poniedziałek, 21 października 2024

Max Emanuel Cencić na Zamku Królewskim

 Druga edycja Festiwalu Oper Barokowych Warszawskiej Opery Kameralnej obfituje w spektakularne wydarzenia. Preludium stanowił przecież koncert Joyce di Donato w Studiu Lutosławskiego. Premiera Haendlowskiego Giulio Cesare in Egitto była bardzo udana, a kolejnym koncertem uświetniającym festiwal był recital jednego z najznakomitszych obecnie kontratenorów Maxa Emanuela Cencića na Zamku Królewskim 20 października.


Cencić to właściwie instytucja - solista, reżyser, impresario, właściciel wytwórni Parnassus i dyrektor artystyczny Festiwalu Oper Barokowych w Bayreuth. Aktywność jest naprawdę imponująca. W dodatku cały czas śpiewa i to nieźle. Wiadomo, że głosy kontratenorowe dość szybko się "zużywają", Krystaliczne soprany blakną, głębokie alty tracą na sile. Kto był na ostatnich koncertach Jarouyssky'ego wie, o czym piszę. Starzejący się soliści coraz staranniej dobierają repertuar i sale koncertowe, żeby zachować jak najdłużej swoje młodzieńcze brzmienie. Albo przerzucają swoją aktywność na inne pola. Jaroussky np. próbuje sił w dyrygenturze. Jednak głos Cencića, choć może już nie tak olśniewający jak kilka lat temu, wciąż zachwyca, nie mówiąc o umiejętnościach interpretacyjnych, które niewątpliwie wciąż rosną. 

Podczas koncertu zatytułowanego The Rivals usłyszeliśmy arie Nicola Porpory i Gerorga Friedricha Haendla (rzeczywiście swego czasu zażartych rywali walczących o uznanie na londyńskich scenach teatralnych), a występ solisty przeplatały utwory instrumentalne w wykonaniu mini-orkiestry nuovo barocco pod wodzą skrzypka Dimitrasa Karakantasa (dwoje skrzypiec, altówka, wiolonczela i klawesyn). Niestety mam wrażenie, że to orkiestra była tu najsłabszym elementem, choć umiejętności wirtuozowskie Karakantasa są imponujące, co udowodnił brawurowym wykonaniem Tria Sonaty d-moll nr 12 Vivaldiego La Folia. Jednak jako zespół towarzyszący soliście ten skład instrumentów, choć przecież typowy, brzmiał obco i dziwnie. Być może to kwestia akustyki na Zamku - siedziałam daleko i odczułam boleśnie słabość akustyczną Sali Balowej. Cencić jednak był niezawodny i z prawdziwą przyjemnością słuchałam go po raz kolejny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz