Fot. I. Ramotowska |
Prawdę mówiąc widzów było niewiele więcej niż wykonawców. A szkoda! Muzyka Anglika jest przepiękna i u nas niezbyt często wykonywana, może poza popularną Dydoną i Eneaszem.
A przecież Come, ye sons of art away czy Welcome to all the Pleasures to prawdziwe przeboje, warte nawet ujazzowionych wersji l'Arpeggiaty. Nie mówiąc o słynnym fragmencie The Frost Scenie z III aktu Króla Artura - popisowej arii, o której marzy każdy bas!
Orkiestra brzmiała tak sobie - może to wina kościelnej akustyki, ale soliści i chór spisali się świetnie, najlepsze zostawiając na koniec, czyli na bis, o który na szczęście nie musieliśmy prosić zbyt długo.
Więcej w zakładce relacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz