To czwarta Pasja, jaka miałam okazję usłyszeć w tym wielkanocnym sezonie, a trzecia wg św. Jana. Wciąż jeszcze jestem pod wrażeniem Pasji, którą przedstawił we wrocławskim Narodowym Forum Muzyki Marc Minkowski. Nie wyobrażałam sobie, że można ją w jakikolwiek sposób "przebić" i rzeczywiście - to, co zaproponowało w Wielki Piątek 18 kwietnia na Misteria Paschalia w Krakowie Collegium Vocale Gent i Philippe Harreweghe było po prostu... nieporównywalne.
Wykonania różniły się liczebnością wykonawców - Wrocławska Orkiestra Barokowa wystąpiła w większym składzie niż Collegium Vocale Gent, za to Phillip Herreweghe dysponował ponad dwukrotnie liczniejszym chórem, usytuowany za orkiestrą, a nie przed nią. To spowodowało znaczące różnice brzmienia podczas obu koncertów.
Ale istotniejsze było cos innego. O ile Minkowski jest mistrzem grania na emocjach i przygotowana przez niego Pasja miała być i była poruszającą, dramatyczna, uruchamiająca w słuchaczach najgłębiej nawet skrywane emocje, o tyle mistrz Herreweghe to uosobienie precyzji, dopracowania każdego detalu, wybrzmienia każdej nuty. Tak jakby materią muzyczną zawiadywał zegarmistrz lub precyzyjny jubiler i to nie jest broń Boże zarzut. Jego Pasja miała charakter mniej dramatyczny, za to znacznie bardziej skupiony, wręcz kontemplacyjny.
Znakomity prowadzący, precyzyjna, uważna orkiestra, świetni soliści - znów na wyróżnienia zasługuje Ewangelista w interpretacji Reinouda Van Machelen. Nie potrafię orzec, które wykonanie było lepsze, choć bez wątpienia więcej emocji dostarczył mi koncert wrocławski. Na kolejny sezon "pasyjny" trzeba będzie poczekać, ale zapewniam - warto!