Sobotni koncert w Warszawskiej Operze Kameralnej z pewnością wart był wyprawy, choć pogoda wybitnie nie sprzyjała zmierzającym do WOK widzom. Hasło "Stabat Mater Pergolesiego" zawsze stawia mnie na nogi. I tym razem również nie żałowałam spędzonej w WOK godziny.
W pierwszej części wysłuchaliśmy Stabat Mater Vivaldiego z 1712 roku - to przepiękny, choć krótki utwór, wykonany przez jednego solistę z towarzyszeniem orkiestry. Muzyka niezwykle dynamiczna i poruszająca. W drugiej części Stabat Mater Pergolesiego na dwójkę solistów i orkiestrę, jeden z najpiękniejszych utworów religijnych epoki baroku, pełen zarówno głębokiej liryki, jak i dramatycznej ekspresji.
![]() |
Bohaterowie wieczoru, czyli soliści i nowa koncertmistrzyni (po lewej); fot. IR |
Solistą występującym w obu utworach był w sobotę Jan Jakub Monowid. Obecny na scenie od tylu lat, wciąż zdumiewa ciągłym artystycznym rozwojem. Można nie lubić jego głosu o dość specyficznej barwie, nie sposób jednak nie doceniać i jego biegłości technicznej, i wciąż udoskonalanych umiejętności interpretacyjnych. Zwłaszcza w utworze Vivaldiego, gdy scena należała do niego w całości, był naprawdę świetny. W Stabat Mater Pergolesiego do Monowida dołączyła młoda sopranistka Gabriela Legun o głosie potężnym, ale zupełnie "niebarokowym".
Natomiast Orkiestra Instrumentów Dawnych Musicae Antiquae Collegium Varsoviense pod kierunkiem nowej koncertmistrzyni Any Liz Ojeda Hernandez grała fantastycznie, znakomicie współbrzmiała z solistami, zwłaszcza z Monowidem, który wzmacniając ekspresję, często zmieniał dynamikę śpiewu - orkiestra za każdym razem reagowała bezbłędnie! Ogromnie jestem ciekawa nastepnych owoców tej współpracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz