 |
Barokowy portatyw; fot. I. Ramotowska |
To już ostatni koncert z ostatniej edycji cyklu
Po prostu... Filharmonia! Tym razem bohaterami koncertu były: barokowy portatyw i koncertowe organy. Repertuar z późnego baroku i wczesnoklasyczny: Georg Friedrich Haendel - autor wielu koncertów organowych, Joseph Hayd (
Koncert F-gur na skrzypce i organy) i Wolfgang Amadeus Mozart (
Fantazja f-moll) i na koniec Carl Philipp Emanuel Bach i jego
Koncert organowy G-dur.
Po dość ascetycznym średniowiecznym portatywie, wersja barokowa to już instrument całą gębą - spora szafa z rzędem piszczałek, na której muzyk gra obiema rękami i nie musi już używać ręcznego miecha. No a współczesne organy koncertowe to cała ściana piszczałek i zdecydowanie solidne brzmienie.
Allan Rasmussen - świetnie znany z kilkakrotnych wystepów podczas Masovii Goes Baroque! (grał m.in.
Wariacje Goldbergowskie Jana Sebastiana Bacha) - był niewątpliwym bohaterem wieczoru. Jego skromny wygląd może nieco zmylić - tak naprawdę ten zażywny rudzielec jest prawdziwym wirtuozem klawiatury - zarówno organowej, jak i klawesynowej.
Kore Orchestra w dobrej formie. Młodzi instrumentaliści robią widoczne postępy. Nie są jeszcze bezbłędni, ale brzmią coraz lepiej. Bardzo dobrze w Haendlu, energicznie w Haydnie, ale najlepiej chyba w Bachu.
 |
Kore Orchestra, pośrodku Allan Rasmussen; fot. I Ramotowska |
Tytuł całej edycji
Cudowne maszyny zaczerpnęli organizatorzy z arii
Ody na dzień św. Cecylii Henry'ego Purcella, zatytułowanej własnie
Wondrous machine, a poświęconej organom. Choć nie jest to mój ukochany instrument, warto było posłuchać przeznaczonej nań muzyki nie tylko z rozmaitych epok i w rozmaitych wersjach, ale też w całkiem dobrym wykonaniu.