Kacper Szelążek jako Ariodante, zdj. promocyjne WOK |
Treść - jak to w operach barokowych - oczywista i dobrze ją opisuje podtytuł koncertu. On i Ona kochają się, pojawia się ten Trzeci, ona pozwala się uwieść, On cierpi i miota gromy, walczy z rywalem, Ona wreszcie trzeźwieje, On przebacza, ten Trzeci kpi na boku. Tak to się plecie, nie tylko w operze przecież.
W rolach głównych Olga Pasiecznik, Kacper Szelążek i Artur Stefanowicz - reżyser tego przedsięwzięcia. Dobrano arie przebojowe w odpowiednich proporcjach: i liryka, i dramat, i duety miłosne, i gwałtowne kłótnie, i kpina, i patos, i słodycz, i ironia.
Publiczność zadowolona - taka niewielka porcja opery na wtorkowy wieczór, w sam raz do bezproblemowego strawienia i lekkiej zabawy. Wystarczająco krótko, żeby się nie znużyć i wystarczająco sprawnie, żeby się zabawić. Wykonawcy na poziomie - Olgi Pasiecznik i Artura Stefanowicza przedstawiać nie trzeba. Ale gwiazdą wieczoru był niewątpliwie Kacper Szelążek. Tak to już jest, niestety (dla reszty śpiewaków), że kontratenor, zwłaszcza sopran i to niezły, kradnie całe show...
Para On i Ona wyraźnie nawiązała do głównych bohaterów "Ariodantego" Haendla, którą Pasiecznik i Szelążek przedstawiali na scenie WOK w ubiegłym roku (relacja tutaj). A całe pasticcio było wyraźnie wzorowane na podobnym w duchu koncercie "Baroque Living Room", zagranym w Filharmonii Narodowej przed dwoma laty (relacja tutaj). W sumie udany wieczór i mocny punkt w dziele promowania opery barokowej na scenach muzycznej. To naprawdę może być dobra zabawa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz