymy m.in. Symfoniettę nr 3 Pendereckiego i Krzyki na orkiestrę smyczkową Muykietina. tym razem sopocką orkiestrę będzie prowadził Rafał Janiak.

Od lat duże zainteresowanie wzbudza koncert barokowy, który tradycyjnie odbywa się w kościele św. Jerzego w Sopocie. To w tym kociele kilka lat temu słuchałam rozpoczynającego wówczas światowa karierę Jakuba Józefa Orlńskiego.Tym razem organizatorzy zaprosili jedną z renomowanych orkiestr barokowych grających na instrumentch historycznych , a mianowicie Chór i Orkiestrę Collegium 1704 z Pragi. Orkiestra specjalizuje się w muzyce Johanna Sebastiana Bacha, a także Jana Dismasa Zelenki - popularyzacja twórczości tego kompozytora jest wizytówką Collegium. Orkiestra zagra pod batutą swego twórcy i szefa Vaclava Luksa. Znakomitych czeskich artystów będziemy mogli posłuchać 29 lipca.

I wreszcie finał festiwalu - Gala Operowa w Operze Leśnej 31 lipca to recital rosyjskiego solisty Ildara Abdrazdakova (bas), który popisze się w wielu najbardziej znanych przebojowych ariach z oper Verdiego, Czajkowskiego, Offenbacha i Gounoda. Orkiestrę Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot poprowadzi Wojciech Rajski. To będzie z penością efektowny wieczór!



wtorek, 20 lipca 2021

Orliński w Krakowie

Festiwal ICE Classic to jeden z wielu letnich festiwali muzycznych, które po roku pandemicznej przerwy wróciły do życia. I właśnie w ramach tego festiwalu dwukrotnie odwoływany koncert Jakuba Józefa Orlińskiego w krakowskim Centrum Kongresowym ICE wreszcie doszedł do skutku w sobotę 17 lipca. Za to organizatorzy stwierdzili - jak się okazało słusznie - że upieką dwie pieczenie za jednym razem i ulubieniec polskiej publiczności wystąpił tego dnia dwukrotnie, za każdym razem zapełniając całkiem sporą sale koncertwą Centrum Kongresowego.

Orliński zostal przedstawiony jako gwiazda światowego formatu i wydaje się, że taką własnie gwiazdą jest obecnie. Towarzyszyła my świetna formacja Il Pomo d'Oro, znana z towarzyszenia takim gwiazdom jak np. Franco Fagioli, z którym zagrała podczas jego recitalu w Gdańsku w grudniu 2015 roku.Tak więc obsada i instrumentalna, i wokalna były w pełni gwiazdorskie.

A sam koncert? Jak zwykle - w pełni profesjonalny, świetnie skonstruowany i... uroczy. To słowo najlepiej chyba oddaje atmosferę, jak panuje na koncertach Orlińskiego. Ma zwsze świetny kontakt z publicznością, choć tym razem mniej było humoru i zabawy, a więcej muzyki, co też świadczy o rosnącym profesjonaliźmie wykonawcy.

Niewątpliwie jedną z największych zalet Orlińskiego jest umiejętne dobieranie repertuaru. Koncert prezentował utwory z ostatniej płyty Orlińskiego "Facce d'amore", nota bene nagrodzonej prestożową International Opera Award za rok 2020. Na koncercie zabrakło więc najbardziej znanych hitów, którymi kontratenorzy "kupują" publiczność. Dominował repertuar XVII-wieczny lub z początków XVIII wieku (Cavalli, Conti, Bononcini, Boretti), kilka mniej "osłuchanych" arii Haendla, całkiem nieznane Matteisa i Predieriego. Wszystkie znakomicie dobrane do ciepłego, lirycznego altu artysty. Tylko w kilku ariach eksponował technikę i efektowne wycieczki w górę skali, a trzeba przyznać, że technikę ma nienaganną i potrafi ją wykorzystać w brawurowych pasażach i kaskadach ozdobników. Jednak wyraźnie lubi repertuar XVII-wieczny z jego emocjolnością i liryzmem. Wydaje się, że publiczność doceniła klasę artysty, nagradzając koncert dwukrotną owacja na stojąco i wymuszając dwa bisy. Udany wieczór!

piątek, 16 lipca 2021

Lipcowe żniwa kontratenorowe

Trzeba przyznać, że po miesiącach zastoju życie koncertowe ruszyło z kopyta. Wszystkie lipcowe festiwale publikuja swoje programy, jest w czym wybierać. A szczególną przyjemność mają w tym miesiącu wielbiciele śpiewu kontratenorowego. Na dokładkę - jeśli są ruchliwi i zmotoryzowani - mają szansę posłuchać wszystkich trzech głosów!

Już w najbliższą sobotę 17 lipca w krakowkim Centrum Kongresowym ICE ulubieniec naszej publiczności Jakub Józef Orliński wystapi aż dwa razy! Organizatorzy, pewnie nie bez racji, uznali, że jego nazwisko przyciągnie wystarczającą publiczność na dwukrotne zapełnienie sali koncertowej. Artyście będzie towarzyszły orkiestra Il Pomo d'Oro. Ten skład zapewnia wysoki poziom konceertu i nie wymaga reklamy.

Ale prawdziwa kumulacja będzie miała miejsce pod koniec miesiąca. 30 lipca na Kromer Biecz Festiweal wystąpi znakomity kontratenor Filippo Mineccia z towarzyszenie zaspoły Arte dei Suonatori. Jak piszą organizatorzy, to kontynuacja ubiegłorocznego pomysłu. Program został skonstruowany wokół tekstu Pasji Metastasia, niezwykle popularnej i używanej przez wielu kompozytorów. Będzie więc można usłyszeć m.in. fragmenty Pasji Caldary, Jomellego i Contiego. To autorski program, zamówiony specjalnie na ten festiwal, niektóre z utworów będą miały nawet współczesne prawykonanie!

A już dzień później, 31 lipca na Bach Festiwal Świdnica będziemy mogli usłyszeć Samuela Marinio - młodego kontratenora pochodzącego z Wenezueli, obdarzonego niezwykle czystym i jasnym sopranem. Wystapi z towarzyszeniem Capelli Cracoviensis i zaprezentuje wirtuozowskie arie Mozarta.

Jednym słowem - kontratenorowe żniwa w lipcu!

środa, 14 lipca 2021

Carissimi, Buxtehude, Charpentier i takie tam


Wczoraj, 13 lipca w kościele seminaryjnym przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie muzycyskupieni w Międzynarodowej Letniej Akademii Muzyki Dawnej wystąpili po raz drugi - po inauguracyjnym koncertcie niedzielnym na Zamku Królewskim. Akademia to warsztaty, wykłady, klasy mistrzowskie, czyli coś dla muzyków. Ale na szczęście również koncerty, czyli Festiwal. W tym roku motywem przewodnim jest postać Kaspara Forstera, kompozytora, w latach 1637-1651 dyrygenta i śpiewaka chóru kapeli królewskiej na warszawskim dworze, później kapelmistrza w gdańskim kościele mariackim. Wczorajszy koncert był poświęcony mistrzom Forstera, w tym m.in. Scacchiemu i Carissimiemu. U pierwszego terminował w Warszawie, u drugiego w Wenecji.

Mogliśmy więc usłyszeć wczoraj kameralne Cantate Domino Sacchiego na trzy głosy męskie i smyczki (Marcin Gadaliński, Aleksander Rewiński, Krzysztof Chalimoniuk, zespół Il Tempo) i oratorium Historia di Jephte Carissimiego - tym razem na sześć głosów (Dagmara Barna, Aleksandra Raszyńska, Katarzyna Bienias, Aleksander Rewiński, Aleksander Kunach, Michał Muzyka) i basso continuo  (Marco Vitale i Henryk Kasperczak). Oba utwory poprowadzone niezwykle melodyjnie zarówno instrumentalnie, jak i głosowo. W oratorium Carissimiego główne role przypadły Kunachowi jako Jephtemu i Barnie jako jego nieszczęsnej córce.

Kolejnym utworem była sopranowa kantata Buxtehudego Also hat Gott die Welt gelieb z Dagmarą Barną w głównej roli. Od lat obserwuję jej drogę artystyczną, jestem także wielbicielką jej subtelnego, bardzo lirycznego głosu. Pamiętam też jej bardzo dobre role w Haendlowkich operach Orlandzie i Ariodantem

Finał koncertu był za to "z grubej rury" - wszyscy śpiewacy i orkiestra festiwalowa w pełnym składzie wykonali słynne Te Deum Charpentiera, którego pierwsze frazy znają wszyscy, ale całość nieliczni. Było więc uroczyście i wzniośle, a finał powtórzono na bis. Cały zespół wykonawczy poprowadził obecny od lat na Letniej Akademii skrzypek Simon Standage. Skromna, lecz wierna festiwalowa publiczność wyszła z koncertu w pełni usatysfakcjonowana.

sobota, 10 lipca 2021

Festiwalowy lipiec

Miesiące letnie są tradycyjnie czasem festiwali i rozmaitych imprez muzycznych. Czas pandemii ograniczył je znacznie w ubiegłym roku, jednak już ten rok obfituje w festiwalowe wydarzenia.

Warszawa na przykład ma od pewnego czasu dwie opery kameralne i dwa festiwale Mozartowskie. Myślę tu oczywiście o Warszawskiej Operze Kameralnej i Polskiej Operze Królewskiej. Festiwal Mozartowski WOK-u właśnie się zakończył, a oprócz kilku oper Mozarta (przede wszystkim hitów takich jak Wesele Figara i Don Giovanni) zorganizował także dwa atrakcyjne recitale: Viviki Ganaux i Simone Kermes. Festiwal Mozartowski POK właśnie trwa i zaprasza na spektakle... m.in. Wesela Figara i Don Giovanniego, oczywiście. Wciąż nie mogę zrozumieć, że przez tyle lat mówiło się, że opera kameralna jest za droga i że miasta nie stać na taki teatr, a teraz mamy dwa teatry muzyczne i dwa festiwale! Melomanów na pewno głowa od tego przybytku nie boli!


W międzyczasie oczywiście mnóstwo się dzieje. Jak co roku odbywa się Festiwal Międzynarodowej Letniej Akademii Muzyki Dawnej. W tym roku już XXVIII. Start jutro, czyli w niedzielę 11 lipca na Zamku Królewskim, gdzie zaśpiewają m.in. Olga Pasiecznik, Dagmara Barna, Marcin Gadaliński i Aleksander Rewiński. W programie utwory Kaspara Fostera Juniora. Szczegółowy program festiwalu w zakładce Kalendarium.

A już w następną sobotę w Krakowie w ramach ICE Classic dwa recitale Jakuba Józefa Orlińskiego z orkiestrą Il Pomo d'Oro. Orliński jest w tej chwili gwiazdą pierwszej wielkości i niezawodnie ściąga publiczność na swoje występy. Był bohaterem preludium do Festiwalu Bachowskiego w Świdnicy, a bilety na jego koncert 19 czerwca wyczerpały się po kilku minutach. Sam festiwal startuje dopiero 30 lipca i jeszcze o nim szczegółowo napiszę.


Koniec lipca to także popularny od lat festiwal Sopot Classic. Jak zwykle możemy liczyć na koncert barokowy, a bohaterem będzie w tym roku Collegium 1704 - znakomita orkiestra z Czech, specjalizująca się w muzyce Bacha i Zelenki. I taki też będzie program tego koncertu 29 lipca - tradycyjnie w kościele św. Jerzego w Sopocie.

Collegium 1704 będzie też gościem festiwalu Chopin i jego Europa, ale o programie tego wydarzenia napisze osobno. Wszak to dopiero w sierpniu!

wtorek, 8 czerwca 2021

Koncerty, koncerty...

Życie muzyczne wraca do normy. Mamy wręcz istny wysyp koncertów i atrakcji muzycznych. 

W Warszawie dwa konkurencyjne festiwale Mozartowskie. Warszawska Opera Kameralna przygotowała na tę okazję premierę Don Giovanniego w reżyserii Michała Znanieckiego, ze scenografią Rafała Olbińskiego, niewątpliwie ciekawą inscenizacyjnie, uwspółcześnioną i miejscami odważną, ale muzycznie nieporywającą - niestety widziałam druga obsadę, pewnie dlatego zabrakło mi fajerwerków głosowych, może poza Donną Anną interpretowana przez Gabrielę Gołaszewską. Na koniec miesiąca przewidziano przypomnienie Wesela Figara - spektaklu nie widziałam, ale miał bardzo dobre recenzje, więc chętnie zobaczę. Przewidziano też dwa spektakularne wydarzenia, czyli koncerty solowe Simone Kermes i Viviki Ganaux. Ale Polska Opera Królewska nie odpuszcza i startuje ze swoim festiwalem, a w nim oczywiście... Don Giovanni i Wesele Figara! Będzie, jak to w POK, po bożemu, bez żadnych awangardowych kontrowersji, Ale muzycznie i głosowo to jednak klasa, więc także warto!

A niespodziewanie reaktywował się w realu All'Improvviso Festiwal Muzyki Dawnej Improwizowanej w Gliwicach i to z premierą! 26 czerwca w Ruinach Teatru Victoria zabrzmi {oh!} orkiestra historyczna w premierowym na polskich scenach spektaklu Cajo Fabricio Johanna Adolfa Hassego, W dodatku w doborowej obsadzie, bo z Maxem Emanuelem Cencicem w roli tytułowej. To kolejne wspólne przedsięwzięcie z wiedeńskim Theater an der Wien po rewelacyjnym Gismondo, re di Polonia Leonarda Vinciego wystawionym na festiwalu w 2018 roku. Obok Cencica zaśpiewa m.in. Nicolas Tamagna i Emmanuelle de Negri, no i zagra orkiestra historyczna, co jest gwarantem najwyższego poziomu wydarzenia. Będzie się działo!

A to przecież nie wszystko, bo w lipcu startuje Sopot Classic i Bach Festiwal Świdnica! Ale o tym następnym razem wkrótce.


.

piątek, 21 maja 2021

Wczoraj Haendel, dziś Hasse

Co prawda to wciąż koncerty online, ale widać wyraźnie duże ożywienie na scenie barokowej. Capella Cracoviensis zaprosiła wczoraj niespodziewanie na koncert, na którym wykonano jedno z najczęściej grywanych dzieł barokowych - serenatę Acis and Galatea Georga Friedricha Haendla z Jolantą Kowalską-Pawlikowską i Krystianem Adamem Krzeszowiakiem w rolach tytułowych. Relację z tego wydarzenia możecie przeczytać na stronie dolcetormento.pl.

Marta Boberska i Anna Radziejewska w kantacie Hassego

A dziś Polska Opera Królewska zaprasza na online'owy koncert, którego głównym punktem jest serenata L'Amor prigionero Johanna Adolpha Hassego. Gra oczywiście Capella Regia Polona tym razem pod wodzą Lilianny Stawarz. A śpiewają w zgodnym duecie dwie gwiazdy POK, czyli Anna Radziejewska i Magda Boberska. W pierwszej części instrumentaliści wykonali Sinfonię C-dur op. 2 nr 2 Nicola Porpory.
Koncercik niewielki, ale smakowity, zwłaszcza, że Hasse jest tak rzadko wykonywany w Polsce, a był wszak jednym z niewielu kompozytorów tej rangi, którzy mieli cokolwiek wspólnego z Polską (co prawda raczej z saskim dworem Augustów), a przynajmniej w Polsce byli. POK zapraszał już na koncert, na którym wykonano fragmenty Zenobii Hassego - opery, która miała drugą (po wiedeńskiej) premierę w Warszawie. Opera to na razie przedsięwzięcie zbyt dużego kalibru, ale liczę że i jej się doczekamy. Póki co, zadowalamy się pyszną kantatą w znakomitym wykonaniu - obie solistki są świetne, a Capella gra znakomicie! Koncert dostępny do 23 maja pod linkiem: https://www.youtube.com/watch?v=fj-6XzA8jM8&ab_channel=PolskaOperaKr%C3%B3lewska

środa, 19 maja 2021

Uzupełniamy zaległości - Purcell i inni

Przez okres pandemii brakowało koncertów i premier operowych, choć zdarzały się wyjątki. Jednym z nich była lutowa premiera opery Henry'ego Purcella Dido and Aeneas w trakcie tegoroczne edycji festiwalu Opera Rara. Była to premiera online, co samo w sobie stanowi ewenement. Poza tym przypomniano spektakle z edycji festiwalu z 2020 roku (tuż przed pandemicznym lockdownem!)czyli  Ballo delle Ingrate Monteverdiego/Rożynek, który w tym roku był również dostępny 'na żywo', ale równolegle można go było oglądać na bardzo sprawnej platformie playkrakowi, oraz spektakl Cassandra i Just z 2019 roku.

Niestety zabrakło mi czasu na dokładną relację z premiera opery Purcella, choć inscenizacja - oszczędna, wręcz ascetyczna, za to z bardzo ciekawym i oryginalnym ruchem scenicznym - warta jest odnotowania. Spektakl w całości przygotowała Capella Cracoviensis, a reżyserię i niezwykłą choreografię spektaklu przygotowała Natalia Iwaniec. Pod podanym wyżej linkiem zobaczyć można informacje o spektaklu i kilka zdjęć z ekranu.

Ilona Szczepańska jako Dydona; fot. IR

Premiery online zdarzają się nagle i zaskakująco. Najlepszy dowód, że nagle znalazłam online spektakl Acis i Galatea, również na playkrakow, który oczywiście nie omieszkam zobaczyć już za godzinę. Tym razem kilka słów o koncercie napiszę na pewno! 

niedziela, 16 maja 2021

Normalność wraca?

 Widzowie i melomani tęskniący za życiem koncertowym na żywo, a nie wyłącznie online, mogą powoli pielęgnować nadzieję, że wkrótce dane im będzie wyruszyć na jakiś koncert. Taka refleksja mnie naszła w piątek 14 maja podczas świetnego koncertu - co prawda onlinowego - na który zaprosił Uniwersytet Warszawski, a ściślej Instytut Muzykologii UW w ramach polsko-niemieckiego projektu badawczego "Pasticcio. Sposoby przygotowania atrakcyjnych oper/ Pasticcio. Ways of Arranging Attractive Operas", finansowanego przesz Narodowe Centrum Nauki i Deutche Forchungsgemeinschaft. W ramach tego projektu przygotowano koncert Porpora a sprawa polska z udziałem znakomitego kontratenora Valera Sabadusa i Capelli Cracoviensis po kierunkiem Jana Tomasza Adamusa. Sabadus zaśpiewał sześć arii Porpory z rozmaitych oper - nie zabrakło oczywiści Alto Giove! Pomiędzy ariami Capella w zmniejszonym składzie zaprezentowała dwa kwartety Johanna Gottlieba Janitscha. Koncert wciąż dostępny na you tube, link znajdziecie na stronach facebookowych Capelli i dolce tormento. A koncert odbywał się całkiem blisko we wnętrzu, które znam tak dobrze, czyli w Sali Kolumnowe Instytutu Historii UW. Blisko, a jednak daleko - za szybą ekranu...


Valer Sabadus; zdj. schneiderphotography.de

A organizatorzy eventów i festiwali budzą się do życie. Na lipiec już zapowiedziane Sopot Classic i Bach Festiwal Świdnica, wrześniowy program Wratislavia Cantans też już znamy. Szczegóły wkrótce - także w naszym kalendarium. Mam nadzieję, że uda się uniknąć kolejnych pandemicznych fal i można będzie wreszcie ruszyć w drogę!



czwartek, 1 kwietnia 2021

Trzeba wreszcie polubić?

Pandemia jest z nami już ponad rok. Rok nieustającego stresu, rok nieustającej huśtawki nastojów,  lockdownu na przemian z nadziejami na normalne życie. Także koncertowe. Czas to wreszcie polubić?

Dla koncertowych maniaków, podróżujących na koncerty nawet do odległych miejscowości, brak możliwości uczestniczenia w spektaklach i koncertach na żywo to tragedia. Nawet najciekawszy spektakl online nie wypełni pustki i braku, i mimo swojej wygody oraz - co wcale nie bez znaczenia - swojej taniości, nie stanowi nawet namiastki tego, co daje obcowanie z muzyka na żywo. Ale obcowania na żywo nie ma, nie wiadomo, kiedy będzie, a jak się pojawi, to nie wiadomo, na jak długo. Może tylko na miesiąc albo na dwa? Czas to wreszcie zaakceptować?

Do tych niewesołych przemyśleń skłoniła mnie dzisiejsza inauguracja festiwalu - jednego z tych, na których zawsze byłam obecna - krakowskiego festiwalu Misteria Paschalia. To dziś, oczywiście online.

A nie jest to jedyne wydarzenia tygodnia. 30 marca Narodowe Forum Muzyki przeprowadziło transmisje swojego koncertu w ramach Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena - nie byle jakiego koncertu, bo Bachowskiej Pasji wg sw. Jana. Grała Wrocławska Orkiestra Barokowa prowadzona przez Jarosława Thiela, śpiewał Chór NFM i znakomici soliści, m.in. Julia Lehzneva. Partie świętego Jana interpretował naprawdę wyjątkowo Benedikt Krisjansson. 

A nie dalej jak wczoraj sam mistrz Wiliam Christie wraz ze swymi niezawodnymi Les Arts Florissant zapraszał na wyjątkowy koncert w ramach fastiwalu de Poques Aix-en-Provance - przygotowane przez siebie pasticcio z utworów mistrzów barokowych i całkiem współczesnych. Śpiewał Jakub Józef Oliński i Lea Desnadre. Bawili się znakomicie i wiele z tej radości udało im się przekazać widzom i słuchaczom. Czas to wreszcie polubić?