W kościele Marii Magdaleny przed koncertem; fot. i. Ramotowska |
naprawdę sporym przeżyciem.
Mimo że to dzieło, jak na mistrza, niewielkich rozmiarów, nie opera, nie oratorium (najbezpieczniej użyć terminu oda), znakomite muzycznie i świetnie wykonane. Dyrygent wręcz tańczył na swoim podeście, panując nad najlżejszym wahnięciem dynamiki i precyzyjnie prowadząc wszystkie głosy: orkiestrę, chór i kilkoro solistów.
A tutaj pełna relacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz