Muzycy z Amsterdamu; Mat. promocyjny FN |
Amsterdam Baroque Orchestra & Choir pod batutą Tona Koopmana pokazali
nam „jak to się robi” w świecie. Kiedy instrumentaliści zajęli miejsca na
scenie, nagle otworzyły się główne drzwi i do Sali Koncertowej wkroczyła grupa,
zwana „fanfarą”, czyli instrumenty dęte i kotły, za którymi kroczyli chórzyści
i dyrygent. Ten triumfalny przemarsz od razu zelektryzował publiczność i
„ustawił” cały koncert. Muzycy z Amsterdamu wykonali dwie kantaty Johanna
Sebastiana Bacha i suitę Georga Philippa Telemanna. I nic w tym dziwnego. Formacje
Tona Koopmana to przecież realizatorzy jednego z wielkich projektów muzycznych
ostatnich lat – wykonania i nagrania wszystkich kantat religijnych i świeckich
Bacha.
Kantaty były, jak wiadomo, formą muzyki okolicznościowej,
użytkowej, pisanej pod konkretne wydarzenie: nabożeństwo w wypadku kantat
religijnych i uroczystość świecką w wypadku kantat świeckich. Stąd
utwory przygotowane „na urodziny” władcy bądź mecenasa, z okazji ślubu ważnej osobistości,
dla uczczenia militarnego zwycięstwa albo… profesorskiego awansu. Tak właśnie
było z kantatą Vereinigte Zwietracht der wechselnden Saiten, BWV 207. Trudno nam dziś wyobrazić sobie czasy, w których studenci wespół ze swoim muzycznym opiekunem przygotowują z okazji objęcia
katedry przez popularnego wykładowcę specjalny utwór okolicznościowy! Co prawda forma akurat tej kantaty była mało udramatyzowana, z pewnością jednak sprawiła profesorowi Kortte niemałą
przyjemność, a przy okazji jego zawodowy awans przeszedł do… historii muzyki.
Inaczej miała się sprawa z kantatą Geschwinde, ihr
wirbelnden Winde (Der Streit zwischen Phoebus und Pan), BWV 201. Powstała
ona bowiem… bez zamówienia. Ot, dla czystej przyjemności obcowania z muzyką. Kompozytor ułożył ją dla lokalnego collegium musicum, a tekst napisał do niej często współpracujący z Bachem Christian
Friedrich Henrici, zwany Picanderem. Utwór został poświęcony rozważaniom nad
wzajemnym stosunkiem sztuki wysokiej i popularnej. Sztukę wysoką uosabia więc Apollo, czyli Febus, sztukę zaś ‘niską’, ludową, popularną – bożek Pan. Obaj
konkurują w naprędce zawiązanej rywalizacji, a jej świadkowie pełnią rolę
sędziów. Każda z postaci otrzymała swoją arię – utwór bowiem, nazwany przez
samego twórcę dramma per musica, został skonstruowany na wzór opery. Szczególną uwagę zwraca przepiękna aria Febusa
opiewająca jego miłość do pięknego Hiacynta.
Oryginalność i wartość tej kantaty
zawiera się nie tylko w znakomitej Bachowskiej muzyce, ale również w tym, że
dzięki podjętej tematyce – rozważaniu wartości i znaczeniu sztuki w jej
rozmaitych formach – poznać możemy przemyślenia samego kompozytora, których
nigdzie więcej nie ujawnił. Refleksję na temat wartości sztuki wysokiej i popularnej oraz względności tych etykiet (czy opera barokowa należała do sztuki wysokiej? była wszak niezwykle popularna, a jej wykonawcy to prawdziwe gwiazdy ówczesnego popu) pozostawiam do rozważań. Ciekawe przemyślenia na ten temat zdradził nam jakiś czas temu Jarosław Thiel w wywiadzie. Zapraszam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz