Festiwal Chopin i jego Europa nie jest w moim kalendarzu festiwalem numer jeden, ale oczywiście staram się uczestniczyć we wszystkich barokowych wydarzeniach podczas tej imprezy. W tym roku wypatrzyłam dwa ważne koncerty z tej właśnie puli i trzeba przyznać, że oba były w swoim gatunku doskonałe!
Soliści wtorkowego koncertu i orkiestra Collegium 1704, ostatni po lewej Vaclav Fuks; fot. IR |
Maestro Herreweghe (na zdjęciu tyłem) prowadzi swoją genialną maszynerię |
prawdziwe misterium! Artyści wykonali cztery pięciogłosowe madrygały z piątej księgi (1611) Carla Gesualdo. Sam Gesualdo to postać godna filmu, a może nawet thrillera – książe, dziwak i odludek, pasjonat muzyki i kompozytor, a zarazem szaleniec i morderca – a całe to pomieszanie znakomicie widoczne w jego twórczości! Przyznam, że nie znam jej bardzo szczegółowo, najbardziej znane są chyba Responsoria tenebrae i tych udało mi się kilkakrotnie wysłuchać. Na piątkowy koncert wybrano cztery madrygały świeckie, które jednak pełne są właściwej temu kompozytorowi niebywałej ekspresji, muzyki pełnej dysonansów i kontrastów, przepełnionej bólem i goryczą, tak silnie kontrastującymi z tytułowym wyznaniem o 'najsłodszym życiu'. Ale największe wrażenie zrobiło na mnie zupełnie niebywały wykonanie – śpiewacy prowadzeni ręką mistrza Herreweghe funkcjonowali jak jeden organizm, każdy głos słyszalny osobno, a równocześnie wszystkie fantastycznie współbrzmiące, z wyrazistą dynamiką, intensywną i poruszającą harmonią. Tak perfekcyjnego 'zgrania' zespołu wokalnego chyba jeszcze nie słyszałam. Może tylko w 2016 podczas koncertu Huelgas Ensemle Paula van Nevela. Nawet opisywany przeze mnie niedawno w superlatywach występ nomen omen The Gesualdo Six w Świdnicy nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Absolutna perfekcja, prawdziwe misterium muzyki i emocji, z których nie sposób się otrząsnąć, wielka klasa. Cudowny wieczór!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz