"Isacco figura del Redentore" Niccolò Jommellego na festiwalu Misteria Paschalia 30.03.2015

Niccolò Jommelli
Isacco figura del Redentore, oratorium
30.03.2015
Misteria Paschalia, Filharmonia im. K. Szymanowskiego w Krakowie
Wystąpili: Yuriy Mynenko, Vassilis Kavayas, Carlo Lepore, Lucia Cirillo, Roberta Mameli
I Barocchisti, dyr. Diego Fasolis

Stanowisko dyrygenta, fot. J. Ramotowski
Niccolò Jommelli był wybitnym artystą, który jednak miał pecha. Był kompozytorem przełomu epok – baroku i klasycyzmu, tkwiącym nieuchronnie w sytuacji pewnej dwoistości. Najlepiej oddaje to kontrast opinii na temat jego dzieł, które odnotowano za jego życia. Młody Mozart, który miał okazję usłyszeć w Neapolu jego operę Armida abbandonata, uznał ją za dzieło staroświeckie, natomiast tradycyjna neapolitańska publiczność była zbulwersowana nowinkami, które kompozytor przywiózł ze sobą z wirtemberskiego dworu i którymi wzbogacił tradycyjną włoską formę. No cóż, taki los prekursorów...
kompozytorem przełomu epok – baroku i klasycyzmu, tkwiącym nieuchronnie w sytuacji pewnej dwoistości. Najlepiej oddaje to kontrast opinii na temat jego dzieł, które odnotowano za jego życia. Młody Mozart, który miał okazję usłyszeć w Neapolu jego operę
Teorba, fot. J. Ramotowski
Isacco figura del Redentore to jedno z pięciu oratoriów Jommellego, najwcześniejsze, z 1742 roku. Cieszyło się uznaniem tak dużym, że powstała późniejsza o osiemnaście lat wersja rzymska, stworzona specjalnie dla weneckiej arcykonfraterni San Girolamo della Carità, instytucji specjalizującej się w wykonaniach wybitnej muzyki oratoryjnej. Za taką właśnie uznano dzieło Jommellego, co nie przeszkodziło mu jednak popaść w ponad dwóchsetletnie zapomnienie. Partyturę wygrzebał niedawno w archiwum konfraterni muzykolog włoski Francesco Luisi. I tak oratorium powróciło na sceny teatralne i operowe.
Isacco figura del Redentore należy do tzw. oratorio volgare, czyli wykonywanych do tekstów włoskich. Autorem libretta był najwybitniejszy ówczesny librecista Pietro Metastasio, z którym zresztą Jommelli pracował wielokrotnie – był wszak autorem ponad siedemdziesięciu oper! I na wzór ówczesnych oper zostało ono stworzone. Prawdę mówiąc granica pomiędzy oratorium a operą była naówczas dość płynna, a zasadniczym kryterium była po prostu tematyka. Jeśli autor porwał się na przypowieść religijną, powstawało oratorium.
Dzieło Jommellego jest właśnie taką typową operą neapolitańską – z wszystkimi jej charakterystycznymi elementami: wprowadzającą sinfonią, recytatywami secco i accompagnato i oczywiście ariami, w większości da capo. Jako że jest to Jommelli wczesny (kompozytor miał dwadzieścia osiem lat, gdy je napisał), nie ma w nim jeszcze tych wszystkich cech, które uznawano za nowatorskie – eksperymentów formalnych, orkiestrowych i harmonicznych, w których dopatrzyć się możemy zapowiedzi muzyki klasycznej, a które tak bardzo bulwersowały konserwatywną włoską publiczność.
I Barocchisti i Chór Capella Cracoviensis, fot, J. Ramotowski
Metastasio sięgnął po treść starotestamentowej historii Abrachama i Izaaka, wzbogacając ją jednak o rozbudowany wątek Sary, stanowiącej tu czytelną prefigurację Maryi i jej matczynego cierpienia. W całym dziele silny nacisk został położony na emocje, mocno wybrzmiewające zarówno w ariach lirycznych i poetyckich (arie Izaaka), jak i dramatycznych, heroicznych (np. obie arie anioła).
Z tym dziełem przyjechał na inauguracje tegorocznego festiwalu Misteria Paschalia Diego Fasolis i jego orkiestra I Barocchisti, pierwszy raz występujący w Polsce. To grupa znana, o światowej renomie. Orkiestra znakomita, grająca precyzyjnie i lekko, prowadzona żelazna ręka swego twórcy. Poziom wykonawczy nie zawiódł publiczności. Zarówno muzycy, jak i soliści, trzymali poziom. Wieńczący finały obu części oratorium chór zamykał spektakl klamrą. Najwięcej entuzjazmu wzbudziła Roberta Mameli w niebywale ekspresyjnej i dramatycznej roli anioła, podkreślonej jeszcze dodatkowo bladobłękitną suknią, odcinającą się wyraźnie od pozostałych wykonawców. Śpiewała brawurowo i jako jedyna doczekała się małego wiwatu od niezwykle skupionej i zdyscyplinowanej publiczności. Tytułowy Izaak w wykonaniu młodego ukraińskiego kontratenora Yuriya Mynenki wypadł bladziej, choć znamy go z dużej siły głosu i ekspresji, choćby w drugoplanowej, lecz efektownej partii Megabise w Artaserse Vinciego z Nancy. Najwidoczniej ekspresja liryczna nie jest jego najmocniejszą stroną. Dramatycznie i poruszająco śpiewała partię Sary Lucia Cirillo. Grecki tenor Vassilis Kavayas był niedysponowany, oszczędzimy mu więc cenzurki.
Diego Fasolis, Roberta Mameli i Carlo Lepore, fot. J. Ramotowski
Otwierająca koncert wespół z prezydentem Krakowa ministra Omilanowska zachwalała wysoki poziom festiwalu, od lat wyznaczający trendy i tendencje w wykonawstwie muzyki dawnej w Polsce. Ten koncert z pewnością nie odbiegał od festiwalowej wysokiej średniej, zarówno oryginalnością repertuaru, jak i poziomem wykonania. Jak zwykle warto było odwiedzić wczoraj Kraków!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz