J.B. Lully |
"Jego spowiednik nie chciał się zgodzić na udzielenie mu rozgrzeszenia, jak tylko pod warunkiem wrzucenia w ogień wszystkiego, co napisał do swej nowej opery Achille et Polyxene. Lully, jako dobry chrześcijanin, ulega; oddaje partytury spowiednikowi, a spowiednik pali diabelski rękopis. [...] Jeden z książąt, którzy go odwiedzali, dowiaduje się o owym budującym zdarzeniu: "Jak to, Baptysto – mówi mu – ty wrzuciłeś w ogień swoją operę? Do licha, czyś zwariował, żeby wierzyć w urojenia janseisty i palić rękopis z piękną muzyką?" – "Spokojnie, mości książę, spokojnie – odpowiada mu na ucho Lully. – Ja dobrze wiedziałem, co robię, mam drugą kopię."
Dobrze wiedział. I na szczęście!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz