Zmęczeni, ale szczęśliwi; fot. IR |
I muszę przyznać, że się udało. Początek był trudny, widać było tremę, która trochę paraliżowała, zwłaszcza orkiestrę. Ale im dalej, tym lepiej. Trochę dramatycznie, częściej żartobliwie. Ascetyczna scenografia, za to kilka naprawdę dobrych pomysłów na działania na scenie - jak np. materializujące się marzenia i obawy bohaterów w tle arii.
Sama nie wiem, jak zleciały te cztery godziny. Właściwie mogłabym zostać przez kolejne cztery. A nawet chętnie zostałabym dłużej...
Moje wrażenia jak zwykle w zakładce relacje i tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz